Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Pascal wygrał zakład Pascala

Włodzimierz Knap
Malarz nieznany, Blaise Pascal
Malarz nieznany, Blaise Pascal fot. archiwum
19 czerwca 1623. Rodzi się Blaise Pascal. Od kołyski po śmierć cierpiał niemal dzień w dzień. Kochał tylko jedną kobietę: siostrę Wyprzedził swoją epokę o kilka stuleci.

Mówimy Pascal, myślimy geniusz. Ta trawestacja wiersza Majakowskiego o Leninie, było nie było geniuszu władzy i zbrodni, jak ulał pasuje do Blaise’a Pascala. Pasuje też do niego aforyzm Nietzschego: „Wybrańcy bogów umierają młodo”. To jego pierwsza część, połowa zdania. O drugiej zwykle się nie pamięta, a brzmi ono tak: „Lecz później żyją wiecznie w ich towarzystwie”.

Zakład Pascala
Właśnie w przypadku Pascala, jak chyba nikogo innego w całych dziejach ludzkości, ta druga część jest strzałem w samo sedno. Dlaczego? Przecież to on jest autorem słynnego „zakładu Pascala”. Postawił problem: Bóg jest albo go nie ma. I nie próbował dowodzić istnienia lub nieistnienia Boga. Twierdził, że rozumem człowiek nie jest w stanie tego rozstrzygnąć.

Zatem człowiek ma wybór jak w kasynie? I tak, i nie. Radził, by kierować się własnym szczęściem. Pisał: „Zważmy zysk i stratę, zakładając się, że Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa przypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko; jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Zakładaj się tedy, że jest, bez wahania”. Pascal uważał zatem, że Bóg nagradza wiarę, a karze niewiernych.

Dowody geniuszu
O tym, że był geniuszem, nie sposób wątpić. Wystarczy chyba garść tych suchych faktów: miał 11 lat, gdy samodzielnie odkrył matematykę, a w wieku 16 geometrię rzutową, niezbędną po dziś dzień w mechanice i naukach inżynieryjnych.

Jako 19-latek zbudował pierwszą maszynę do liczenia, która była inspiracją dla twórców współczesnych komputerów. Są one udoskalonymi wersjami maszyny Pascala, które przeszły z systemu dziesiętnego na dwójkowy, choć i do niego również później doszedł.

Mając 23 lata, zajął się fizyką eksperymentalną. Obliczał ciężar powietrza, obmyślił prasę hydrauliczną, dowiódł, że istnieje próżnia, obalając tym samym od tysięcy lat pokutujące myślenie o braku próżni w naturze. W wieku 28 lat stworzył podstawy dla rachunku prawdopodobieństwa. Kilka lat później, cierpiąc koszmarne bóle, rozwiązał jeden z najtrudniejszych problemów matematycznych, jaki kiedykolwiek postawiono, a przy okazji odkrył rachunek całkowy.

Znawcy jego biografii przypominają też, że kiedy pisał swoje dzieła polemiczne i filozoficzne, posługiwał się prozą francuską jak nikt przed nim. W swoim dorobku ma nieśmiertelne stronice poświęcone kondycji ludzkiej, Bogu, wierze, nauce, wolności, wyobraźni, szczęściu, współczuciu, władzy, sile, prawu, sercu, naturze.

To, co przyziemne, miesza się u niego z głęboką mistyką. A żył tylko 39 lat, z których większość upłynęła w chorobie i codziennym cierpieniu. Jego starsza siostra Gilberta napisała, że przez ostatnich przeszło 20 lat życia Pascal nie zaznał ani jednego spokojnego dnia, w którym nie doznawałby bólu.

Cierpiący od kolebki
Przyszły wielki matematyk i filozof był od kolebki chorowity. Dostawał ataku, jak zaobserwował to jego ojciec, na widok wody i przytulających się do siebie rodziców. Dziecka nikt nie potrafił wyleczyć. Nawet jego ojciec, dumny z tego, że do wszystkiego chciał dojść na drodze rozumu, uwierzył, że winna chorobie jest pewna stara kobieta, która rzuciła czary na synka, gdy jego żona odmówiła jej jałmużny. „Czarownicy” kazano znaleźć sposób na uzdrowienie dziecka.

Biedna kobieta, której groziła, zgodnie z papieskimi instruk- cjami, śmierć na stosie, znalazła rozwiązanie. Zaczęła gotować jakieś wywary z roślin, które miały sprawić, że zły urok przejdzie z dziecka na czarnego kota. Kiedy kobieta wylała wywar przed Blaisem, ten dostał wielkiego ataku, zesztywniał. Wydawało się, że umiera, gdy nagle otwarł oczy i uśmiechnął się. „Czarownica” jednak i tak trafiłaby na stos, gdyby ojciec Blaise’a nie wyprosił darowania jej życia.

Takie były czasy. W magię wierzyli niemal wszyscy, w tym papież. Była to epoka, w której astrologię uznawano za oficjalną naukę, a żył z niej np. wielki astronom i matematyk Kepler czy inny wybitny astronom Tycho Brahe, zarabiający jako astrolog króla Danii. I tak pozostanie do czasów Newtona, pierwszego nowoczesnego fizyka, który w sekrecie był wielkim... alchemikiem.

W rękach ojca
Blaise miał trzy lata, gdy umarła mu matka. 38-letni ojciec pozostał z trójką dzieci. Do pomocy zatrudnił guwernantkę. Uznał, że dzieci nie pójdą do szkoły. Zajął się ich edukacją. W tym celu opracował własną metodę nauczania. Francuskiego uczył nie na tekstach religijnych, co było regułą, a na słowach układanych z kartonowych liter, które sam wycinał.

Ucząc gramatyki, nie kazał wkuwać im zasad. Zamiast tego w czasie rozmowy zwracał im uwagę na reguły rządzące językiem. Chciał u dzieci rozbudzić i rozwinąć pragnienie samodzielnego rozumienia, szukania odpowiedzi na własną rękę. Nie mieszał religii do nauczania. Kładł za to nacisk na naukę języków obcych: łacina, greka, hebrajski.

Matematyki ojciec go nie uczył, przekonany, że przyjdzie na nią czas. Blaise sam zaczął ją poznawać. Siedząc przy stole, uderzał, jak to dziecko, nożem w talerze i kieliszki. Lubił, gdy oddawały dźwięk. Ale w czasie tej zabawy zauważył, że kieliszki inaczej dźwięczą, gdy położy się na nich rękę. Miał wtedy 11 lat. Nie poprzestał na zabawie, ale zaczął eksperymentować z innymi przedmiotami i materiałami oraz spisywać swoje uwagi. Niedługo później ojciec zastał syna siedzącego na ziemi, pochłoniętego rozważaniem kół, kątów i równoległych. Okazało się, że chłopiec bez niczyjej pomocy był w stanie udowodnić podstawowe twierdzenia geometrii euklidesowej.

Dzieci, Blaise i dwie jego siostry, były przez ojca izolowane. Niemal cały czas spędzały w domu. W konsekwencji wywiązała się bardzo silna więź między rodzeństwem. Między Blaisem a młodszą o dwa lata siostrą – Jacqueline – trzeba mówić o wielkiej miłości, choć nie fizycznej. Blaise przez całe swoje życie był zazdrosny o siostrę.

Przynajmniej dwukrotnie nachalnie naciskał na nią, by nie przyjęła oferty matrymonialnej. Ugięła się. Z pewnością wpływ na jej postawę miały ataki bólu brata, który dostawał je, gdy siostra skłaniała się przystać na małżeństwo. Równie zażarcie, i w ten sam sposób, walczył później o to, by nie wstąpiła do zakonu. Po długich bojach Jacqueline tym razem postawiła na swoim. Geniusz nie potrafił żyć bez niej (też była bardzo zdolna). Przed wstąpieniem do klasztoru jej pasją był teatr i poezja.

Antyjezuicki katolik
W czasach, w których żył Pascal, nie do pomyślenia było głoszenie poglądu, że celem życia może być szczęście doczesne. Ludzie nadal żyli w przeświadczeniu, że czekać ich mogą męki w piekle. Głowiono się na tym, co robić, by ich uniknąć. Modlitwy, dobre uczynki były jedną propozycją. Ale elity zadawały sobie inne pytanie, znane od starożytności: czy los człowieka jest zdeterminowany całkowicie przez Boga, czy nie?

Jeśli tak, to jesteśmy maszynami, a nasz los jest z góry przesądzony. Nie zmienią tego żadne modlitwy, uczynki, wiara czy Kościół. Doszedł do tego ostry spór między jezuitami a wyznawcami doktryny jansenizmu (od Corneliusa Jansena, biskupa Ypres) głoszącej, że człowiek nie może dostąpić zbawienia własnymi siłami. W wielkim uproszczeniu: janseniści mieli podobne poglądy jak wyznawcy Kalwina. Jezuici bronili katolickiego status quo.

Spór na zachodzie Europy był bardzo ostry i zajmował wiele osób, w tym niepotrafiących czytać i pisać. Pascala początkowo niewiele obchodził. Z czasem nastąpiła u niego zmiana. Jej owocem były „Prowincjonałki”. W nich zaatakował teologię moralną jezuitów i ich rozwiązły sposób życia. Ale jansenistą nie został. Głosił przywiązanie do Kościoła katolickiego.

22 listopada 1654 r.
W tym dniu od godziny 22.30 do wpół do pierwszej w nocy Pascala oślepia coś w rodzaju ognia. Czuje się wyzwolony z ciała. Bóg jest tutaj – myśli. Mdleje. Budzi się o świcie. Bierze wówczas kartkę papieru i pisze. To jeden z najbardziej znanych tekstów, a zwłaszcza następujące zdanie: „Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba, a nie filozofów i uczonych”. Kartkę składa na pół i służącemu każe ją zaszyć pod podszewką swojego kaftana. Kartka została znaleziona dopiero po jego śmierci. Od tamtego momentu wszystkie działania, praca naukowa zostają podporządkowane służbie Bogu. Pascal przeniósł się do opactwa w Port-Royal, gdzie była też jego jedyna miłość, czyli siostra.

Do końca życia zajmował się poszukiwaniem Boga i zgłębianiem natury człowieka. Przez ostatnie cztery lata życia pisał dzieło wydane jako „Myśli” już po jego śmierci. To zbiór refleksji, rozważań człowieka rozdartego. To w „Myślach” znajduje się mądry aforyzm, porównujący człowieka do trzciny, ale trzciny myślącej.

Pytania, które Pascal stawiał, są dziś jeszcze bardziej aktualne. Jako jeden z pierwszych dostrzegł w kruchości ludzkiej natury klucz do zachowań mas. Przewidział, że lęk przed śmiercią będzie prowadził do ucieczki w rozrywki i obojętność.

Był jednym z pierwszych, którzy rozumieli, że pod pretekstem nieobecności Boga człowiek jest w stanie dopuścić się najgorszych czynów. Ale też przestrzegał, że równie ohydnych dopuszczać się może w imię Boże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski