Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy prawo wodne „zatopi” nasze firmy

Włodzimierz Knap
Fot. Slawomir Seidler
Kontrowersje. Rząd chciał kilkadziesiąt razy zwiększyć ceny wody. To wywołało protesty. Władza najpewniej ograniczy swoje plany, ale i tak słono za wodę zapłacimy.

W Polsce dawno nie było projektu, który spotkałby się ze sprzeciwem równie wielkiej liczby branż, przedsiębiorstw i instytucji. Chodzi o Prawo wodne, które chce wprowadzić rząd. Obawy budzi perspektywa ogromnej podwyżki za wodę i ścieki tym, którzy używają jej do produkcji rolnej i przemysłowej.

- Gdyby zawarte w projekcie rozwiązania weszły w życie, byłaby to masakra - twierdzi dr Agnieszka Thier, współwłaścicielka firmy Thier produkującej wodę „Małopolanka Zdrój”.

- Dostalibyśmy potężny cios - prognozuje Hubert Bednarek z Sadowniczej Spółdzielni Handlowej „Łososina”, zajmującej się uprawą jabłek. Identyczne obawy wyraża Barbara Klag, dyrektor Sądeckiej Grupy Producentów Owoców i Warzyw „Owoc Łącki”.

Wzrost daniny za wodę i ścieki to część spraw, które znajdują się w projekcie Prawa wodnego. Rząd liczy, że nowe przepisy, które wejdą w życie od stycznia 2017 r., zasilą budżet państwa blisko 5 miliardami zł rocznie.

Kto oberwie

Przeciw zawartym rozwiązaniom ostro protestują m.in. producenci wód mineralnych, napojów, owoców, warzyw, właściciele stawów rybnych, szefowie elektrowni i elektrociepłowni, firm chemicznych, przetwórstwa spożywczego, browarów, cukrowni, a także branża winiarska i spirytusowa oraz producenci słodyczy i rolnicy indywidualni. Narzekają też samorządowcy. Obawiają się, że stracą duże pieniądze, w tym ok. 7,5 mld zł rocznie z UE (na oczyszczalnie ścieków), bo rząd chce, aby cała gospodarka wodna przeszła w jego ręce.

Ostrzegają, że wprowadzenie gigantycznej podwyżki cen wody doprowadzi wiele firm do bankructwa, ale także do wzrostu cen żywności i prądu. Mocno po kieszeni dostanie każdy Polak.

Zdaniem Andrzeja Gantnera, dyrektora generalnego Polskiej Federacji Producentów Żywności, wiele firm spożywczych nie będzie w stanie wytrzymać drastycznej podwyżki za wodę i ścieki. Zaproponowane w projekcie opłaty są bowiem zdecydowanie wyższe niż obecne. Gdyby obowiązywały taryfy z projektu, nastąpić musiałby 20-krotny wzrost kosztów zużycia wody w zakładach przetwórczych, a ponad 80-krotnie więcej płaciliby producenci wód i napojów.

- Obecnie za 1 metr sześcienny wody do produkcji wody mineralnej płacimy ok. 10 groszy. Nowe prawo wprowadza za tę samą ilość 8,2 zł, co będzie skutkowało ogromnym wzrostem kosztów naszej produkcji - mówi dr Agnieszka Thier. Producenci wody szacują, że gdyby w życie weszły taksy z projektu, 1,5-litrowa butelka kosztowałaby o ok. 1,2 zł więcej niż teraz. Zwracają uwagę, że stawki w projekcie rządowym są ponaddwukrotnie wyższe niż obowiązujące w Czechach i ponad 70 proc. większe niż w Niemczech. Na Słowacji w ogóle ich nie ma.

My wiemy najlepiej

Wszyscy, którzy pomstują na znaczące podwyżki za wodę i ścieki, krytykują tryb pracy nad projektem. Ministerstwo Środowiska nie poddało go konsultacjom społecznym. - Rząd nie powinien przyjmować ustawy w takim kształcie, bo byłaby bezdyskusyjnie szkodliwa dla polskich przedsiębiorców, rolników i skutkowałaby sporym wzrostem cen towarów i usług - przestrzega Gantner.

Krzysztof Pawiński, prezes Grupy Maspex Wadowice, ma nadzieję, że to, „co niesie zapowiedź nowego Prawa wodnego, możemy rozpatrywać jedynie w kategorii żartu, kawału”. Pawiński podaje przykład z własnego podwórka: - Jeśliby przyjąć propozycje resortu, to na zakład produkcyjny Tymbark przypadałoby 30 mln zł różnego rodzaju opłat z tytułu korzystania z wody. Są to kosmiczne liczby oderwane od realiów.

Będzie obniżka?

Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów zapewnia, że opłaty będą wyraźnie niższe, niż są zapisane w projekcie. Mariusz Gajda, wiceminister środowiska zapowiada, że stawki spaść mogą nawet o dwie trzecie, ale nie precyzuje, kogo to obejmie.

- Gdyby zredukowano opłaty o dwie trzecie, to dla wszystkich branż, które „żyją z wody” lub w oparciu o nią, wzrost kosztów byłby i tak duży - uważa Marek Thier, współwłaściciel „Małopolanki Zdrój”. Barbara Klag, szefowa „Owocu Łąckiego”, mówi: - Nie powinno się wzrostem kosztów za wodę obciążać klientów, bo wielu z nich powie „nie” naszym produktom, choćby były najlepsze.

Wiceminister Gajda przekonuje, że nowe prawo ma wymusić oszczędność wody i racjonalne jej wykorzystanie. Minister Kowalczyk podkreśla natomiast, że uchwalenie go jest niezbędne, bo wymaga tego Unia. Kowalczyk twierdzi, że jeśli go nie przyjmiemy, nie dostaniemy ani eurocenta z UE na programy dotyczące gospodarki wodnej, np. na kanalizację czy zabezpieczenia przeciwpowodziowe.

Prawo wodne dotknie też sady oraz browary

Paweł Mucha, rzecznik Ministerstwa Środowiska, nie był w stanie udzielić nam konkretnej odpowiedzi, na jakim etapie jest projekt nowego Prawa wodnego. Tymczasem protesty podnoszą kolejne branże produkcyjne i przetwórcze.

Producenci jabłek obawiają się, że znaczny wzrost cen za wodę może zrujnować wielu z nich. - Lata są suche, wody potrzebujemy dużo więcej niż kiedyś - mówi Hubert Bednarek z „Łososiny”, spółdzielni uprawiającej jabłka. - Nawodnienie 8-hektarowego sadu kosztowałoby 50-60 tys. zł. To bardzo dużo.

Pogorszenia konkurencyjności, a nawet bankructw lękają się cukiernicy. Także Ziemowit Pirtań ze Stowarzyszenia Producentów Ryb Łososiowatych straszy, że stawki za wodę mogą doprowadzić do całkowitego zlikwidowania hodowli ryb w Polsce. Z jego wyliczeń wynika, że nowe opłaty za wodę przekroczyłyby roczne przychody (nie zyski!) gospodarstw rybackich. - W dwa lata zabrakłoby u nas pstrągów i karpi - ostrzega Pirtań.

Nowe prawo wodne uderzy też w browary, powodując zwiększenie kosztów wytwarzania piwa i wzrost jego cen, a kilka tysięcy osób w całej branży i branżach powiązanych może stracić pracę. Lękają się też zakłady spirytusowe, branża, która jest w słabej kondycji finansowej wywołanej podwyżką akcyzy. Podobnie jak przemysł winiarski. Jerzy Kwaśniewski, prezes Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa, mówi wprost: - 80-krotny wzrost kosztów wody byłby katastrofą.

Jednocześnie trzeba pamiętać, że Polska, mimo wielu jezior i rzek, tak naprawdę jest niezwykle suchym krajem i cierpi na poważny brak wody na poziomie podobnym do... Egiptu. W 2015 r. suszą zagrożonych było aż 99 proc. powierzchni upraw rolnych w naszym kraju. Straty w rolnictwie wyniosły ponad 1 mld zł. Dlatego oszczędzanie wody i wzrost jej ceny stanowi cywilizacyjną konieczność, z czego przedsiębiorcy często nie zdają sobie sprawy.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski