Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy sezon dla Unii skończy się jutro?

Jerzy Zaborski
Hokej. Unia Oświęcim w ćwierćfinale play-off przegrała dwa mecze w Tychach z miejscowym GKS, wicemistrzem Polski (1:3 i 1:5) i jeśli polegnie jutro we własnej hali, sezon dla niej się zakończy.

Oświęcimianie chcieli przywieźć z Tychów minimum jedno zwycięstwo, żeby przed własną publicznością mieć komfort grania, czyli nie walczyć pod presją. Wygranie meczu w hali wicemistrza dla jednych byłoby niespodzianką, a dla innych sensacją, skoro w fazie zasadniczej Unia zdobyła tylko punkt kosztem GKS.

W obu spotkaniach tylko do pewnego czasu potrafiliśmy nawiązać walkę z __bardziej renomowanym przeciwnikiem _– tłumaczy Josef Dobosz, trener oświęcimskich hokeistów. – _Potem wszystko pękło. Różne były okresy naszej dobrej gry.

W pierwszym spotkaniu oświęcimianie zagrali rewelacyjnie w premierowej odsłonie. – Jak już mieliśmy okazje bramkowe, to trzeba było je wykorzystać – podkreśla Dobosz. – W konfrontacji przeciwko renomowanemu rywalowi, jakim jest GKS, nie będzie ich wiele. W play-off nie chodzi o piękne bramki. Na to nie ma miejsca. Trzeba do końca atakować bramkarza, bo zawsze może wypuścić krążek. Chłopcy powinni chcieć zdobyć gola. Może być nawet przypadkowy, ale niech będzie.

W pierwszym meczu mogliśmy przegrywać, co zawsze mogłoby wprowadzić w nasze szeregi trochę nerwowości – analizuje Krzysztof Majkowski, II trener GKS. – W drugim meczu nasza dominacja była wyraźniejsza, bo chłopcy ustrzegli się kar. Gra w osłabieniu zawsze kosztuje sporo sił i wprowadza mały bałagan w grze.

Oświęcimianie mało strzelali. W dodatku powielają proste błędy w defensywie. – Wracają stare błędy z fazy zasadniczej, bo zdarza nam się seryjnie tracić gole, po których trudno się pozbierać. W niedzielnym meczu drugą i trzecią bramkę dzieliło 54 s _– uważa Dobosz. – W dodatku okoliczności ich strat są dla chłopców dołujące. W pierwszym meczu drugą bramkę dostaliśmy, mając o jednego zawodnika więcej. Sami musimy ciężko pracować na jedno trafienie, a _tak łatwo pozwalamy się punktować.

Wnioski po dwóch konfrontacjach są dla oświęcimian bolesne. Gdyby mecz hokejowy trwał 30 minut, pewnie byliby w stanie walczyć z ligowym potentatem jak równy z równym i liczyć na zwycięstwo. – Nie ma się co oszukiwać, tyszanie są od nas lepsi pod każdym względem – twierdzi Peter Tabaczek, napastnik Unii. – Pewnie, że w play-off wszystko może się zdarzyć, ale – żeby myśleć o pokonaniu tyszan – musieliby mieć naprawdę swój wielki dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski