Grzegorz Skowron: EDYTORIAL
Przypomnę, że w Polsce nie ma radnych zawodowych. A dieta to nic innego jak zwrot kosztów ponoszonych w związku z wykonywaniem mandatu radnego. Naprawdę trudno będzie mi wskazać radnych (nie tylko sejmikowych), którzy co miesiąc wydają 2,5 tys. zł na dojazdy i telefony związane wyłącznie z pracą społeczną. I nie mam złudzeń, że dla wielu to nic innego jak dodatkowy dochód. Dla wielu – wcale niemały, o czym świadczy odbywający się co cztery lata szturm na listy wyborcze.
Czytaj także: Radni sejmiku nie obradują, ale i tak biorą pełną dietęBardzo często odnoszę wrażenie, że dieta wypłacana jest za bycie radnym. Nie ma większego znaczenia, czy pełni się jakieś bardzo ważne funkcje, czy też jest się szeregowym radnym, czy inicjuje się ważne uchwały lub pracuje nad projektami zgłoszonymi przez innych, czy też tylko podnosi się rękę w tym samym momencie co partyjni koledzy.
Mam świadomość, że karanie za nieobecności może promować właśnie takich biernych, ale przynajmniej zdyscyplinowanych radnych. Wiem również, że uzależnienie wysokości wypłacanej diety od udziału w głosowaniach nie uaktywni tych biernych. Nie może być jednak tak, że ktoś przychodzi na początek sesji, a większość obrad poświęca na zupełnie inne czynności niż wykonywanie mandatu radnego.
Zawsze zastanawiałem się, ilu z obecnych radnych (a może nawet i posłów) zdecydowałoby się pracować dla dobra innych, gdyby samorządowcom zostały odebrane diety (a posłom – uposażenia). Obawiam się, że na takie pytanie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?