Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy to jej klient, czy kochanek? Mąż prostytutki się pogubił...

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Podsłuchana rozmowa źle się skończyła dla małżonków
Podsłuchana rozmowa źle się skończyła dla małżonków archiwum
O związku Barbary i Marka na pewno można powiedzieć jedno: nie było to standardowe małżeństwo. Barbarę można opisać tak: 32 lata, szczupła, dbająca o wygląd. O Marku lepiej milczeć, bo w tej historii to on występuje w roli ofiary. Przynajmniej z punktu widzenia prokuratury.

FLESZ - Płaca minimalna znowu w górę?

Małżeństwem byli kilka lat. Dzieci nie mieli. Barbara pracowała w najstarszym zawodzie świata, składek w ZUS-ie nie płaciła. Wynajmowali mieszkanie w centrum Krakowa, w dużym bloku. Prawie nikt nie zwracał uwagi, że pod jeden z adresów pukają - często po północy - panowie.

Marek doskonale wiedział, czym zajmuje się jego żona. Co więcej, siedział w pokoju obok, gdy jego ukochana przyjmowała kolejnych klientów.

Zarobione przez żonę pieniądze wydawali na życie, zakupy, zachcianki. Marek nigdzie nie pracował, tak się umówili z żoną. Ona dbała o pieniądze, mąż je wydawał.

Koszty pracy żony

Jak to bywa w życiu - są koszty takiego rozwiązania. Koszty w sensie psychicznym, nie ekonomicznym. Bo jak znieść, że za ścianą żona robi te rzeczy z innymi facetami, a mąż wtedy ogląda mecz i popija piwo?

Markowi wydawało się, że sobie poradzi z taką sytuacją, bo nerwy miał jak ze stali, a potrzeby finansowe spore, one grały tu główną rolę.

Grały aż do pewnego marcowego dnia 2019 roku, gdy puściły mu hamulce.

Wszystko zaczęło się od podsłuchanej przez Marka rozmowy z klientem. Mąż Barbary uważał, że rozmawia ona z nim inaczej, czulej

Co się zdarzyło? Ano usłyszał, jak Barbara ściszonym głosem rozmawia przez telefon z jednym z klientów i umawia się na spotkanie. To nie było zwykłe: o której, gdzie, za ile, jak długo, ile numerków, ale takie tam tiu, tiu, tiu, jak z dobrym kumplem.

- To była rozmowa w przyjacielskim tonie - zeznał potem Marek na przesłuchaniu. Po zastanowienia doszedł do wniosku, że dzwoniący musi być kochankiem jego żony. Po prostu gościem, któremu nie chodzi o seks za pieniądze. Gościem, który chce czegoś więcej.
Marek zaczął działać, choć mało racjonalnie. Wziął do ręki śrubokręt i docisnął śrubę w zamku tak, by nie dało się otworzyć drzwi.

Atak męża śrubokrętem

Zaczęła się awantura małżonków, oboje byli zdenerwowani. Barbara nie rozumiała, o co chodzi mężowi, on wściekał się w sprawie treści podsłuchanej rozmowy.

Złapał żonę za gardło, lekko dusił i kilka razy ukłuł ją w szyję śrubokrętem, gdy odwróciła się plecami.

Uciekła do kuchni i sięgnęła po nóż. Awantura trwała w przedpokoju. Barbara krzyczała: „pomocy, policja”, a potem zadała jeden cios nożem w brzuch. Mąż krzyknął z bólu, gdy zainkasował uderzenie.

Tę sekwencję zdarzeń opisali potem sąsiedzi. Najpierw kobiece wołanie o ratunek i okrzyk bólu z męskich ust.

Kłótnia przeniosła się do pokoju i tam Barbara zadała mężowi dwa kolejne uderzenia, jedno w brzuch, drugie, ostrzem po ręce. To było groźniejsze, bo przecięła mu tętnicę łokciową i krew mocno trysnęła z rany.

Marek prosił, by wezwała karetkę, bo nie radził sobie z tamowaniem krwi.

Barbara zignorowała jego prośbę i telefonem zaczęła nagrywać, co się dzieje. Domagała się przy tym, by mąż się przyznał, że to on pierwszy zaczął awanturę i zaatakował ją śrubokrętem. Od tego przyznania uzależniała zawiadomienie medyków. Nagranie było potem dowodem w sądzie.

Wizyta policji

Marek nie poddał się szantażowi. Barbara skoczyła do kuchni, umyła nóż krwi i wsadziła go do zmywarki. Żądała, by mąż wypuścił ją z mieszkania przed przyjazdem policji, bo była poszukiwana. Usłyszała, że Marek telefonicznie sam wezwał karetkę i dyspozytorowi powiedział, że został w mieszkaniu zaatakowany przez nieznanego mężczyznę, który zbiegł.

Barbarze w końcu udało się odblokować zamek i wybiegła na klatkę schodową.

Po chwili na miejscu pojawiła się karetka oraz policjanci. Ranny powtórzył im wersję o nieznajomym napastniku z nożem. Dodał, że żona była wtedy w mieszkaniu, ale wyszła, zapewne po pomoc. Do jej poszukiwania ściągnięto umundurowany patrol. Funkcjonariusze szybko zauważyli Barbarę koło bloku. Nie powiedziała im prawdy. Zaprzeczała, że była w mieszkaniu. Potem zmieniła wersję i wskazała nawet na porzucone na trawie zakrwawione skarpetki. Marek trafił do szpitala, a Barbara do aresztu.

Zarzut: próba zabójstwa

Opowiedziała o przebiegu nocy i nie przyznała się do próby zabójstwa męża, bo taki zarzut jej postawiono.

Przeprowadzono eksperyment, by zobrazować przebieg wypadków. To pozwoliło na precyzyjne opisanie gdzie i co każdy z małżonków robił w krytycznej chwili. Przed sądem Marek, jako osoba najbliższa, odmówił zeznań.

Barbara wyrażała skruchę, żałowała użycia noża, ale przekonywała, że tylko się broniła.

Sąd skazuje

Sąd Okręgowy w Krakowie przyjął, że kobieta odpierała bezprawny atak, działając w warunkach obrony koniecznej. Niemniej przekroczyła granice.

- Ta obrona była niewspółmierna do zamachu - uznał sąd i skazał oskarżoną na cztery i pół roku więzienia. Miała już na koncie dwa wyroki za kradzieże i do wykonania karę grzywny i prac społecznych. To działało na jej niekorzyść. Tak samo jak i to, że uciekła z mieszkania i zostawiła krwawiącego męża bez pomocy. Nie czekała na przyjazd karetki.

Sąd uznał, że Barbara godziła się na jego śmierć, bo zadała mu ciosy w newralgiczne części ciała: dwa w brzuch i jeden w ręce. Miała przy tym świadomość, z Marek użył w stosunku do niej przemocy, ale nie było dla niej zagrożenia życia. Nie chciał jej zabić śrubokrętem. Sama to przyznała podczas eksperymentu w mieszkaniu.

Zdaniem sądu, kobieta nie przekroczyła granic obrony pod wpływem strachu lub silnego wzburzenia, usprawiedliwionego okolicznościami zamachu. To zaostrzało jej odpowiedzialność karną. Policjanci, którzy zatrzymali ją przed blokiem, nie zauważyli, by się bała lub była w nerwach. Racjonalnie podała im za to fałszywą wersję zdarzenia.

Apeluje obrona i prokurator

Od wyroku apelację złożył prokurator i domagał się dla oskarżonej wyższej kary - 9 lat więzienia oraz uznania, że nie działała w obronie koniecznej.

Przecież od ukłuć śrubokrętem miała tylko zadrapania, mąż jej potem nie atakował, a ona wbiła mu nóż - najpierw, gdy byli w przedpokoju, potem jeszcze w innym pomieszczeniu. Zdaniem prokuratury, nie ma więc mowy o żadnym działaniu w obronie, a o zwykłej próbie zabójstwa. Barbara w każdej chwili mogła wyjść z mieszkania. Zamiast tego zadała mężowi trzy ciosy nożem, a z praktyki takich zdarzeń wynika, że człowieka można uśmiercić nawet jednym uderzeniem.

Pijany Marek działał z zazdrości, gdy usłyszał konwersację żony z klientem. Uznał, że rozmawiała z kochankiem

- Oskarżona działała z zemsty, że to na niej spoczywał obowiązek utrzymywania całej rodziny i gospodarstwa domowego - przekonywał prokurator.

Adwokat chciał uniewinnienia klientki i uznania, że działała w pełnej obronie koniecznej i nie przekroczyła jej granic.

- To będący pod wpływem alkoholu Marek działał z zazdrości, gdy usłyszał konwersację żony z klientem. Uznał, że rozmawiała z kochankiem. Wtedy zaatakował, dusił, ukłuł kilka razy śrubokrętem i dopiero użycie noża przez oskarżoną przerwało ten atak - zauważa obrońca. Mąż był więc napastnikiem i powinien się liczyć z ryzykiem doznania uszczerbku na zdrowiu, bo żona działała w emocjach i w strachu.

Zdaniem obrony w takich sytuacjach to osobę atakującą obciąża ryzyko doznania szkody, bo z orzecznictwa wynika, że można odpierać zamach kosztem zdrowia agresora.

W razie nieuwzględnienia tych argumentów obrona wnosiła o łagodniejszą karę dla oskarżonej.

Sąd Apelacyjny w Krakowie wyroku jednak nie zmienił, jest już prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Czy to jej klient, czy kochanek? Mąż prostytutki się pogubił... - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski