Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy youtuber położy flizy i przyjmie poród

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Edukacja. Lekarz? Prawnik? Inżynier? Programista? Nie. Przebojem sezonu jest zawód… niemęczący. Takiego chcą dla swych dzieci rodzice absolwentów gimnazjów.

Jakiej profesji pragną dla swych pociech rodzice tegorocznych absolwentów gimnazjów w Małopolsce? Przebojem sezonu jest „zawód niemęczący”. Taki postulat kierują rodzice do doradców zawodowych i pedagogów.

- Tłumaczą, że całe życie harują jak woły i marzy im się, by ich dzieci miały dużo lżej - mówi Sylwia Olejniczak-Szymańska, doradca zawodowy w Gimnazjum nr 17 w Krakowie, prezes Fundacji „Współpracujmy”.

Według doradców większość młodych nie ma jeszcze w wieku 16 lat pomysłu na życie, natomiast ci, którzy już coś planują, przeważnie chcą być youtuberami lub mistrzami gier komputerowych. Ci pierwsi żyją z umieszczanych w internecie filmików, drudzy zarabiają na turniejach (niezmiennie popularny jest Counter Strike), testowaniu gier, sprzedaży „ugranych” etapów i innych rzeczy będących dla starszych pokoleń czarną magią.

Tymczasem, jak wynika z analiz Małopolskiego Obserwatorium Rozwoju Regionalnego, w naszym regionie potrzeba wprawdzie maniaków komputerowych, ale głównie - wykształconych programistów. W Krakowie równie pożądani na rynku są: betoniarze i zbrojarze, murarze i tynkarze, spedytorzy i logistycy, inżynierowie, kierowcy, krawcy, znający języki księgowi, lekarze, pielęgniarki i położne.

Szkoły kształcące w tych profesjach nie przeżywają jednak oblężenia. Z tabeli przekazanej nam wczoraj przez Wydział Edukacji krakowskiego magistratu wynika, że do najpopularniejszego w mieście technikum (Łączności) trafiło 2020 podań (na 366 miejsc). Drugie miejsce wśród techników zajmują: Elektryczno-Energetyczne nr 9 (992 podania na 112 miejsc) i Komunikacyjne nr 25 (948 na 240 miejsc). Spośród 20 szkół branżowych I stopnia (czyli dotychczasowych zawodówek) tylko pięć ma nieco więcej kandydatów niż miejsc (rekord to 2 osoby na miejsce w szkole nr 10).

Tymczasem do każdego z dziewięciu najpopularniejszych ogólniaków zgłosiło się po 2 tys., a nawet 3,5 tys. kandydatów. Rekord to 15,5 osoby na miejsce w VII LO oraz 15,2 w X LO. Tylko w jednym liceum (XXII) odnotowano mniej wniosków niż miejsc. - Trzeba pamiętać, że każdy kandydat mógł złożyć podania do dowolnej liczby szkół - przypomina Jan Machowski, rzecznik magistratu. Ci, którzy nie dostaną się do wymarzonych ogólniaków lub techników, zapełnią branżówki. - Zostaną po nich budowlańcami, położnymi lub… youtuberami. Tak naprawdę nie wiemy, co będzie za parę lat - przyznaje Sylwia Olejniczak-Szymańska.

Przedsiębiorcy mają olbrzymie problemy ze znalezieniem pracowników. A za kilka lat, z przyczyn demograficznych, na rynek pracy trafi o 30 proc. mniej absolwentów szkół niż dziś. - Tym pilniej trzeba dostosować kierunki kształcenia w szkołach ponadgimnazjalnych i wyższych uczelniach do potrzeb pracodawców - podkreśla Piotr Wójcik z Małopolskiego Związku Pracodawców Lewiatan.

Przedsiębiorcy narzekają, że muszą absolwentów wszystkiego uczyć od podstaw. Przyznają przy tym, że w naszym regionie widać w ostatnim czasie sporą poprawę, bo władze Małopolski wykorzystały znaczne środki unijne na doposażenie i rozwój oraz promocję szkolnictwa zawodowego.

Sęk w tym, by młodzi Małopolanie chcieli się kształcić w profesjach, na które jest duże zapotrzebowanie. Niestety, w przeciwieństwie do Niemiec czy Austrii niewielu absolwentów gimnazjów pali się do tego, by zostać np. budowlańcami. Jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Marcina Węgrzyna z Małopolskiego Obserwatorium Rozwoju Regionalnego, maleje wprawdzie odsetek osób wybierających licea ogólnokształcące, ale jest to nadal największa grupa. W minionej dekadzie do ogólniaków szło 55 proc. młodych, w zeszłym roku było to 48 proc. Do techników poszło 34 proc. (wzrost z 26), a do zasadniczych szkół zawodowych 18 proc. (spadek z 19).

Tymczasem na małopolskim rynku pracy najbardziej brakuje tradycyjnych fachowców, po szkołach zasadniczych lub technikach. W samym Krakowie wybitnie pożądani przez pracodawców są: betoniarze i zbrojarze, murarze i tynkarze, lakiernicy i stolarze, spawacze i ślusarze, spedytorzy i logistycy, inżynierowie z uprawnieniami, kierowcy ciężarówek, krawcy i pracownicy produkcji odzieży, magazynierzy, lekarze, pielęgniarki i położne, pracownicy ds. finansowo-księgowych ze znajomością języków obcych, pracownicy centrów telefonicznej obsługi klienta.

Szkoły kształcące w tych profesjach nie przeżywają jednak oblężenia. W tegorocznym naborze władze oświatowe wyraźnie próbują ograniczyć przyjęcia do liceów, zwłaszcza najlepszych („aby podnieść poziom”), by więcej absolwentów wybrało (?) szkoły branżowe, które od nowego roku zastąpią zawodówki. Nie pokrywa się to jednak z aspiracjami młodych.

Z tabeli przekazanej nam wczoraj przez Wydział Edukacji krakowskiego magistratu wynika, że do wszystkich 20 szkół branżowych w mieście trafiły w sumie 1472 wnioski o przyjęcie. Miejsc jest o połowę więcej. Dużo lepiej wygląda to w przypadku techników - absolwenci złożyli 11 302 podania, w samym tylko Technikum Łączności jest ich więcej (2020) niż we wszystkich branżówkach razem wziętych. W technikach odnotowano ponad 2 kandydatów na jedno miejsce, a w najbardziej obleganych - blisko 9. Tymczasem do dziesięciu najpopularniejszych liceów ogólnokształcących zgłosiło się 26 531 osób! I jest w nich od 10 do 16 kandydatów na miejsce. A ogólniaków mamy w Krakowie w sumie 37.

Doradca zawodowy Sylwia Olejniczak-Szymańska podkreśla, że młodzi powinni mieć możliwość zobaczenia w akcji na żywo murarza, kucharza, dziennikarza, informatyka itp. - Praca wielu osób różni się w rzeczywistości od internetowych opisów. Dziś z braku praktycznych wzorców mechanikami samochodowymi chcą zostać ludzie, którzy w życiu nie ubrudzili palców smarem. Jednocześnie co drugi wierzy, że zarobi furę pieniędzy jako youtuber - komentuje specjalistka.

Andrzej Mielczarek, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych nr 1 w Krakowie, najlepszej budowlanki w Polsce, podkreśla, że nie będziemy mieli dobrych fachowców bez intensywnej współpracy szkół z przedsiębiorcami i na odwrót.

- Kolejnym problemem jest to, że z powodu skrzywienia humanistycznego, widocznego także w obecnych podstawach programowych, marginalizujących fizykę i inne nauki ścisłe, Polsce grozi brak inżynierów i techników, co przełoży się na gospodarkę - ostrzega Jerzy Lackowski, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ, były wojewódzki kurator oświaty.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie? - odcinek 7

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski