"Administracja jest jak niemowlę" - przeczytaj komentarz Włodzimierza Knapa >>
Burza, jaka wybuchła po facebookowym wpisie Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, córki zmarłego w ub. czwartek polityka, budzi uzasadnione obawy, że stołecznej klasie urzędniczej daleko do standardów. Można powiedzieć - ot, jedna z wielu niezręczności, ale można też zadać pytanie o granice urzędniczej indolencji w sprawie, w której nie powinna się ona zdarzyć.
Zacytujmy Romaszewską: "Pani z magistratu powiedziała, żeby przynieść zaświadczenie o przyznaniu orderu Orła Białego. Najlepiej kopię legitymacji. Co prawda towarzyszący mi kolega, Michał, zwrócił uwagę, że lista odznaczonych jest na stronie Kancelarii Prezydenta, ale przyniosę. I o przyznaniu Honorowego Obywatelstwa Warszawy i 7 nominacji senatorskich i legitymację członka Trybunału Stanu...".
Nie dziwmy się temu rozgoryczeniu. Kto jak kto, ale urzędniczka decydująca o pochówkach w Alei Zasłużonych, powinna wiedzieć, kim był Romaszewski. Jej dość pokrętna kazuistyka, że "jeszcze i teraz nie jest pewne, czy prezydent Warszawy wyrazi zgodę na pochowanie w poczesnym miejscu, na początku Alei Zasłużonych, zaraz obok Kuklińskiego, Kuronia", wykazuje wszelkie cechy biurowej małostkowości, która przecież miała odejść w zapomnienie.
Natychmiast pojawiły się głosy, że nie tylko w tym przypadku "Polska urzędnicza" ma problemy z honorowaniem narodowych bohaterów. Że ignorancja w kwestii, jakie zasługi położył Romaszewski dla kraju, nie jest niczym wyjątkowym w światku, gdzie odpowiedni papier i podpis stanowią najważniejszą z honorowanych wartości. Duch Gogola w warszawskim ratuszu jest najwyraźniej w dobrej kondycji.
Na urzędniczy użytek streśćmy pokrótce CV Romaszewskiego, człowieka, który - znów zacytujmy jego córkę - "zawsze był miłośnikiem pojęcia sprawiedliwości i tworzenia sensownego prawa". Od 1977 r. działał w Komitecie Obrony Robotników, wraz z żoną prowadził biuro interwencyjne, rejestrujące przypadki łamania praw człowieka przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL i niosące ofiarom systemu pomoc prawną, a w czasie pierwszej Solidarności szefował Komisji Interwencji i Praworządności. W stanie wojennym szukała go SB, szczególnie zaciekle od chwili gdy zorganizował legendarne podziemne radio Solidarność. Aresztowany w 1982 r. był sądzony w dwóch kolejnych procesach. W więzieniu siedział do 1984 r.
W III RP również zapisał piękną kartę, jako senator kilku kadencji, prezes Komitetu do spraw Radia i Telewizji oraz członek Trybunału Stanu.
Jeden z życiowych epizodów Romaszewskiego wydaje się w świetle tej historii uderzający. Podczas obrad Okrągłego Stołu zasiadał w podzespole zajmującym się ogólnie pojętą reformą państwa. Świadkowie ówczesnych gorących dyskusji wspominają jego apele i wielokrotne nawoływania o to, by w odrodzonej Rzeczpospolitej wychować sprawną, solidnie wykształconą i zwróconą ku obywatelom kadrę urzędniczą. Urzędnicy z etosem, którzy potrafiliby znaleźć się w każdej sytuacji wymagającej taktu - czy to marzenie Romaszewskiego kiedykolwiek się ziści?
"I mnie, i zwłaszcza mamie, czyli Zosi Romaszewskiej, zależy, by ci, z którymi tata współpracował i pomagał przez blisko 40 lat w całej Polsce, przybyli go pożegnać. Bo nie tak znowu wielu zaszczytów doświadczył za życia" - pisze Agnieszka Romaszewska. Nic dodać, nic ująć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?