Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy piszą o swoich kotach: Epitafium dla Olsena (1)

Opr. (MAT)
Archiwum autorki
Leżał wyciągnięty, miękki i ciepły na stosie pościeli i koców, które wietrzyły się na słońcu przed Kuźnią. Lubieżnie mrużył oczy, gdy głaskałam jego jedwabistą sierść, a pazury przednich łap wbijał w poduszkę. Mruczał, okazując w ten sposób szczyt kociego zadowolenia, lenistwa i obojętności dla świata.

Patrząc na tego kota byłam skłonna uwierzyć w reinkarnację. Ciekawe, kim mógł być w poprzednim wcieleniu? To musiał być ktoś wyjątkowy. Może hinduski maharadża? Miał wspaniały pałac, harem i stąd to władcze spojrzenie jego zielono-kocich oczu. A może był tygrysem bengalskim czy pumą? Był wyjątkowo duży, miał wspaniały, niemal kwadratowy łeb i był bardzo łowny. Codziennie przecież układał u moich stóp myszy, ryjówki i krety. Czasem ptaszki, których nie mogę mu darować. Okazywałam wtedy moje „święte oburzenie”. On patrzył mi przepraszająco w oczy (jak człowiek), czując swoją winę nie do końca. Wśród ludzi są jednostki wybitne, wśród zwierząt też. I on był taką wybitną jednostką! Miał na pewno rozum pod swoją kocią czaszką i czujące kocie serce. Tylko mówić nie umiał, ale wydawało się, że lada moment zacznie!

Przyjeżdżałam tu tylko na weekendy, od wiosny do jesieni i na jeden miesiąc wakacji. Kuźnia, mimo rozlicznych zabiegów adaptacyjnych, nie nadawała się do mieszkania w chłodniejszej porze roku. Zjawiał się natychmiast po naszym przybyciu i nie opuszczał aż do wyjazdu. W lipcu spał mi „w nogach’’ przez całe trzydzieści jeden dni! To był największy kot w okolicy! Jak koci gladiator stawał na tylnych łapach, prychając na ewentualnych konkurentów do miski.

Miał już sześć lat i był najstarszym kotem w okolicy. Koty wiejskie nie żyją długo! A jaki był mały na początku. Wyglądał jak nastroszona, futrzana rękawiczka. Ale już wtedy zaskakiwał sprytem i nieprzeciętną kocią inteligencją.

Pamiętam - było piękne, sobotnie przedpołudnie. Przyjechaliśmy z koszykiem pełnym wiktuałów, jak turyści z kreskówki o Misiu Yogi. Zostawaliśmy tu na cały weekend. Górę jedzenia wieńczyły trzy ogromne, usmażone kotlety. Każdy owinięty był w aluminiową folię, a wszystkie umieszczone w przeźroczystym woreczku, mocno zaciśniętym gumką. Koszyk był duży i ciężki. Ustawiłam go w rogu Kuźni na podłodze. Potem wszyscy rozeszli się do swoich zajęć. Mąż chodził po sadzie i z lubością przyglądał się, jak rosną drzewka owocowe, a 13-letni Piotrek przepadł gdzieś u sąsiadów, szukając towarzystwa rówieśników. (cdn)

Dorota Lorenowicz

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 9. Co oznacza słowo "ducka?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski