Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy piszą o swoich kotach. Wspomnienia Kiciusia, kota z Kalifornii (3)

Opr. (MAT)
Fot. archiwum autorki
W pierwszą Wigilię z mamą mieliśmy niespodziewanego gościa. Miauczał na naszej wycieraczce, więc rodzice go wpuścili. To podobno taki zwyczaj, że tego dnia należy gościć potrzebujących.

Szarak wparadował do naszego domu z ogonem na sztorc i od razu zaczął jeść z mojej miski. Trochę mnie to denerwowało, bo zachowywał się jakby był u siebie w domu, a on domu wcale nie miał. Nigdy mi nie powiedział, co się stało z jego rodzicami. Nosił obróżkę z dzwoneczkiem, ale bez imienia i numeru telefonu.

Potem ją gdzieś zgubił. Od tej pamiętnej Wigilii zamieszkał na naszym podwórku w krzakach i zostaliśmy przyjaciółmi. Szarak czekał na mnie co rano na wycieraczce i spędzaliśmy całe dnie razem na przeróżnych zabawach. W tamtych czasach rodzice zostawiali mnie na dworze, gdy jechali do pracy. Gdy wracali słyszałem ich samochód już z daleka i jak dojeżdżali na swoje miejsce do parkowania zawsze tam na nich czekałem. Popołudnia i noce spędzałem z nimi grzecznie w domu.

Wszystko było dobrze, aż tu raptem opuściliśmy nasz cudowny dom rodzinny zupełnie bez uprzedzenia. Ledwo się do niego przyzwyczaiłem, znalazłem sobie grono oddanych przyjaciół, a tu masz, przenosimy się w inne miejsce. Na samym początku musiałem się bić z cudzymi kotami o terytorium, ale poradziłem sobie jakoś. Tylko, że nie było mowy o nawiązywaniu żadnych przyjaźni. Rodzice myśleli, że ja nie mam ochoty wychodzić na całe dnie na dwór, bo tak mi się podoba ten nowy dom, cały usłany białym dywanem, ale tylko częściowo było to prawdą.

Brakowało mi Szaraka i nie miałem z kim się bawić, więc lepiej już było siedzieć w domu, w którym było wiele pięknych miejsc do wylegiwania się na słońcu, a jak miałem ochotę na ciemny chłodek, to szedłem sobie do garażu, bo rodzice zrobili mi drzwiczki pomiędzy domem a garażem. Z czasem polubiłem ten drugi dom, a zwłaszcza ogród, bo nie kosili tam trawy i przez kilka miesięcy w roku miałem tam wspaniałe kryjówki do obserwowania ptaków. Raz mi się nawet udało upolować koliberka i przyniosłem go do domu, ale to się nie spodobało moim rodzicom.

W tym domu znowu zostałem na długo bez rodziców, ale tym razem przychodziła mnie odwiedzać Ciocia Kasia. Polubiłem ją od pierwszego wejrzenia, a jak mi opowiedziała, że właśnie zgubił jej się ulubiony kotek, to tak mi się smutno zrobiło, że chciałem jej to wynagrodzić. Zostaliśmy rodziną na zawsze.

Beata Obidzińska

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 2

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski