W szczytowych partiach grubość pokrywy białego puchu jest na tyle duża, że można spokojnie poszaleć na nartach biegowych. W takim miejscu w samo południe usłyszałem chóralne głosy czyżów. To niewielkie ptaki mniejsze od wróbla z żółtozielonym upierzeniem i czarnymi paskami na skrzydłach.
Łatwiej je usłyszeć niż zobaczyć. Ptaki przysiadły w gęstwinie świerków, skąd usłyszałem charakterystyczne ćwierkanie. Charakterystyczny i trudny do pomylenia z innymi gatunkami chóralny świergot trwający kilka minut. Potem przerwa i znowu koncert. Wpierw myślałem, że ostrzegają się przed drapieżnikiem. Nigdzie na bezchmurnym niebie nie zauważyłem nawet cienia drapieżnego ptaka. Zresztą po chwil liczące ze trzydzieści sztuk stado zerwało się do lotu. Pokonały grzbiet zbocza, po czym wzięły zdecydowany kurs na południe. Czyli ostatni spóźnialscy, którzy do maksimum wykorzystali ciepłą pogodę.
W tym samym miejscu widziałem jeszcze jedną grupę wędrowców. Leciały w kierunku słońca i zobaczyłem jedynie znacznie bardziej okazałe od czyży osobniki. Zapewne nic złego im nie grozi. Im dalej na południe tym mniej śniegu. I nieco cieplej. Łatwo też o pożywienie.
Krotko mówiąc ryzyko dobrze skalkulowane. To już ostatnie chwile. Kto nie ucieknie wpadnie w mroźne łapy Zimy.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?