Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dajcie nam odetchnąć

Redakcja
Wróciłem naładowany energią i optymizmem. Dwa tygodnie w Dubaju, łagodne słońce nad bardzo ciepłym morzem, ożywi w styczniu każdego. Tylko niespokojne spojrzenia na bezchmurne niebo zakłócały idyllę. Trudno było stwierdzić, czy białe smugi kondensacyjne to jeszcze ślady samolotów pasażerskich czy już amerykańskich i irańskich rakiet. Na szczęście wszystko wytrzymało do wyjazdu. Wojnę zdecydowanie lepiej oglądać w telewizorze niż zadzierając głowę na plaży.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Miejscowy "Gulf News” zamieścił całostronicowy artykuł o Polsce, przedrukowany z "Financial Timesa”. Mamy szczęście do warszawskich korespondentów tego doskonałego dziennika. Najpierw Krzysztof Bobiński, teraz Jan Cienski. Zaprezentował Polskę jako świetne miejsce, z szybkim wzrostem, prężną gospodarką i dynamicznymi ludźmi. W Dubaju, gdzie zamarły budowy i panuje nastrój nerwowego oczekiwania, to znakomita recenzja.

Mamy tam dobre papiery. W Emiracie pracuje ok. tysiąca Polaków, głównie świetnie zarabiających specjalistów. Bez jakichkolwiek obciążeń kolonialnych i konfliktów w tym regionie, moglibyśmy robić świetne interesy. Zjednoczone Emiraty Arabskie są punktem przesiadkowym na trasie wielkiego handlu światowego: Azja, Europa, Afryka. Przez port i lotniska przepływają gigantyczne ilości towarów. Znajomi, indagowani, co polskiego jest w sklepach, po długim namyśle wykrzyknęli "krówki”. Dobre i to, ale ambicje mam większe.

Nie ma jednak kto ich spełniać – i kilka dni po powrocie nawet temu się nie dziwię. Zajmujemy się bieganiem w kółko i podstawianiem sobie nóg. Życie publiczne jest jak nasza piłka nożna: nie chce się nawet gwizdać.

Zapaść z lekami refundowanymi kompromituje państwo. Co potrafimy zrobić, jeśli nie jesteśmy w stanie stworzyć banalnie prostych przepisów? Bałagan z lekami to nie wynik złowrogiego spisku koncernów farmaceutycznych, tylko nieudolności durnych polityków i urzędników. Mieli wiele miesięcy na precyzyjne wyszlifowanie każdej literki przepisów – i nic. Ośmieszyli rząd, któremu spada poparcie, zdenerwowali miliony ludzi. Powinny polecieć głowy, ale dawna minister awansowała, na dymisję nowego za wcześnie.

Kulawy system polityczny korzysta z naszego gapiostwa i wyborczego lenistwa. Nie eliminujemy nieudaczników, więc latami plączą się po urzędach. W Polsce nie traci się stanowiska za głupotę, tylko wskutek podpadnięcia szefowi. Trwa więc polityczna hodowla mądrych inaczej.

Niezguły ministerialne otaczają się żałosnymi gabinetami politycznymi. Powinny się składać z politycznych rottweilerów, które wszystko wywęszą i w zębach szefowi przyniosą. Co może przynieść szefowa (25 lat) gabinetu politycznego ważnego ministra, która przedtem pracowała w jego biurze poselskim? Herbatę odpowiednio posłodzoną. Jak się jednak dobrze zakręci, to za 10 lat zostanie wiceministrem.

Konflikt w prokuraturze dramatycznie wybuchł w mediach po dziwnej próbie samobójstwa pułkownika. Nie przyłączę się do chóru kpiarzy, którzy drwią z tej operacji. Pułkownik nie trafił i nie ma znaczenia, czy zadrżała mu ręka, czy miał inny plan. Ujawniony został konflikt w jednej z najważniejszych instytucji państwa. Najpierw prokuratura była narzędziem politycznych manewrów polityków, teraz sama prowadzi gry, uzyskawszy polityczną niezależność. Na zewnątrz, czyli do nas, przekazywany jest obraz bezradnego państwa, w którym nie obowiązują żadne standardy; ani prawne, ani moralne.

Ludzie, którzy chcą działać profesjonalnie, budzą częściej drwinę i krytykę niż poparcie. Mamy ich mniej niż orłów bielików i w przeciwieństwie do nich, nie są chronieni. Radosław Sikorski został hałaśliwe zaatakowany za rozrzutność. Jego ministerstwo wydało 200 tys. złotych na przemówienia, pisane przez zewnętrznych fachowców. Przemówienia, w myśl tej logiki, powinni tworzyć urzędnicy lub najlepiej wygłaszać je "z czapki”. Byle jak, byle co. Przecież i tak nikt tego nie słucha i nic z nich nie wynika. Nie sądzę, żeby mowę w Fulton, którą rozpoczęto "zimną wojnę”, napisał sam Churchill. Wiem, że historyczne wystąpienie w Berlinie Zachodnim ("Ich bin auch ein Berliner”) Kennedy’emu napisał wybitny literat.

Warto zapłacić, żeby być wysłuchanym, cytowanym, żeby osiągnąć ważny cel polityczny. Tanio można najwyżej mówić, że "nikt nas nie przekona, iż białe jest białe”. Później wszystko jest czarne na czarnym.

Politycy często mawiają, jakie to twarde, męskie gry prowadzą. Dla nas jednak nie dmą oni w jerychońskie trąby, tylko wygrywają coś na fujarce, fałszując na dodatek. Anglicy powiadają w takich sytuacjach "please, give us a break” (dajcie nam odpocząć). Niekończąca się szamotanina męczy, irytuje i kosztuje. Dacie odpocząć?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski