Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Ukej: Nie chciało mi się już krzyczeć

Rozmawiał Paweł Gzyl
W żyłach Damiana Ukeje płynie polska i nigeryjska krew
W żyłach Damiana Ukeje płynie polska i nigeryjska krew Fot. archiwum
Rozmowa z wokalistą Damianem Ukeje, o jego najnowszej płycie „UZO”, na której odsłania nowe oblicze swojej muzyki

- Pamiętasz jeszcze „The Voice Of Poland”?

- Pewnie, że tak. Wszystko co robimy w życiu, jest składową tego, co przeżyliśmy. Niby rzadko przypominam sobie to uczucie, kiedy stoję na scenie przy włączonych kamerach, ale jednak co jakiś czas wracam do tych chwil. Poznałem wtedy wiele wspaniałych osób i bawiłem się świetnie.

- Twoja debiutancka płyta dostała nominację do Fryderyka. Poczułeś się wtedy doceniony przez branżę?

- To było w ogóle duże zaskoczenie. Ucieszyłem się, że mogłem pójść na galę, choć wiedziałem, że i tak nic z tego nie będzie. (śmiech) Impreza sama w sobie była jednak słaba.

- No właśnie: jak wypadła konfrontacja Twoich wyobrażeń o polskim show-biznesie z rzeczywistością?

- Jest na plus. Słyszałem wcześniej, że wielkie wytwórnie mają duży wpływ na twórczość artystów. Tymczasem do dzisiaj nie spotkałem się z czymś takim. Poznałem wiele życzliwych osób, które dają mi możliwość tego, co chcę. Od razu po programie padło pytanie z ich strony: „Damian: co robimy?”. Oczywiście proponowano mi, żebym coś wziął z publishingu, ale powiedziałem: „Ważę prawie sto kilo, mam irokeza na głowie, chciałbym więc ryja podrzeć”. No i udało się - pracowałem z producentem Michałem Grymuzą, co dużo mi to dało. Nie robiłem jednak tego, czego nie chciałem robić.

- Po wydaniu zagrałeś trasę koncertową z Comą. Ta znajomość chyba okazała się bardzo ważna dla Twoich późniejszych poczynań.

- Niesamowicie! W liceum zarażałem kolegów i koleżanki „Pierwszym wyjściem z mroku” - a teraz Piotrek Rogucki machnął mi dwa teksty na nową płytę. Cóż - jak mawiał Forest Gump: „Życie to pudełko czekoladek”!

- Co było dla Ciebie impulsem, żeby się zabrać za nową płytę?

- Dwa lata temu śpiewałem na dużej cenie na Woodstocku - i było to spełnienie marzeń. Ale schodząc z tej sceny, czułem, że ciągnie mnie już w zupełnie inną stronę. I nie było w tym żadnej presji ze strony wytwórni. Nie chciało mi się już krzyczeć - mimo, że wiele osób ciągle tego oczekiwało ode mnie. Rezygnacja z rocka nie oznacza jednak zaprzeczenia konsekwencji w moim działaniu. Ta konsekwencja nadal jest - tylko nie w penetrowaniu tego samego gatunku, co kiedyś, ale w wierności sobie. Potrzebowałem jednak trochę czasu, aby dowiedzieć się, w którą stronę chcę dalej podążać. Dopiero z czasem zacząłem wysyłać Universalowi premierowe utwory z napisem: „Tak brzmi nowe Ukeje”.

- Dlaczego zrezygnowałeś z rocka na rzecz niemal folkowych piosenek o akustycznym brzmieniu?

- Dużo rozmyślałem nad tym, co chcę dawać swoim słuchaczom. Chciałem im opowiedzieć o najważniejszych dla mnie sprawach: miłości, wierze, nadziei. Można było to zrobić na różny sposób. Dopiero kiedy poznałem producenta Kubę Mańkowskiego - on pomógł mi zrozumieć, że potrzebuję spokojniejszej muzyki. Poznaliśmy się w klubie Kikut przez Nergala - i zrobiliśmy nawet razem kilkanaście piosenek, które pewnie nigdy się nie ukażą. Potem rozmawialiśmy z Kubą dużo - i kiedy zrobiliśmy pierwszy utwór „Stan nieważkości”, wiedziałem, że to jest właśnie to, czego potrzebuję. Kuba miał duży wpływ na kompozycje, a ja - na aranżacje. Ostatnio napisał o moim nowym albumie na swoim Facebooku: „To najważniejsza płyta w moim życiu”. Dlatego będziemy razem grać te piosenki na żywo.

- Masz nigeryjskie korzenie: dlaczego nie ciągnie Cię w stronę afrykańskiego etno?

- Moim zdaniem są w moich piosenkach echa takiej muzyki - ale podane w nieoczywisty sposób. Zwróć uwagę, że w wielu utworach pojawia się synkopowany rytm, charakterystyczny dla tamtejszych rejonów. Nie chciałem, żeby to było jakieś oczywiste. Jestem mieszkanką dwóch światów - i chciałem to wyrazić w muzyce.

- Bywasz czasem w Afryce?

- Nie mogę. Ten rejon Nigerii, z którego pochodzi mój ojciec, jest niebezpieczny. Ciąży mi to jednak. Póki co - mogłem jedynie nazwać płytę słowem z języka ojca i nasycić piosenki dyskretnymi echami muzyki afrykańskiej.

- Tytuł płyty oznacza „przemianę”. Jak zmieniłeś się od czasu, kiedy poznaliśmy Cię dzięki telewizyjnemu talent-show?

- Ważne stało się dla mnie to, żeby podchodzić do życia w stonowany sposób. Jego sensem jest bowiem odnalezienie równowagi, która sprawi, że będziemy szczęśliwi. A jeśli osiągniemy taki stan - to będziemy w stanie obdarować tym szczęściem wszystkich wokół nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski