Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dane osobowe

Redakcja
Jak się nazywasz? Gdzie mieszkasz? Ile masz lat? A masz rodzeństwo? Taki zestaw - oczywiście na początek - serwowały sobie dzieci przy zawarciu każdej znajomości.

Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

O to samo mniej więcej wypytywali ich rodzice. Każdy uważał to za rzecz zupełnie naturalną, bo zaspokojenie ciekawości nie uchodziło za nic zdrożnego ani niebezpiecznego. Adres większości z mieszkańców miasta można było bez trudu zdobyć, wertując książkę telefoniczną, w której podana była ulica, numer domu - brakowało tylko numeru mieszkania. Ten dało się jednak sprawdzić, idąc pod wskazany adres i czytając nazwiska w spisie lokatorów, który też był ogólnodostępny. Gdy wstępu do kamienic i bloków zaczęły bronić domofony, nazwiska mieszkańców "wyszły na ulicę".
Kiedy przed laty zbierałam informacje do dziennikowej kroniki wypadków, milicjanci - a potem - policjanci, tudzież informacja służby zdrowia, podawała bez najmniejszych problemów dane ofiar nieszczęśliwych zdarzeń: imię, nazwisko, wiek, adres... Na drugi dzień wszyscy dowiadywali się więc z gazety, że ich sąsiad wjechał w drzewo i ze złamaną lewą ręką oraz prawą nogą leży w szpitalu tym a tym.
Uzyskanie tego rodzaju informacji jest w tej chwili niemożliwe, a gdyby nawet udało się ją wydobyć, upowszechnienie groziłoby poważnymi konsekwencjami. Kiedyś z pretensjami (słusznymi zresztą) zjawiła się w redakcji kobieta, której - wyjeżdżający z parkingu samochód znalazł się na zdjęciu. Numery na tablicy rejestracyjnej dało się odczytać, a ona nie życzyła sobie, żeby ktoś wiedział, gdzie ona parkowała. Inna rzecz, że miała uraz, bo wskutek trafienia podobnej fotografii do niewłaściwych rąk, rozpadło się małżeństwo jej przyjaciółki. Tam winna była jednak policja, która na adres właściciela samochodu przysłała zdjęcie świadczące o przekroczeniu szybkości w danym miejscu, dniu, godzinie. I co najgorsze o tym, że małżonka adresata podróżowała w miłym sobie, aczkolwiek nie mężowi - towarzystwie.
I tak doszliśmy do sedna sprawy, czyli tego, czym może grozić... ujawnianie informacji. Inna rzecz, że mając to na względzie, trzeba by było milczeć przez całe życie, bo często okazuje się, że nawet słowa, które mówimy w zaufaniu naszym tzw. przyjaciołom, zostają wykorzystane przeciwko nam. Ale to już nie znak czasów, w których żyjemy, tylko odwieczna, paskudna cecha ludzkiego charakteru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski