Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel "Dusza" Duszyk, raper i były piłkarz Cracovii, rozlicza się w utworze z jedną osobą z klubu. "Wszyscy wiedzą, kogo mam na myśli"

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Daniel Duszyk
Daniel Duszyk Facebook/Daniel Duszyk
Daniel Duszyk, były piłkarz Cracovii, grał w jej rezerwach. Teraz występuje w Nadwiślance Brzeźnica i jest raperem. Ostatnio rozliczył się z przeszłością.

Ostatnio na pańskim kanale na YouTube ukazał się film „Rozliczenie”. Co oznacza ten tytuł piosenki – z kim i z czym się pan rozlicza?
Rozliczenie to słowo, które ciąży w mojej głowie. Rozliczam się z przeszłością. Wyszło jak wyszło w klubie w którym spędziłem całe życie i raczej chcę zamknąć ten etap piłki nożnej. Rozpocząć nowy etap – muzyki, która daje mi satysfakcję. W muzyce odnalazłem to, co dawała mi piłka – adrenalinę, przyjemność z tworzenia jej. Koncerty przypominają mi czas, gdy wychodziłem na boisko. Zawsze oddaję całe serce temu co robię.

Mówi pan „wyszło jak wyszło”. Co się kryje pod tymi słowami?
Pewna historia z panem, który pracuje nadal w klubie. Wszyscy wiedzą, kogo mam na myśli. Powiem tylko - w środowisku piłkarskim nazywany jest „teletabisiem”. Jest jednym z członków zarządu klubu.

Skąd pomysł na taką formę – wyrażenia się w piosence?
Chciałbym ostrzec wszystkie osoby, zwłaszcza młode, by uważały na to, co się dzieje w klubie. Spotkała mnie w nim niemiła sytuacja. Wtedy, kiedy trenowałem z pierwszą drużyną, bo dostałem taką szansę od trenera Wojciecha Stawowego, przez kilka miesięcy jesienią 2012 r. Spytałem trenera, czy mogę liczyć na dofinansowanie ze strony klubu, chciałem odciążyć trochę rodziców, usamodzielnić się. Trener powiedział, że porozmawia z członkiem zarządu, który się tym zajmuje. Zostałem umówiony na spotkanie z wiceprezesem. Usłyszałem, że skoro mi się nie podoba, to mam wyp… Moja odpowiedź była prosta – trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Takie zachowanie osoby, która zarządza klubem, jest nie na miejscu. Byłem młodym chłopakiem, miałem 17 lat. Tym bardziej było to dla mnie bolesne, że całe życie spędziłem w tym klubie.

Od kiedy zaczął pan treningi w Cracovii?
W wieku 6 lat zacząłem treningi w szkółce. Mój tata – Piotr był dwukrotnym mistrzem Polski juniorów – i ja nie wyobrażałem sobie, by grać w innym klubie.

Śpiewa pan, że skupił się pan na piłce, a szkoła poszła na dalszy plan.
Dostałem ultimatum ze strony klubu, że jeżeli nie pójdę do SMS-u Kraków, to nie będę grał w meczach. Szkoła kosztowała 250 zł. miesięcznie. Wszystko musieli opłacać rodzice. Poszedłem tam, do tego jeszcze dochodziły składki na obiady – 240 zł, tak więc koszt był około 500 zł. Dlatego poprosiłem o dofinansowanie. Nie miałem nigdy żadnych pieniędzy z klubu, grałem na statusie amatora. Gdy chciałem odejść, to stwarzano mi problemy, Cracovia żądała za mnie 40 tys. zł., a potem okazywało się, że jednak nie 40, a 120 tys. Była blokada. Po tej sytuacji miałem trenować z rezerwami. Nie było szans się przebić.

Na sezon 2014/2015 odszedł pan do Okocimskiego Brzesko.
Tak, poszedłem na wypożyczenie dzięki pomocy trenera Stawowego. Wróciłem i odszedłem do Orła Piaski Wielkie jesienią 2015 r. też na wypożyczenie. Klub żądał ekwiwalentu za wyszkolenie. Definitywnie odszedłem z Cracovii wiosną 2017 r. do Nadwiślanki Brzeźnica. Ekwiwalent za wyszkolenie wynosił 2,5 – 3 tys. zł. Z tego co wiem, nie były to miłe negocjacje.

Podkreśla pan w swoim utworze determinację, walkę. Wierzył pan, że jednak futbol będzie pańskim zajęciem.
Tak, bo poświęcałem się piłce nożnej w stu procentach. Mam taki charakter, że za wszelką cenę dążę do celu. Głównym moim celem było zdobycie mistrzostwa Polski juniorów, jak mój tata, ale nie udało się. Musiałem szukać alternatywy, by robić coś, co kocham.

Kiedy doszedł pan do wniosku, że nie będzie pan w stanie osiągnąć w futbolu zadowalających pana cellów i trzeba będzie skupić się na muzyce?

W 2016 r. gdy miałem problemy, by grać w Cracovii II.

Może był pan za słaby? Czy jednak była to przyczyna zewnętrzna?

Jeżeli trenuje się pierwszą drużyną, dostaje się szansę od trenera Stawowego, którego uważam za bardzo dobrego szkoleniowca, to jakiś poziom trzeba reprezentować. Wiem, że niektórym trenerem może nie podobać się mój styl grania, bo nigdy nie byłem zawodnikiem technicznym, tylko nadrabiałem ambicją. Byłem takim, który zostawia serce na boisku. Byłem defensywnym pomocnikiem. Potrafiłem zagrać dwa mecze ze złamanymi żebrami, a walczyliśmy o podium i nie chciałem zostawić chłopaków. Zawsze nadrabiałem charakterem i może to spodobało się trenerowi Stawowemu? Może inni szkoleniowcy preferowali inny styl? W każdym razie nic się w klubie nie zmienia, mam znajomych, którzy mają dzieci w grupach młodzieżowych, wychowanków traktuje się dramatycznie. Było np. tak, że byliśmy wyrzucani z treningu z boiska pod balonem, bo wchodziła grupa komercyjna, która za to płaciła, a my musieliśmy iść na mróz…

W piosence śpiewa pan, że: pragnę mieć więcej niż tata. Co zadecydowało, że nie udało się zrealizować marzeń w piłce?

Zlepek wszystkich zdarzeń, które mnie spotkały. Może brakło samozaparcia, by udowodnić coś. Z tym, że nie miałem możliwości, bo ciężko było odejść, mimo że klub mnie nie chciał. Skoro uważano, że jestem za słaby, to nie byłoby tematu, a tak to miałem „pod górkę”.

Została muzyka – traktuje pan ją jako zamiennik futbolu. Skoro nie udało się zrealizować w piłce, to chce pan to zrobić w muzyce?

Tak, jest to dodatek do mojego życia, w którym spełniam się w stu procentach. Robię to w wolnej chwili. Daje mi to satysfakcję.

Kiedy zajął się pan rapem?

Wszystko zaczęło się 2,5 roku temu. A muzyka towarzyszyła mi przez całe życie. Pisałem teksty „do szuflady”. Wiedziałem, że nie będę grał w piłkę, a koledzy z osiedla namówili mnie do tego, bym zaczął coś nagrywać. Dzięki chłopakom z Cristal Amber poczułem, że muzyka to coś, co daje mi ogromną satysfakcję.

Ma pan kanał na YouTube, śpiewał pan na koncertach?

Tak, w „Zaścianku”, także w „Prozaku”. Jestem członkiem zespołu Cristal Amber. Tworzymy grupę, jesteśmy jak rodzina.

Jest pan zawodnikiem Nadwiślanki Brzeźnica. Dają panu radość występy na poziomie klasy A?

Kocham grać w piłkę i robię to, by podtrzymać zdrowy tryb życia. A skupiam się teraz więcej na muzyce. Chciałbym, by ludziom podobało się to, co robię. Chciałbym przekazywać w swoich utworach różne wartości życiowe – by się nie załamywać, dążyć do celu za wszelką cenę, nie zważać na opinie ludzi, którzy próbują wbijać szpilki i próbują rzucać kłody pod nogi. Chciałbym motywować ludzi by spełniali swoje marzenia. By się kochali, wspierali. Muzyka ma łączyć, a nie dzielić. Niech każdy robi to, co sprawia mu satysfakcję. Czy to przyniesie mi pieniądze? Nie nastawiam się na to. Robię to, bo lubię. Widzę, że z biegiem czasu coraz lepiej mi to wychodzi. A „kawałek” który powstał, ma takie znaczenie, że chcę zamknąć okres piłkarski w moim życiu i nie chcę już wracać do przykrych chwil. Może tak miało być, bo teraz nie robiłbym muzyki.

Piłka jest w tej chwili pana hobby?

Tak, mecz raz w tygodniu treningi dwa razy w tygodniu. Pracuję w magazynie w Krakowie i z tego żyję.

Myśli pan, że pański manifest przyniesie jakąś zmianę w Cracovii?

Chciałbym bardzo, by się zmieniło, bo ten klub noszę w sercu i nie chciałbym, by młodzi, którzy trenują, zostali potraktowani tak, jak ja. Chcę ostrzec młode osoby i może dać do zrozumienia głównemu prezesowi, że w klubie dzieje się źle. Chodzę na mecze, kiedyś przychodziłem na sektor VIP. Teraz chodzę w inne miejsce. Dodam, że każdy z byłych zawodników, którzy chce przyjść na mecz musi sobie zapłacić za bilet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Daniel "Dusza" Duszyk, raper i były piłkarz Cracovii, rozlicza się w utworze z jedną osobą z klubu. "Wszyscy wiedzą, kogo mam na myśli" - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski