- Garbarnia w pierwszych siedmiu meczach ligowych straciła dziesięć bramek, a w kolejnych pięciu tylko dwa. Efektem tego jest jej pozycja zdecydowanego lidera w tabeli grupy czwartej.
- Poprawiamy grę w tej formacji. Coraz lepiej wyglądamy pod względem fizycznym - i to się przekłada na grę na boisku. W meczu z Podhalem od początku konsekwentnie wypełnialiśmy założenia trenera. Wszystkie formacje były ustawione bardzo blisko siebie. Pierwsza strzelona bramka nam pomogła. Tro- chę „ustawiła” grę do przerwy.
- W drugiej połowie objęliście prowadzenie 2:0, ale już minutę później straciliście gola...
- Zrobiło się 2:1, rywal poczuł krew i na parę minut musieliśmy się cofnąć. Daliśmy radę, ale nie możemy sobie pozwolić na na taką chwilę dekoncentracji, bo mogło się to inaczej skończyć. Nowotarżanie prezentują dobry futbol. W sobotę szczęście było jednak po naszej stronie.
- Po raz z drugi w tym sezonie dwa gole w jednym meczu strzelili środkowi obrońcy: 17 sierpnia Sole Oświęcim - Pan i Kamil Moskal, a teraz - Pan i Krzysztof Kalemba. To się rzadko zdarza.
- Jesteśmy po to, żeby pomagać drużynie. Nie tylko bronić, ale - jeżeli to możliwe - też „ukłuć” rywala, strzelić bramkę. No i to się znowu udało. Pomogliśmy zespołowi w odniesieniu zwycięstwa i zdobyciu trzech punktów. Na treningach to ćwiczymy.
- To widać. Bo to Pan uzyskał prowadzenie dla swej drużyny po podaniu - z rzutu rożnego - właśnie Kalemby, który potem skutecznie wykonał rzut karny.
- Przy kornerze założenie było takie, że mam iść na dalszy słupek. Krzysiek miał zagrać dochodzącą piłkę, a ja zamknąć akcję. I to się spełniło w stu procentach. Krzysiek idealnie zacentrował, a ja dołożyłem tylko głowę. To była formalność.
- Ma Pan sobie coś do zarzucenia przy straconym golu?
- Nie powinniśmy pozwolić na to, żeby boczny pomocnik rywala w tak łatwy sposób przedostał się do przodu i miał 10-15 metrów pustego pola. Potem dograł do środka i piłka wpadła do siatki. Mamy jednak trzy punkty i jesteśmy w lepszych nastrojach niż ekipa Podhala.
- Pan powinien być w wyjątkowo dobrym nastroju, bo w tym sezonie rozegrał dziewięć meczów ligowych, w tym osiem w pełnym wymiarze czasowym. Spodziewał się Pan, że tak szybko uzyska pewne miejsce w drużynie, skoro w rundzie wiosennej zaliczył zaledwie sześć występów?
- Nie, nie mam pewnego miejsca. O to muszę walczyć na każdym treningu. Straciłem je po 7. kolejce, gdy zszedłem w 24 minucie z boiska. Od tamtego momentu czułem, że będzie mi bardzo trudno wrócić do składu. Powiedziałem jednak sobie, że jeśli na treningu walką i pracą nie pokażę trenerowi, iż stać mnie na to, by mi dał szansę gry, to nie uczynię tego gdzie indziej.
- Mirosław Hajdo nie wystawił Pana do składu w dwóch kolejnych meczach, ale w końcu zaufał i nie zawiódł się na Pana grze.
- W ciągu dwóch tygodni porządnie przyłożyłem się do zajęć. Na każdym treningu staram się poprawiać swoje umiejętności i myślę, że to owocuje na boisku. Gdy nie odpuszczam na treningu, to na meczu też. Myślę, że trener to zauważył. Z każdym dniem będę coraz ciężej pracował i walczył, aby nie stracił do mnie zaufania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?