– Lubi Pan, kiedy kibice są po stronie rywala? Pytam, bo tak właśnie będzie w Monachium, czyli mieście, w którym mieszka Pana najbliższy przeciwnik.
– Lubię, nawet bardzo. Sytuacja, kiedy wszyscy są przeciwko mnie, daje większą motywację, napędza. Tak naprawdę jednak, to na samym końcu w ringu jestem tylko ja i przeciwnik. Krasniqiemu kibice na pewno nie pomogą.
– Ta walka to coś więcej niż tylko możliwość zdobycia dwóch mniej znaczących, od mistrzowskich, pasów.
– Zgadza się. Wygrana otworzy mi drzwi do wielkich walk, nazwisk, a co za tym idzie, dużych pieniędzy. Będzie to w jakimś stopniu eliminator już do mistrzostwa świata WBO. Jest o co walczyć, dlatego ciężko pracuję. To może być przełom.
– Oferta przyszła, bo Niemcy zapamiętali chyba Pana efektowne, ale przegrane starcie z Robertem Wogem i teraz myślą sobie pewnie tak: „Polak znów zrobi show, ale ponownie przegra”.
– Wiem, że taką właśnie mają nadzieję, bo już przymierzają swojego zawodnika do walki o tytuł. Tyle tylko, że ja pojadę do Monachium po to, żeby im te plany pokrzyżować. Zresztą, na pewno to zrobię. Ofertę walki z Wogem dostałem tydzień przed pojedynkiem, a tu mam cały okres przygotowawczy. Będą grubo zaskoczeni.
– Obaw nie ma Pan żadnych?
– Boję się tylko o sędziowanie, bo wiadomo, że jeśli na niemieckich ringach miejscowego zawodnika nie pokona się przed czasem, to ciężko wygrać na punkty. Wystarczy tylko, żeby arbitrzy pokazywali to, co rzeczywiście będzie się dziać w ringu. Resztę zrobię sam. Jestem wysoki, walczę z odwrotnej pozycji. Krasniqi nigdy nie spotkał się z tak niewygodnym i głodnym sukcesów zawodnikiem jak ja.Wierzę głęboko w zwycięstwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?