Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

David w pościgu

Redakcja
Wyścig o Wielką Nagrodę Monaco jest jak regaty w łyżce wody. Mało miejsca na rozwinięcie żagli, na dodatek ciasno i niewygodnie. Trudno się zatem dziwić, że w GP Monaco tak ważne jest wywalczenie pole position. Ten, kto startuje tutaj z pierwszego rzędu, ten zazwyczaj wygrywa.

Na czoło grupy pościgowej za Michaelem Schumacherem po GP Monaco wysunął się David Coulthard.

 W tym roku mieliśmy jednak do czynienia z odstępstwem od tej zależności. Najszybszy na treningach, a co za tym idzie zajmujący najważniejsze pole startowe Michael Schumacher nie wygrał w Monte Carlo, choć do 56 okrążenia wszyscy myśleli, że tak będzie. Niemiec udowadniał swoją wyższość nad rywalami do momentu, w którym jego maszyna nabawiła się kontuzji przedniego zawieszenia. W Monte Carlo tor dotyka dosłownie okalające go bandy i każdy najdrobniejszy nawet błąd ma prawo zakończyć się demolką. Wprawdzie kamery nie zarejestrowały, zaś kanały telewizyjne nie pokazały, aby ferrari Schumachera próbowało konfrontować wytrzymałość swojej konstrukcji ze strukturą barier, ale przecież awarie zawieszenia nie biorą się znikąd.
 Tak czy inaczej z dziesięciu murowanych punktów zrobił się klops, z czego skwapliwie skorzystali rywale. Głównie zaś doskonały David Coulthard ze stajni Mc Larena. To właśnie Szkot zajął miejsce Niemca na czele wyscigu, choć trzeba przyznać, że zasłużył na to w pełni, bowiem tak ambitnego i skutecznego pościgu dawno w F-1 nie oglądano (kilkakrotne bicie rekordu okrążenia).
 W chwili obecnej, po odniesieniu dwóch zwycięstw (pierwsze miało miejsce w GP Wielkiej Brytanii) Coulthard urasta do miana najgroźniejszego rywala Schumiego. Obu kierowców dzieli już teraz różnica zaledwie 12 punktów.
 W nieco gorszej sytuacji znalazł się obrońca tytułu Mika Hakkinen. Kłopoty natury technicznej zepchnęły Fina podczas ulicznej gonitwy w Monte Carlo na odległą 12 pozycję i tylko wrodzonym umiejętnościom i sprytowi zawdzięcza on fakt wywalczenia punktowanej, szóstej pozycji. Tutaj jednak różnica dzieląca kierowcę od lidera tabeli wynosi już 17 punktów.
 Jak niebezpieczne i zdradliwe są dróżki stołecznego miasta Monte Carlo, przekonało się w tym roku kilku możnych F-1. Między innymi Ralf Schumacher i Heinz-Harald Frentzen. Obaj padli na tej samej szykanie, obaj zakończyli jazdę, popełniając ten sam błąd zbyt późnego hamowania i skrętu. Młodszy z Schumacherów ucierpiał nawet podczas zajścia, bowiem mocno kuśtykał, zaś w chwilę po opuszczeniu kokpitu bolida bardzo nerwowo domagał się interwencji lekarza.
 Wciąż nie radzą sobie kierowcy Jordana. Jarno Trulli wywalczył wprawdzie w Monaco drugie miejsce startowe i przez długi czas rozdzielał Schumachera i Coultharada (blokując przy okazji tego drugiego), ale w konsekwencji trudów wyścigu nie wytrzymał silnik w maszynie Włocha. Frentzen natomiast, o czym powyżej, zakończył jazdę na barierce w momencie, kiedy okupował miejsce w ścisłej czołówce wyścigu. Podobnej klęski doznał w Monaco Williams. Po raz drugi z rzędu ani jeden egzemplarz bolida z silnikiem BMW nie znalazł się na mecie Grand Prix.

MH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski