Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawanie daje radość

Katarzyna Hołuj
Wolontariusze „Szlachetnej paczki” z Dobczyc bardzo liczą na to, że „ich” rodziny znajdą darczyńcow
Wolontariusze „Szlachetnej paczki” z Dobczyc bardzo liczą na to, że „ich” rodziny znajdą darczyńcow Archiwum
Dobroczynność. Już dziś otwiera się baza rodzin i osób samotnych, dla których można przygotować „Szlachetną paczkę”. Wolontariusze akcji przekonują, że kto daje coś z sobie, dostaje w zamian coś bardzo cennego. Warto przekonać się o tym osobiście, przygotowując paczkę

Tygodnie przygotowań, czas spędzony na szkoleniach, wypełnianie ankiet, wyszukiwanie rodzin potrzebujących pomocy, wizyty w ich domach i rozmowy z nimi, które miały pozwolić ocenić to czy dana rodzina może być zakwalifikowana do udziału w akcji czy też nie (bo np. jest roszczeniowa). Wreszcie przygotowanie opisów rodzin, które znajdziemy teraz w bazie. - Owszem, zdarzają się chwile zniechęcenia, ale warto - mówi o zaangażowaniu się w akcję Anna Mentel, liderka „Szlachetnej Paczki” w rejonie Myślenice. Jest nią już czwarty rok z rzędu.

- Wolontariat kojarzy się z dawaniem i to prawda, ale połowiczna. Bo my im więcej z siebie dajemy, to tym więcej dostajemy. To taka nieoczekiwana nagroda. Kiedy co roku wnosimy paczki do domu obdarowanej rodziny i widzę szczere wzruszenie i radość, sam czuję jakbym unosił się dwa metry nad ziemią. Ta energia zostaje we mnie przez cały następny rok, do następnego finału - mówi Bogusław Bujas, wolontariusz z rejonu Myślenice.

Przesłanie „Szlachetnej paczki” jest niezmienne od lat - jest nią danie impulsu do zmiany. Bo „Paczka” to dary, bardzo konkretne, a nawet wybrane według potrzeb danej rodziny czy osoby samotnej, ale to też przekaz, że jej los nie jest nam obojętny.

Jak wynika z historii, których wysłuchali wolontariusze od rodzin, które odwiedzili, w wielu przypadkach ich sytuacja materialna pogorszyła się na skutek choroby lub wypadku - któregoś z rodziców, dziecka, a czasem też babci lub dziadka. Takie sytuacje zmuszają do przeorganizowania całego życia, często zwolnienia się z pracy, aby opiekować się chorym lub niesprawnym bliskim. Jeśli do tego dodamy koszty lekarstw czy rehabilitacji, dojazdy do lekarzy, nie dziwi, że wypadek czy choroba mogą diametralnie zmienić sytuację materialną rodziny, która nie tak dawno prowadziła zwykłe życie i nie brakowało jej na podstawowe potrzeby.

Tak zmienił się na przykład los pana Edwarda, który jest jednym z potrzebujących z rejonu Sułkowice. 57-latek był zawodowym kierowcą i radził sobie bez niczyjej pomocy do czasu, kiedy został napadnięty w swoim własnym domu. Następstwem tego były uraz głowy, śpiączka, a potem uczenie się podstawowych czynności od nowa, choć bez odzyskania dawnej sprawności. O powrocie do zawodu nie było mowy, dlatego utrzymuje się z zasiłku. Po odliczeniu comiesięcznych opłat na życie zostaje mu 142 zł. Wśród potrzeb wymienia pralkę „Franię”, kołdrę, poduszkę i jedzenie. Oprócz tego ma jeszcze jedno marzenie. Chciałby jeszcze kiedyś czuć się potrzebnym.

Bez niczyjej pomocy radziła sobie także rodzina pani Marii i pana Andrzeja z rejonu Dobczyc. Jeszcze na początku tego roku nic nie zapowiadało tragedii i małżeństwo z dwójką dzieci żyło jak wiele innych. Ona niedosłyszy, ale w domu zajmowała się opieką nad dwójką kilkuletnich dzieci. On pracował. Aż w czerwcu zdiagnozowano u niego raka. Od tego czasu przeszedł kilka operacji. Na razie nie ma przyznanej renty utrzymują się więc z okresowych zasiłków i świadczenia pani Marii. Mimo pomocy rodziny, która nawet przygarnęła na ten czas młodsze z ich dzieci, ich sytuacja materialna jest bardzo zła. Potrzebują jedzenia, środków czystości i butów na zimę.

Takich historii są dziesiątki. Rodziny te czekają na pomoc licząc, że dzięki niej święta będą faktycznie radosne, a nie przysporzą jeszcze więcej trosk przez fakt, że nie ma co włożyć do garnka albo, że dzieci nie dostaną nawet najskromniejszych prezentów, bo nie ma za co ich kupić.

Z wszystkimi tymi historiami można się zapoznać wchodząc już dziś na stronę Szlachetnej Paczki, do bazy rodzin. Można też oczywiście i jest to jak najbardziej oczekiwane, wybrać rodzinę i przygotować dla niej paczkę. Potrzeby rodzin są różne; w większości to żywność, środki czystości, odzież na zimę, pościel. Te większego kalibru to kuchenki gazowe, biurko, szafa, łóżko. czy węgiel. Darczyńcy w ubiegłych latach już nieraz udowadniali swoją hojność kupując także takie i prezenty.

Są też potrzeby dużo skromniejsze. Starsza, samotnie mieszkająca, bezdzietna wdowa, marzy jedynie o ciepłych pantoflach, podomce, zwykłych szklankach ze spodeczkami i jedzeniu.

Inna starsza pani, która potrzebuje kuchenki gazowej, bo w starej działa jej tylko jeden palnik, dopiero po długich namowach, wyznała wolontariuszom, że przydałby się też proszek do prania i kawa. Obie te rzeczy to jak na jej skromny budżet, ekstrawagancje.

Takie wyznania na długo zapadają w pamięć wolontariuszom. - Duże wrażenie zrobił na mnie chłopczyk, który zbierał pieniądze na trampolinę. Zajęło mu to 3 lata! Miał też ukochaną maskotkę, którą rodzice mu kupili, ale nie nową, tylko używaną - opowiada jedna z wolontariuszek zderzając to ze znanymi sobie z życia codziennego sytuacjami, kiedy sama zastanawia się, co kupić np. chrześnicy, która z zabawek ma już chyba wszystko, czego dusza zapragnie.

Wolontariusze z Sułkowic, które do tej pory współdziałały z Myślenicami, a w tym roku tworzą po raz pierwszy swój własny rejon, wyszli poza granice gminy, do powiatu suskiego. I jak mówi liderka Urszula Woźnik-Batko, było to dobre posunięcie, bo dalej od miasta biedy ciągle jest dużo. W jej „tropieniu” dotarli do mężczyzny, do którego domu trzeba iść godzinę pieszo, bo nie sposób tam dojechać. Jak zatem dostarczyć mu paczki? - Doniesiemy je na pewno - deklaruje pani Urszula.

Dostarczenie paczek 12-13 grudnia będzie finałem i można rzec „wisienką na torcie”. Widok otwierających paczki rodzin, piski radości dzieci, wzruszenie dorosłych to przecież chwile, dla których pracują. Choć nie tylko dla nich. - Niemniej cenne są pierwsze spotkania z rodzinami i rozmowy z nimi. Kiedy mówią o tym, co najważniejsze, nie o karierze, sukcesie, ale o rodzinie, dumie z dzieci, radości z tego, że mają siebie nawzajem. To pobudza do refleksji. Widzę w tych rodzinach… bogactwo. Dla nich bogactwem jest rodzina - mówi Jolanta Listwan, wolontariuszka.

- Dla tych rodzin czasem sam fakt, że ktoś do nich przychodzi i mają komu opowiedzieć o swoim życiu, swoich radościach i troskach to już dużo - mówi Barbara Karcz, liderka rejonu Dobczyc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski