Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Kubacki: Wykonałem dobrą robotę, ale najważniejsza jest zima

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Dawid Kubacki w Klingenthal po kończących letni sezon zawodach FIS Grand Prix
Dawid Kubacki w Klingenthal po kończących letni sezon zawodach FIS Grand Prix www.facebook.com/dawid.kubacki.official
- Do zimy przygotowujemy się już od kwietnia, a letnie konkursy są sprawdzianem pracy, którą się wykonało. Dlatego na pewno przed sezonem czuję spory komfort psychiczny i pewność siebie - mówi Dawid Kubacki, który w świetnym stylu wygrał klasyfikację genaralną FIS Grand Prix w skokach narciarskich.

Tego lata zaskoczył Pan sam siebie?
Trochę tak, jeżeli mówimy o wynikach. Jeśli chodzi o same skoki, to wielkiego zaskoczenia nie było. Wiedziałem, że wykonuje pracę, która przyniesie efekty, tylko nie spodziewałem się, że aż tak dobre.

Pięć zwycięstw w pięciu startach zrobiło na wszystkich wrażenie. Na skoczni czuł Pan, że może wszystko?
Nie, bo nie ma czasu na takie myśli. Zawody to pewien schemat zachowań, do każdego startu podchodzę z takim samym nastawieniem i zaangażowaniem. Stawiam przed sobą zadania: interesuje mnie, co mam zrobić po kolei na skoczni, a nie, jaki osiągnę wynik. Żeby skok był dobry, to do końca trzeba utrzymać koncentrację.

To jednak chyba wielki komfort dla skoczka, gdy nawet pewne błędy – a wspominał Pan o nich często – nie przeszkadzają mu w wygrywaniu.
Zgadza się. Poziom i jakość moich skoków były na tyle dobre, że drobne błędy nie zaważały na odległości. A to oznacza, że ta baza jest w tej chwili bardzo mocna. Mam jednak świadomość, że mogę jeszcze poprawić kilka rzeczy i będę pracował, żeby doszlifować wszystkie elementy układanki.

Na podium stał Pan z myślą, że to wielkie osiągnięcie czy jednak połowa drogi do celu?
Czułem zadowolenie z dobrze wykonanej roboty, tak bym to opisał. Nie było jednak nadmiernej euforii, bo wszystkie starty letnie traktowałem jako etap przygotowań do zimy.

I sezonu olimpijskiego. Wyobraźnia się rozpędza?
Nie podchodzę do tego na zasadzie oczekiwań, uważam, że to nie ma sensu i zostawiam to z boku. Takie myśli o sukcesach, medalach mogą człowieka rozstroić. My do zimy przygotowujemy się już od kwietnia, a letnie konkursy są sprawdzianem pracy, którą się wykonało. Dlatego na pewno przed sezonem czuję spory komfort psychiczny i pewność siebie. Mam poczucie, że system pracy jest dobry i warto się go trzymać.

W skokach z reguły mówi się o cudownych dzieciach, a Pan to taki cudowny, ale 27-latek. Nigdy nie jest za późno, żeby przekraczać swoje granice.
Oczywiście. Nie tylko ja jestem tutaj dobrym przykładem, weźmy choćby Stefana Hulę. Też miał trochę problemów, raz było lepiej, raz gorzej, ale ciężko pracował i doszedł do tego miejsca, w którym jest teraz. Ciągle jest w kadrze A i sobie świetnie radzi. To wynik długoletniej pracy i cierpliwości. Gdy ja miałem 16-17 lat, to skoki różnie mi wychodziły. Gdybym wtedy się poddał, to nic by z tego nie było.

Ten jakościowy, nomen omen, skok to efekt systematycznej pracy czy wiosną wymyśliliście coś całkiem nowego?
Moja droga ku lepszemu zaczęła się ponad dwa lata temu, kiedy zacząłem pracę z trenerem Maciejem Maciusiakiem. Razem mocno zaczęliśmy zmieniać mój styl i już wtedy zaczynało lepiej funkcjonować. W sumie dzięki temu znalazłem się potem w grupie Stefana Horngachera. Tamte zmiany dużo mi dały i teraz to kontynuujemy. W tym sporcie trzeba się rozwijać. A poza tym z każdym konkursem, z każdym rokiem mam coraz więcej doświadczeń i umiejętności. I coraz lepiej wykorzystuję je w czasie zawodów.

Zaczął Pan skakać, tak jak kilku kolegów, na nowych nartach. To też pomaga?
Coś takiego działa bardziej na psychikę, że ma się coś nowego, lepszego. To są narty produkowane przez firmę Fischer, na której sprzęcie skakałem poprzednio. Różnią się detalami, ale nawet między nartami Fischera były drobne różnice, bo to jest kwestia indywidualnych preferencji zawodnika.

Do startu zimowego sezonu zostało półtora miesiąca. Dobrze, że inauguracja Pucharu Świata będzie w Wiśle? To da wam przewagę czy zwiększy presję?
To może być dobre przede wszystkim z tego względu, że wreszcie będziemy mieć pod nosem zaśnieżoną skocznię przed początkiem sezonu. I będziemy mogli spokojnie potrenować bez konieczności wyjeżdżania do Skandynawii czy Austrii. W poprzednich latach śniegu musieliśmy szukać za granicą i to są po pierwsze koszty, a po drugie zmęczenie podróżami i stracony czas, który można przeznaczyć na trening. Dla nas to byłaby komfortowa sytuacja, jeśli udałoby się przygotować przygotować skocznię w Wiśle.

Ma być podobno gotowa na początek listopada. To wystarczy, czy już wcześniej powinniście skakać na śniegu?
Najbardziej komfortowa sytuacja byłaby taka, że już teraz przenosimy się na śnieg i tory lodowe. Wtedy ten trening moglibyśmy zacząć bez problemu, bez pośpiechu. Zobaczymy, jak będzie, wszystko zależy od pogody. W październiku czeka nas jeszcze jedno zgrupowanie, ale na razie nie znam szczegółowych planów. Nudzić się na pewno nie będziemy.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dawid Kubacki: Wykonałem dobrą robotę, ale najważniejsza jest zima - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski