Dbałość o Kraków

Materiał informacyjny Biuro Poselskie Bogusława Sonika
Rozmowa z Bogusławem Sonikiem, Dyrektorem Festiwalu Kraków 2000, posłem do Parlamentu Europejskiego w latach 2004-2014, 2018-2019, Posłem na Sejm VIII i IX kadencji

- Często przedstawia Pan różne pomysły , które nierzadko wzbudzają kontrowersje, ale i tak później są realizowane.

- Kraków to piękne miast bogate w zabytki i zwyczaje, ale zależy mi na tym, by było nowoczesne. Nie musimy wymyślać wszystkiego od nowa, możemy czerpać przykłady z większych, bogatszych, starszych metropolii. Miałem okazję bywać w wielu miejscach, skąd czerpię inspiracje dla części swoich pomysłów. Podchodzę jednak do rzeczywistości zdroworozsądkowo, czerpiąc z dobrych koncepcji funkcjonujących na świecie, ale jedocześnie szukając rozwiązań odpowiadających lokalnym problemom i uwarunkowaniom.

- Czy może Pan podać przykłady?

- O zazielenieniu Alei Trzech Wieszczów mówiłem na długo przed tym, jak pomysł ten podjął Magistrat, podobnie zresztą jak w przypadku City Tree, czyli „sztucznego” oczyszczacza powietrza w postaci panelu z mchem. Wtedy jednak miałem wątpliwości co do ceny takiej inwestycji – 25 tysięcy euro. Podobnie było, kiedy wskazywałem na konieczność mycia ulic jako elementu walki ze smogiem. Początkowo pomysł ten nie spotykał się z ciepłym przyjęciem ze strony miejskich urzędników, ostatecznie jednak, został zrealizowany. Postulowałem także rozwinięcie infrastruktury rowerowej w taki sposób, aby łączyła ona wszystkie dzielnice miasta. Wtedy rower mógłby służyć przede wszystkim jako efektywne narzędzie komunikacji, a nie tylko rekreacji. Takich przykładów jest zresztą dużo więcej.

- Wspomniał Pan o zieleni w Krakowie – z tego, co pamiętam był Pan przeciwko nowemu zagospodarowaniu terenu Zakrzówka.

- Nie byłem przeciwko zagospodarowaniu jako takiemu, ale przeciwko jego pochopnej realizacji, co zresztą później także zauważyły władze miasta. Projekt budowlany różni się bowiem od tego, który pierwotnie został wyłoniony w konkursie, choćby tym, że zakłada mniejszą ilość budynków, a więc pozwolił ochronić więcej terenów zielonych na tym obszarze. Chodzi przecież o to, aby takie inwestycji służyły jak najlepiej zarówno mieszkańcom, jak i środowisku. Obecnie stajemy przed podobnym dylematem – w jaki sposób rozwiązać kwestię kamieniołomu Liban? Mam nadzieję, że włodarze miasta poddadzą ten problem szczegółowej analizie, a ostateczny rezultat okażę się zadowalający, tak jak miało to miejsce w przypadku Zakrzówka. Przechodząc do meritum, kwestie finansowe wstrzymały ingerencje w 20 hektarowy teren kamieniołomu Liban, i dobrze, bo daje to możliwość podjęcia dyskusji co dalej z tym pięknym terenem na który piętno wywarły losy II Wojny Światowej, gdy funkcjonował tam Obóz Karny Służby Budowlanej, znany pod potoczną nazwą Liban. W tym przypadku chciałbym, zaproponować złoty środek. Rozpocząć od inwentaryzacji przyrodniczej, botanicznej i ornitologicznej. Ale chciałbym, by było to także miejsce spotkań, spędzania czasu wolnego, także funkcjonowania gastronomii. Widziałbym tam miejsce do swobodnego wyrażania spojrzenia na świat, artystycznego, politycznego, społecznego. Nawet bez poprawności politycznej, ale też bez przejawów nietolerancji, rasizmu, chamstwa, szczegóły te opisywałby regulamin, ale by można było tam zaprezentować swoją twórczość, malarstwo, rzeźbę, zobaczyć amatorski spektakl teatralny, oglądnąć kino niezależne, posłuchać piosenek, obejrzeć kabaret czy stand-up czy po prostu spotkać się, wyrazić swoje poglądy, zamanifestować. Dobrze by było, żeby tego typu inwestycje były konsultowane z mieszkańcami, ale ich realizacja musi być także poparta solidnym opracowaniem merytorycznym uwzględniającym także perspektywę długoterminową.

- Co ma Pan na myśli?

- Podejmowane plany inwestycyjne, muszą rzecz jasna, odpowiadać na bieżące zapotrzebowanie miasta i realizować cele niezbędne z perspektywy jego rozwoju. Nie możemy jednak zapominać o tym, co później. Chodzi o to, żeby przeprowadzić ocenę skutków realizacji danej inwestycji w perspektywie 10 czy 20 lat i zastanowić się, czy jej potencjalny pozytywny wpływ teraz jest wart komplikacji, często związanych z wysokimi wydatkami, później. Należy szukać takich rozwiązań, które pozwolą zrealizować oczekiwania mieszkańców i potrzeby miasta teraz, ale także umożliwią jego rozwój w przyszłości. Spójrzmy na projekt wybudowania w Krakowie metra. Dziś podnoszone są głosy, że nie jest ono potrzebne, ponieważ Kraków jest skomunikowany tramwajowo i autobusowo. Jednak w perspektywie kilku lat, przy tak dynamicznym rozwoju metropolii krakowskiej, jak obecnie, jego budowa okaże się niezbędna. Już teraz mieszkańcy Szwoszowic, którzy skorzystali z programu Mieszkanie Plus, skarżą się na to, że poranny dojazd do pracy czy szkoły trwa zdecydowanie zbyt długo, bo przepustowość komunikacji miejskiej jest zbyt niska. Takich problemów będzie z czasem przybywało. Przy okazji chciałem przypomnieć moją propozycję budowy estakady nad rondem Matecznego.

- To w jaki sposób widzi Pan strategię rozwoju miasta?

- Przede wszystkim, należy dbać o architekturę i harmonijny ład przestrzenny. Niezwykle istotne jest praktyczne przełożenie rozwoju miasta na jakość życia mieszkańców, np. na ułatwienia komunikacyjne, ale powinno się to odbywać z poszanowaniem tradycji miasta. Na prawdę ważne są detale – dążąc do rozwoju miasta, dobrze, żeby „Kamienica pod Złotym Słoniem” pozostała „Kamienicą pod złotym słoniem”. Nawiązuję tu do jednej z moich ostatnich interwencji w sprawie słonia, który zniknął – a raczej, jak się okazało, poddawany jest aktualnie rewitalizacji. Troska o detale nie jest zresztą bezpodstawna - Matka Boska na blasze, która jeszcze 15 lat temu zdobiła fasadę kamienicy przy Placu Wszystkich Świętych 8, miała zostać poddana konserwacji, ale nigdy nie wróciła na swoje miejsce. Należy dokładać starań, aby stare witraże czy i inne detale architektoniczne, były restaurowane zgodnie z duchem oryginału, ale warto także tworzyć przestrzeń dla kultywowania krakowskich tradycji innych niż architektoniczne. W Pawilonie Wyspiańskiego chciałbym widzieć miejsce, w którym – na przykład krakowskie korale chlebowe. Słyszał Pan kiedyś o tym?

- Nie.

- No właśnie. Takie miejsce otworzyłoby przestrzeń do zapoznawania się ludzi, zwłaszcza młodych, z pięknymi tradycjami naszego miasta, które obecnie są już trochę zapomniane. Podobnie sprawa ma się z zasłużonymi mieszkańcami Krakowa zasługującymi na upamiętnienie. Na przykład niezwykle zasłużona, ale i zapomniana polska, krakowska tenisistka, Jadwiga Jędrzejowska. Postać Jędrzejowskiej od najmłodszych lat związana była kortami tenisowymi, obok których się wychowała. Mieszkała tuż obok kortów krakowskiego Akademickiego Związku Sportowego w Parku Krakowskim. Pochodząca z biednej rodziny, Jadwiga od dziecka czuła pasję do gry w tenisa. Zaczęła grać, aby pomóc finansowo rodzinie. W wieku 13 lat była już członkinią AZSu. Grała głównie z chłopcami, stąd wyrobiła sobie mocny forhend. Młoda Jadwiga szybko pięła się na szczyt. Już 1929 roku reprezentowała Polskę na zawodach w Budapeszcie. Potem szła jak burza. Była nie do zatrzymania. Zdobywała uznanie na całym świecie, w tym u Gustawa V, króla Szwecji, a także po krótkiej kłótni - u Charliego Chaplina. W USA przywitano ją jak gwiazdę filmową. Dramatycznym momentem w karierze Jędrzejowskiej była II wojna światowa. Okupanci najpierw próbowali odebrać jej trofea. Nie chcąc grać pod barwami III Rzeszy, otworzyła kawiarnię sportowców wraz z kolegami z branży. Jednak i ten pomysł zniweczył okupant. Całą okupację przepracowała jako kelnerka. Przeżyła Powstanie Warszawskie. Po wojnie zamieszkała w Katowicach, gdzie trenowała w klubie Baildon. Pozostała aktywną zawodniczą do 40 roku życia. Zmarła w 1980 roku. Pochowano ją w Krakowie, na cmentarzu Rakowickim. Ta wybitna krakowska gwiazda tenisa zasługuje na wyjątkową pamięć w swoim rodzinnym mieście.

- Wspomniał Pan o polskiej tenisistce uznanej na całym świecie, więc wyjdźmy poza Kraków. Czy jest coś, co chciałby Pan zrobić dla Polski w przestrzeni międzynarodowej?

- W polityce, której poświęciłem lata, przyświecają mi dwa główne cele. Po pierwsze, by polityka była realna, możliwa do zrealizowania i bazowała na krytycznym podejściu do rzeczywistości i wpływała na tę rzeczywistość w drobnych sprawach lokalnych jak i determinujących realia Wspólnoty Europejskiej. Nie jestem przeciwnikiem odważnych, śmiałych postulatów i dążeń, ale istotne jest dla mnie, aby były one możliwe do urzeczywistnienia. Po drugie, czynię starania by pomagać innym, działać na rzecz ludzi i w ich interesie. Dlatego proponuję, by zadbać o interesy ofiar niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. Szacuje się, że w czasie drugiej wojny światowej, w latach 1939-1945, na Polakach i Narodzie Polskim popełniono 50 tys. zbrodni w 20 tys. miejsc kaźni, a więzieni byli oni w 5877 obozach, podobozach, oddziałach roboczych, gettach i więzieniach. Na 100 osób zesłanych do obozów koncentracyjnych, tylko 10 dożyło końca wojny, a 5 z nich żyło jeszcze przez co najmniej 20 lat. Budowę komór gazowych rozpoczęto już w 1941 roku Zamordowano w nich co najmniej 3 mln osób. Pierwsza komora funkcjonowała w KL Auschwitz-Birkenau. Katorżniczą pracę więźniów wykorzystywał niemiecki przemysł chemiczny, górniczy, hutniczy, budowlany i zbrojeniowy. Według aktualnych szacunków, wymordowano ponad 5,2 mln obywateli państwa polskiego, a liczba ludności kraju po zakończeniu wojny zmniejszyła się o ponad 11 mln. Mimo tej hekatomby, nasz kraj nie otrzymał odszkodowań. Pomoc, która była wypłacana dla Polski, miała charakter pomocy humanitarnej, jak chociażby pomoc dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych – 100 mln marek niemieckich w 1972 roku czy wsparcie wypłacane przez Fundację Polsko-Niemieckie pojednanie w kwocie 500 mln marek niemieckich, a z Fundacji Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość przeznaczono ponad 1,8 mld marek niemieckich. Same Stany Zjednoczone, na mocy umowy o odszkodowaniach dla ofiar prześladowań nazistowskich z roku 1995, otrzymały 3 mld marek., a budżet Fundacji Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość wynosił 10 mld marek. Reasumując, środki finansowe od rządu niemieckiego, które otrzymaliśmy, po pierwsze nie mogą być uznane za odszkodowanie, na co wskazują kwoty i brzmienie dokumentów, a po drugie, stanowią mniej, niż 1% sumy przeznaczonej przez Republikę Federalną Niemiec na wypłatę odszkodowań dla obywateli krajów Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych i Izraela. Dlatego chciałbym przede wszystkim czynili starania o uzyskanie odszkodowań dla ofiar drugiej wojny światowej i ich rodzin, co jest bardziej realne i trafi bezpośrednio do poszkodowanych, a w dalszej kolejności, domagać się reparacji od Niemiec i Federacji Rosyjskiej.

- Zaczęliśmy od kontrowersyjnych pomysłów, więc i tym zakończmy – jaki jest pomysł, który Pan popiera, ale jest w Pana opinii na tyle kontrowersyjny, że nie zgłasza go Pan publicznie?

- Wycinka części drzew w Lesie Wolskim. Wiem, że brzmi to dość nietypowo, ale proszę pozwolić, że wyjaśnię. Chodzi mi tylko o drzewa, które zasłaniają fragmenty zabytkowych fortyfikacji Twierdzy Kraków. Otworzyłoby to perspektywę na forty i Kopiec Kościuszki, umożliwiając mieszkańcom i turystom jego podziwianie podczas spacerów na łonie natury. Wcześniej podziwianie zabytku w pełnej okazałości było możliwe, ale w miarę, jak las rósł, zasłonił ten widok. Chciałbym więc po prostu przywrócić poprzedni, w mojej opinii bardziej korzystny, stan rzeczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski