Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

De Press: "Block To Block"

Redakcja
14.04.1954 r., na Orawie, w Jabłonce, urodził się Andrzej Dziubek. Jego mama z pochodzenia była Węgierką, tata zaś góralem, który w czasie wojny działał w AK (m.in. przerzucał ludzi na Węgry), po wojnie był aresztowany przez Rosjan i uciekł im z więzienia w Nowym Sączu, a w PRL-u ukończył medycynę i - jak myślał jako nastolatek jego syn - ze strachu przed komunistami zapisał się do PZPR.

Jerzy Skarżyński "Radio Kraków": NIEZAPOMNIANE PŁYTY POLSKIEGO ROCKA (10suplement)

Młodzieńczy bunt, poczucie braku wolności i... chęć zostania zawodowym hokeistą w NHL sprawiły, że młody Dziubek w trzeciej klasie liceum uciekł w grudniu 1970 r. z Polski najpierw do naszych południowych sąsiadów, a później do Austrii. Tam, po pobycie na tzw. kwarantannie, trafił do obozu dla uchodźców, pracował w fabryce, gdzie w wyniku wypadku, przyszły basista, stracił w niej trzy palce u lewej dłoni i starał się o możliwość wyjazdu do Kanady. Jednak, ponieważ nie miał żadnego zawodu, spotkał się z odmową. Dopiero w kwietniu 1971 r. zaproponowano mu wyjazd do Norwegii. Trafił do Oslo, gdzie z czasem skończył szkołę artystyczno-rzemieślniczą, a później ASP. Pod koniec lat 70. Dziubek założył (podobno) pierwszą norweską grupę punk-rockową - Pull Out, a potem, w roku 1980, wraz z gitarzystą Jornem Kristensenem i perkusistą Ole Snortheimem - formację De Press. Aha i jeszcze jedno. Otóż, na potrzeby miejscowego rynku artysta używał pseudonimu Andrej Nebb (Nebb - to po norwesku dziób). Po kilku miesiącach świetnie przyjmowanych koncertów, najpierw na rynek trafił debiutancki singielek nowego zespołu - "Pond", a w 1981 r. jego pierwsza płyta długogrająca - właśnie "Block To Block". Dzięki nowatorstwu zawartej na niej muzyki i niesamowitej energii, z jaką ją zagrano, De Press błyskawicznie stał się bardzo popularny, a album zyskał status jednego z najważniejszych w całej historii norweskiego rocka. Sprzedawał się świetnie.

Pora najwyższa, aby zająć się zawartością "Block To Block". Przede wszystkim podstawowe wyjaśnienie. Otóż, to, co znalazło się na tym krążku, to urocze i brawurowe połączenie artystycznie przetworzonego, już nieprostackiego punka i... polskiej muzyki góralskiej. Ten mariaż chwilami jest bardziej ewidentny - np. w rewelacyjnym "Bo jo cie kochom" i w dynamicznym "On Top", a kiedy indziej mniej zauważalny - np. w obsesyjnym "Kejk". Momentami wyłapuje się też ślady tak bardzo wtedy popularnej w Anglii tzw. cold wave (zimnej fali), a więc brzmień kojarzących się z Joy Division. Co ciekawe ten LP można nazwać... kosmopolitycznym, bo mamy na nim utwory śpiewane po angielsku, po polsku i po... rosyjsku ("Kalhoz", "Tavarish").

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski