Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debiut w deszczu i błocie

Rozmawiał Marek Długopolski
Szymon Kornicki (32 lata): – Do mety Rajdu Portugalii dotarliśmy na szóstym miejscu w klasie, a więc w środku stawki. I to w debiucie.
Szymon Kornicki (32 lata): – Do mety Rajdu Portugalii dotarliśmy na szóstym miejscu w klasie, a więc w środku stawki. I to w debiucie. FOT. DRIVE DMACK FIESTA TROPHY
Rozmowa. Szymon Kornicki, krakowski kierowca rajdowy, opowiada o pierwszym starcie w mistrzostwach świata, stresie i piekielnie trudnym zapoznaniu z szutrami w Portugalii.

– Co dla debiutanta było w Portugalii najtrudniejsze?

– Zapoznanie z trasą.

– A nie rajd?

– Aby opisać niektóre odcinki trzeba było wstawać o godz. 4. Było jeszcze ciemno. W samochodzie spędzaliśmy nawet 14 godzin. W tym czasie nie można było sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji. Każdy błąd mógł nas drogo kosztować, byłby prostą drogą do wypadku.

Musieliśmy się też wykazać nie lada sprytem, by zmieścić się w limitach czasu, przejechać odcinek bez przygód, a także uniknąć spotkania z mundurowymi i ich radarami. Po takim dniu byliśmy potwornie zmęczeni. Cofam wszystkie złe słowa, które kiedykolwiek wypowiedziałem pod adresem organizatorów rajdów w Polsce.

– Natura też nie pomagała...

– Opady deszczu były tak obfite, że niektóre odcinki stały się nieprzejezdne, zamieniły się w błotną breję, a w wielu miejscach woda przelewała się przez maskę rajdówki. To był horror.

– Zamierzaliście pokazać na co was stać?

– Nie, przed rajdem założyliśmy z moim pilotem Przemkiem Mazurem, że pojedziemy bardzo ostrożnie. I konsekwentnie realizowaliśmy ten plan. Chcieliśmy zaliczyć „czysty” rajd, by mieć dobre otwarcie. Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, aby w pierwszym starcie „wypakować”. Pojechaliśmy zdecydowanie wolniej niż moglibyśmy.

– Traciliście ponad dwie sekundy na kilometrze do liderów poszczególnych odcinków...

– OK, to prawda. Zakładaliśmy jednak, że nie będziemy się napinać, nie będziemy szarżować. Chcieliśmy przejechać wszystkie odcinki, by poznać ich specyfikę, przyzwyczaić się do nowego auta, zebrać jak najwięcej doświadczeń. Cieszę się, że udało nam się utrzymać równe tempo i nerwy na wodzy.

– Były przygody po drodze?

– Niewiele. Ani razu nie opuściliśmy drogi, choć ze dwa razy ratowaliśmy się w ostatniej chwili. Złapaliśmy jednego kapcia. Gdzieś coś się zgięło. Nie wróciłem bardziej siwy z Portugalii, choć muszę przyznać, że był to najtrudniejszy rajd w mojej karierze.

– Jak układała się współpraca z pilotem?

– Fantastycznie. Przemek ma olbrzymie doświadczenie, choć jest niewiele starszy ode mnie. Jest perfekcjonistą. Do mojego opisu potrafi wprowadzić poprawki, dzięki którym zyskujemy czasem parę, a czasem kilkanaście sekund na odcinku. Z opisu trasy potrafi wycisnąć wszystko co się da.

– W ilu rundach mistrzostw świata będziecie jeszcze startowali?

– W planach mamy jeszcze rajdy w Polsce, Finlandii, Niemczech i Francji.

– Będziecie walczyli o pierwsze miejsce w pucharze Drive DMACK Fiesta Trophy?

– Chcemy wygrywać i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby tak się stało. Jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że nasi rywale są bardzo mocni.

– Jest Was dwunastu. Macie takie same samochody?

– Krakowski oddział M-Sportu, który zajmuje się obsługą pucharu, dba o tzw. zasadę równych szans. Wszystkie rajdówki mają więc takie same parametry silnika, ustawienia... Kierowca może regulować tylko sztywność amortyzatorów i ciśnienie w oponach. I to jest sprawiedliwe, bo tylko w ten sposób można wyłonić najbardziej utalentowanego i najszybszego kierowcę.

– Jaka jest stawka tego boju?

– Siedem startów w MŚ fordem fiestą r5. W tej chwili staram się jednak o tym nie myśleć. Nie chcę, aby chęć zwycięstwa „zabiła” rozsądek.

– Czy w Rajdzie Polski pojedzie Pan szybciej?

– Mam nadzieję, że nie dam się ponieść emocjom…

– Planował Pan wcześniej starty w MŚ?

– Nie. Z Przemkiem Mazurem mieliśmy w tym sezonie jeździć w Czechach. Gdy jednak dowiedzieliśmy się, że M-Sport organizuje Drive DMACK Fiesta Trophy, postanowiliśmy porównać budżety obydwu cykli. Niewiele się różniły.

– Co zaoferował M-Sport?

– Podstawia forda fiestę r2 na pięć rund MŚ. Zajmuje się organizacją serwisu, cate­ringiem, a także wszystkimi innymi sprawami. To oszczędza mnóstwo czasu i pieniędzy. My mamy tylko dolecieć na miejsce i znaleźć sobie nocleg w hotelu.

– Wybór był więc tylko jeden?

– Każdy kierowca rajdowy marzy przecież o tym, aby sprawdzić swoje umiejętności w MŚ. Nie zastanawialiśmy się więc długo, bo drugiej takiej szansy mogło już nie być. Złożyliśmy aplikację, przeszliśmy selekcję, i startujemy w fieście.

– W Portugalii spotkaliście się z Robertem Kubicą i Maciejem Szczepa­niakiem. Co radzili?

– I Robert i Maciek podkreślali, abyśmy do rajdu podeszli spokojnie, żebyśmy się nie napalali. Zastosowaliśmy się do ich rad, i być może dlatego dojechaliśmy do mety.

– A jak ocenia Pan starty Ku­bicy? Pech go nie opuszcza...

– Robert jeździ pod dużą presją. Część kibiców ma wielkie oczekiwania. Zapominają często, że to jego pierwszy sezon w WRC, a rywalami są najlepsi zawodnicy świata, którzy za kierownicami rajdówek spędzili lata. Musi więc jechać na limicie, a wtedy zdarzają się przygody… Robert jest jednak niesamowicie szybki. To rajdowy diament. Trzeba dać mu tylko trochę czasu, a będzie błyszczał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski