Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deep Purple "Fireball"

Redakcja
Co interesujące, jedna z najważniejszych i najbardziej wpływowych grup w dziejach powstała na zamówienie. Było bowiem tak, że w 1967 r. pewien młody człowiek nazywający się Tony Edwards wymyślił sobie, że spróbuje się dorobić jako... menedżer formacji rockowej. Tyle tylko, że nie miał żadnych podopiecznych.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (44)

I wówczas na jakimś przyjęciu los zetknął go z byłym perkusistą oraz wokalistą The Searchers - Chrisem Curtisem. Zapewne po spożyciu obaj panowie postanowili połączyć siły, co w praktyce oznaczało, że Chris miał się zająć montowaniem zespołu, a Tony jego działalnością, finansami itp. Nie wdając się w szczegóły, wspomnę tylko, że w skład rodzącej się grupy weszli: Jon Lord (organy), Ritchie Blackmore (gitara), Nick Simper (bas) i Ian Paice (perkusja). I gdy wyglądało, że skład formacji jest już ustalony, jej instrumentaliści zastrajkowali, twierdząc że... nie będą pracować z mającym poronione pomysły Curtisem. W efekcie frontmenem kwintetu został Rod Evans. W 1970 r. nastąpiła historyczna zmiana składu, w wyniku której w Deep Purple (bo o nich mowa) pojawili się dwaj muzycy z Episode Six - wokalista Ian Gillan i basista Roger Glover. Nowy układ najpierw dał światu album "Concerto For Group And Orchestra", a zaraz potem "In Rock". W 1971 r. Purpura nagrała kolejny - "Fireball".

Start! "Fireball" zaczyna się z energią równą najpotężniejszym wyładowaniom w atmosferze. Nie ma co się dziwić, bo to czas utworu tytułowego. Grają (szalejący Ian Paice'a) w mega tempie, a Gillan śpiewa jak strzelający słowami karabin maszynowy... W 3 i 1/2 minuty później zaczyna się motoryczny i obsesyjny temat "No No No". Mało hałasu, dużo doskonałych partii solowych (Blackmore gra długimi "skrzypcowymi" frazami, a Lord - jak w "Child In Time" - pojedynczymi, oderwanymi dźwiękami) i szalenie precyzyjna sekcja. Gillan, jak Gillan - mistrzowski! Trójka to rewelacyjne "Demon's Eye". Wspaniały riff, wciągający rytm, świetna melodia i takież sola. Po tym monolicie pojawia się niespodzianka, stylowo odstające od reszty materiału - "Anyone's Daughter". Fortepian sute, gitara slide i pełen wyczucia śpiew. Urocze! Następne trzy utwory to dawna druga strona analoga. I tak, najpierw mamy monotonnego, idącego uparcie do przodu "Muła" ("The Mule"), potem jeden z najwspanialszych tematów w całej dyskografii Deep Purple - "Fools" (Blackmore sprzężeniami gitary imituje brzmienie wiolonczeli) oraz zamykający całość dynamiczny i wręcz natrętny rytmicznie - "No One Came". Niech mnie piorun trzaśnie - pyszna płyta!

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski