Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Demony polsko-żydowskiej przeszłości

Urszula Wolak
„Demon” w reżyserii Marcina Wrony wchodzi do kin 16 października.

Tworzenie kina było dla niego totalnym zanurzaniem się w materię filmu i świat w nim przedstawiony. Ostatni „Demon” był dziełem szczególnym, któremu twórca poświęcił lata poszukiwań, temat w nim poruszony odwoływał się bowiem do złożonej tradycji żydowskiej - ducha dybuka, który jako niespokojna dusza wraca na ziemię, by rozliczyć się z przeszłością. Marcin Wrona, jako drugi zasłużony dla polskiej kinematografii twórca - po Michale Waszyńskim, spotkał się więc na planie z dybukiem. Dla obu filmowców było to spotkanie szczególne.

„Dybuk” Waszyńskiego - mistrza polskiej komedii międzywojennej - wpłynął na całą jego późniejszą twórczość, która stała się dojrzalsza, mroczna, skupiona na wewnętrznych stanach bohaterów. Dziś jego „Dybuk” jest też najdłużej wyświetlanym filmem na świecie (można go oglądać non stop w Muzeum Żydów w Berlinie). Uznaje się go również za dzieło prorocze, antycypujące Holocaust.

Legenda „Dybuka” była dobrze znana także Marcinowi Wronie, który scenariusz swojego filmu, podobnie jak Waszyński, oparł na literackim pierwowzorze autorstwa Szymona Anskiego. - Dla Żydów znaczy tyle co „Dziady” Adama Mickiewicza dla Polaków. Postanowiłem połączyć w filmie te dwa światy, zauważając, że tradycja duchów, zabobonów i guseł jest dla nich elementem spójnym. Mickiewicz intensywnie czerpał przecież inspiracje z judaizmu - opowiadał nam Marcin Wrona, kiedy kończył pracę nad „Demonem”.

W kontekście Waszyńskiego mówi się przede wszystkim o znaczącej zmianie światopoglądowej, jaka zaszła w nim pod wpływem zgłębiania tradycji dybuka, w przypadku Wrony na recepcję jego „Demona” z pewnością wpłynie samobójstwo reżysera, które popełnił dwa dni po polskiej premierze filmu w Gdyni. - Długo nie mogłem rozpocząć prac nad filmem. Cokolwiek dotyczy relacji polsko-żydowskich, obarczone jest mocnym kontekstem, przeszłością, o której wielu woli zapomnieć. Nie aspiruję do tego, by w „Demonie” moralizować. Nie zmagam się z kategorią winy, nie poruszam tak trudnych tematów jak Holocaust. Pragnę jedynie zwrócić uwagę, jak światy duchowe - z pozoru odległe - mogą mieć ze sobą wiele wspólnego. Jak polska i żydowska kultura wzajemnie się przenikają. Przecież nie bez przyczyny żydowska społeczność czuła się przed wojną w religijnej Polsce tak dobrze - powiedział Marcin Wrona.

Reżyser nie należał do przesądnych, ale na pytanie, czy „Demon” był mu przeznaczony, odpowiedział: - Pojawiło się rzeczywiście wiele znaków. Kilka osób, w pełni od siebie niezależnych, sugerowało mi, bym zajął się tematem dybuka. Jakby czuły, że jestem odpowiednią osobą, a podczas pracy na planie dochodziło do niemal fantastycznych zdarzeń, których nie sposób racjonalnie wyjaśnić.

Scenariusz „Demona” rozpoczyna scena przyjazdu głównego bohatera, który jest Anglikiem, do Polski. Mężczyzna nie wie o tym, że jego dziadkowie byli Żydami. Gubi drogę, GPS przestaje działać i tylko przypadkiem trafia do upragnionego celu. - Gdy jechaliśmy na plan zdjęciowy w kierunku Bochni, znaleźliśmy się w podobnej sytuacji. GPS okazał się zawodny i pomyliliśmy kierunki. Niespodziewanie wylądowaliśmy w nieznanym nam maleńkim miasteczku, a przed nami pojawiła się wielka synagoga. Był środek nocy. Wysiedliśmy z samochodu i nie mogliśmy uwierzyć, że znaleźliśmy się w tak mistycznej scenerii. Itay Tiran - z pochodzenia Żyd, który zagrał w filmie główną rolę - był najbardziej poruszony. Oddalił się od nas. Chciał pobyć sam w tych wyjątkowych okolicznościach - wspominał.

Wtedy właśnie dotarło do reżysera , że „Demon” musi powstać, że ekipa powinna iść dalej. Nie zapominał jednak o tym, że wszyscy mierzyli się z dość delikatną materią, jaką jest opętanie. Demoniczność objawi się nie tylko w warstwie wizualnej filmu. Twórca sięgał znacznie głębiej. I tak źródłem demoniczności w „Demonie” staje się przeszłość, w znaczeniu mistycznym, która kiedyś była wspólną polsko-żydowską przestrzenią. Dziś stała się czymś kompletnie odległym, jakby nigdy nieistniejącym.

Zgłębiając swoją wiedzę o opętaniu, reżyser prowadził między innymi konsultacje z psychologami. Zasięgał ich rad przede wszystkim w kontekście fascynującego go problemu żydowskiej traumy - przekazywanej kolejnym pokoleniom, które nie doświadczyły Holocaustu. - W tym złożonym problemie poszukiwaliśmy źródła opętania bohatera. Coś, czego nie doświadczyliśmy, powraca, tkwi w nas w postaci trudnej do zdefiniowania energii - tłumaczył Wrona.

Nie mógł doczekać się polskiej premiery „Demona” na festiwalu w Gdyni, który był dla niego prawdziwym świętej polskiej kinematografii. - Tu przecież zaczyna się, ale też i nieraz kończy życie filmu - powiedział mi pod koniec sierpnia. Życie jego filmu rzeczywiście się rozpoczęło, a jego skończyło.

Marcin Wrona to polski reżyser i scenarzysta Pochodzący z Tarnowa. Członek Europejskiej i Polskiej Akademii Filmowej. Był absolwentem filmoznawstwa na UJ w Krakowie oraz reżyserii na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ze swoim studenckim filmem „Człowiek magnes” (2001) odwiedził około 100 międzynarodowych festiwali, otrzymując wiele nagród. Kolejny film krótkometrażowy Telefono (2004) został doceniony przez Pedra Almodovara i dołączony do hiszpańskiego wydania kolekcji DVD tego reżysera. Jego debiutancki film „Moja krew” miał premierę na Festiwalu Filmowym w Rzymie (2009). Drugi pełnometrażowy film fabularny „Chrzest” (2010) miał europejską premierę na San Sebastian IFF, A światową na Toronto IFF. Zajmował się także reżyserią teatralną. W telewizji zrealizował wiele nagradzanych spektakli. Zmarł 18 września 2015 w Gdyni.

Magazyn Magnes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski