Demoty i świat

Zbigniew Bartuś: KWADRATURA KULI

Pablo Key przez ostatnich 11 lat współtworzył pionierską witrynę internetową JoeMonster.org. Jej autorzy wyszukują w lokalnych zasobach to, co ich rozbawi – i publikują. Odwiedzających stronę pobudza to do wymyślania i zamieszczania własnych żartów. Są to zazwyczaj zdjęcia i krótkie filmiki z komentarzem. Przykład z wczoraj: foto jadącego ulicą osobowego auta wypełnionego po brzegi śmieciami. Komentarz: "To się nazywa życie bez stresowania się pierdołami (..)! A może w swoim samochodzie masz większy syf? To przyślij zdjęcie!”.

JoeMonster i założony przez wspólnika Pablo podobny serwis Demotywatory.pl mają miliony fanów. Ludzie zaczynają każdy dzień właśnie od nowinek na "dżo” i "demotach”. Często w ogóle nie czytają ani nie śledzą innych wieści. Nawet nie zerkają do dzienników, nie oglądają telewizji. Nie widzą potrzeby, bo – jak powiedziała niedawno Doda w (porażającym!) wywiadzie dla "Polityki”– "to ich nie dotyczy”. Jeśli już chcą coś obejrzeć, sami o dowolnej (a nie wybranej przez kogoś) porze układają sobie "program” z ulubionych filmów, seriali, piosenek oraz "dżo” i "demotów”.

Dwie trzecie polskich nastolatków przyznaje się do uzależnienia od internetu. Dwie trzecie Polaków 50+ w ogóle nie korzysta z inter­netu. Na pierwszy rzut oka to dwa zupełnie różne światy. Ale czy na pewno? Jedni robią sobie jaja, drudzy namiętnie czytają o Madzi i uciekają w świat bzdurnych seriali. Łączy ich przekonanie, że "ten świat”, to całe gadanie o polityce, władzy, państwie, ojczyźnie, Europie – "ich nie dotyczy”.

A potem przychodzą politycy i robią z nimi/nami, co chcą.