Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Denazyfikacja. Sposób na zapomnienie

Joanna Lubecka, historyk, pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie, jest adiunktem Akademii Ignatianum w Krakowie
Na pytanie zadane w 1946 roku o winę Niemców za wojnę aż 92 proc. odpowiadało, że nie są winni
Na pytanie zadane w 1946 roku o winę Niemców za wojnę aż 92 proc. odpowiadało, że nie są winni fot. archiwum
1946. 70 lat temu rozpoczęło się pierwsze w historii „oczyszczanie” państwa z ludzi popierających poprzedni zbrodniczy system. W latach 1946-1949 przeprowadzali je alianci. Najważniejsza denazyfikacja miała się jednak odbyć „w głowach Niemców”. Czy tak się stało? Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski" przypominają.

Bezwarunkowa kapitulacja Niemiec oraz postanowienie aliantów o bezwzględnym ściganiu zbrodniarzy skazywały Niemców na wolę zwycięskich mocarstw. Na konferencji w Poczdamie podjęto decyzję o stosowaniu wobec Niemiec polityki tzw. 4D, czyli demilitaryzacji, demokratyzacji, denazyfikacji i dekartelizacji. 70 lat temu rozpoczęło się pierwsze w historii „oczyszczanie” państwa z ludzi popierających poprzedni zbrodniczy system; w latach 1946-1949 przeprowadzali je alianci - każdy na swój sposób i zgodnie z własnym interesem. Najważniejsza denazyfikacja miała się jednak odbyć „w głowach Niemców”. Czy tak się stało?

Dziadek, ojciec, brat
Po wojnie w Niemczech nie mówiono o zbrodniach. Dlaczego? Bo większość rodzin musiałaby uznać własnych dziadków, ojców, braci za zbrodniarzy lub przynajmniej za tych, którzy biernie wsparli system Hitlera. Całe społeczeństwo niemieckie w trakcie wojny żyło we względnym dobrobycie dzięki niewolniczej pracy więźniów kacetów, robotników przymusowych, grabieży majątku żydowskiego.

Aby zrozumieć stosunek Niemców do narodowego socjalizmu, należy przyjrzeć się, w jaki sposób naród niemiecki współuczestniczył w tworzeniu systemu III Rzeszy. Liczba wydanych legitymacji partyjnych NSDAP osiągnęła 10,7 mln, co oznacza, że co piąty dorosły Niemiec należał do partii nazistowskiej. W Wehrmachcie służyło od 1939 do 1945 roku aż 17,3 mln żołnierzy (z czego 15,6 mln Niemców i Austriaków).

Najbardziej ostrożne szacunki niemieckich historyków dotyczące udziału Wehrmachtu w zbrodniach - szczególnie na froncie wschodnim - wynoszą 5 proc. Oznaczałoby to, że zbrodnie mogło popełnić ponad 700 tys. żołnierzy.

Jeśli dodamy do tych liczb członków formacji SS, urzędników Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS, a także przedstawicieli wielkich koncernów przemysłowych wspierających Hitlera, otrzymamy obraz „uwikłania” i skalę poparcia, jakiej udzielił Hitlerowi naród niemiecki. Niechęć do rozliczeń była więc automatycznie niechęcią do przyznania się do winy. Mechanizmy wyparcia były podobne jak w innych tego typu przypadkach, przede wszystkim o przeszłości nie rozmawiano. Winy przenoszono na inne osoby, oskarżano przywódców, którzy stchórzyli i popełnili samobójstwa, zostawiając naród na pastwę zwycięzców. Zbrodnie tłumaczono wykonywaniem rozkazów, dzia-łaniem zgodnym z ówczesnym prawem niemieckim.

Powtarzano, że naród niemiecki o zbrodniach nie miał pojęcia. Równocześnie tolerowano fakt, że niektórzy zbrodniarze spokojnie żyli w Niemczech, często pod własnymi nazwiskami i byli „szanowanymi obywatelami”.

W niemieckim filmie „Labirynt kłamstw” (reż. Giulio Riciarelli), który opowiada o wydarzeniach końca lat 50., dziennikarz Thomas Gnielka w rozmowie z młodym prokuratorem Johannem Radmannem, mówiąc o zbrodniarzu wojennym, który w spokoju uczy dzieci w szkole, pyta: - Stacjonował w Auschwitz! Nie rozumie pan, co to oznacza? Radmann odpowiada: - To był obóz służący ochronie więźniów, prawda? Gnielka: - Proszę mi wierzyć, nikogo tam nie chroniono! Niemiecki prokurator, który nic nie wie o Auschwitz, to jest hańba!

Przejęty Radmann pyta o Auschwitz swojego przełożonego, a ten odpowiada: - Wszyscy mieli swoje obozy, Amerykanie, Rosjanie. Sam siedziałem rok we francuskim, ale niech pan nie mówi mojej żonie, bo gotowali tam lepiej niż ona. Ot, taki żart. Wśród młodych - niewiedza, wśród starszych zmowa milczenia.

Odgórna denazyfikacja
Aliancka denazyfikacja polegała w pierwszej kolejności na wyłapaniu i postawieniu przed sądem zbrodniarzy niemieckich. W latach 1945-49 odbyło się kilka wielkich procesów przed sądami alianckimi, w tym przede wszystkim tzw. procesy norymberskie.

Alianci starali się odpowiednio przygotować społeczeństwo niemieckie poprzez szeroką akcję informacyjną i propagandową.

Korespondenci zagraniczni, komentujący proces norymberski pisali, że Niemcy nie są zainteresowani tym procesem. Większość z nich podkreślała, że najważniejsze dla ludzi były sprawy codzienne, przede wszystkim aprowizacyjne, zdobywanie jedzenia, dachu nad głową, szukanie krewnych, którzy przeżyli lub wracali z frontów. Niemiecki korespondent „Tagesspiegel” napisał 8 grudnia 1945 r.: „Zainteresowanie Niemców procesem norymberskim jest podzielone. Wielu w ogóle nie chce o tym słyszeć, inni chcieliby, aby powieszono po prostu tych ludzi, i koniec z tym (und damit basta)!”.

Dzięki amerykańskim badaniom opinii publicznej, znamy nastawienie Niemców do zbrodni oraz do toczących się procesów. Na pytanie zadane w październiku 1946 roku o kolektywną winę Niemców za wojnę aż 92 proc. odpowiadało, że nie są winni, a 51 proc. było skłonne uznać, że ci Niemcy, którzy wspierali reżim Hitlera ponoszą częściową winę. W październiku 1948 roku aż 78 proc. Niemców odpowiedziało, że niektóre aspekty narodowego socjalizmu im się podobały, a jedynie 16 proc. kategorycznie go potępiało. Nadal aż 57 proc. uważało narodowy socjalizm za dobrą ideę, ale źle zrealizowaną.

Kolejnym instrumentem denazyfikacji było oczyszczenie aparatu administracji z nazistów. Mimo wprowadzenia specjalnych formularzy, zawierających aż 131 pytań, powołania sądów denazyfikacyjnych, weryfikacji sędziów i urzędników, proces ten nie mógł się udać. W interesie aliantów było jak najszybsze zastąpienie kosztownej administracji brytyjskiej czy amerykańskiej urzędnikami niemieckimi. Gdyby skrupulatnie oczyścić struktury państwowe z nazistów, nie byłoby na kim oprzeć budowy nowego państwa niemieckiego.

Zimna wojna i wzmagająca się konfrontacja między Wschodem a Zachodem sprzyjała Niemcom. Po utworzeniu dwóch państw niemieckich proces denazyfikacji przekazano w niemieckie ręce. W 1951 roku zachodnioniemiecki Bundestag ogłosił koniec denazyfikacji, większość osób uznanych za winne (ale nie oskarżonych o najcięższe zbrodnie) mogła wrócić do pracy. Denazyfikację należy ocenić krytycznie. Skala problemów przerosła aliantów, a Niemcy nie chcieli się denazyfikować. Przez postępowanie denazyfikacyjne w zachodnich strefach okupacyjnych przeszło ok. 1,5 mln osób, a samych członków organizacji uznanych za zbrodnicze było w III Rzeszy 5 mln.

Historycy szacują, że w 1950 roku 66-75 proc. sędziów i prokuratorów było dawnymi członkami NSDAP. Jak podaje w swoim tajnym raporcie dla CIA późniejszy szef zachodnioniemieckiego wywiadu (BND) Reinhard Gehlen, w 1950 roku 129 deputowanych Bundestagu należało w okresie III Rzeszy do NSDAP, co stanowiło 26,5 proc.

W 1952 roku 33,9 proc. pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych było dawnymi członkami NSDAP.

Dziadek nie był nazistą

Powojenne pokolenia Niemców nie wracały do przeszłości, zajmowały się budowaniem nowych Niemiec i konsumowaniem owoców „cudu gospodarczego”. Niektórzy niemieccy pisarze, intelektualiści próbowali poruszać temat odpowiedzialności narodu niemieckiego za zbrodnie II wojny, ale dyskusje najczęściej toczyły się w zamkniętych elitarnych kręgach.

Dopiero proces Eichmanna, który odbywał się przed izraelskim sądem w 1961 roku nieco przebudził niemiecką opinię publiczną, nie poszły jednak za tym działania denazyfikacyjne. Byli wysocy funkcjo-nariusze III Rzeszy, również ci biorący udział w eksterminacji, nadal żyli spokojnie, ciesząc się nierzadko szacunkiem współobywateli. Frankfurcki proces Auschwitz w latach 1963-65, do którego doprowadził prokurator generalny Hesji Fritz Bauer wraz z grupą młodych prokuratorów, odegrał największą rolę w uświadamianiu Niemców o zbrodniach II wojny światowej.

W grudniu 1963 r. przed sądem we Frankfurcie nad Menem stanęło 22 członków załogi Auschwitz. Już w akcie oskarżenia Bauer uprzedził argumenty obrony, mówiąc: „Nie było tak, że w Niemczech był tylko nazista Hitler i tylko nazista Himmler. Były setki tysięcy, miliony innych, którzy przeprowadzili to nie tylko dlatego, że otrzymali rozkaz, lecz także ponieważ odpowiadało to ich własnemu światopoglądowi, który przyjęli dobrowolnie”. Na ławie oskarżonych zasiedli „zwykli” ludzie: lekarz z doktoratem, mężczyzna, który będąc członkiem załogi Auschwitz miał zaledwie 17 lat, zamożny i stateczny kupiec...

Niemieckie media na bieżąco informowały o przebiegu procesu, opisywały metody stosowane w obozach, choć ze względu na ich drastyczność pomijano szczegóły.

Młode pokolenie było wstrząśnięte, dało temu wyraz w 1968 roku w trakcie tzw. rewolty studenckiej. Oprócz haseł antywojennych i antysystemowych w Niemczech Zachodnich ważnym punktem odniesienia dla młodzieży były zbrodnie II wojny światowej.

Jedna z założycielek lewackiej organizacji terrorystycznej Rote Armee Fraktion Gudrun Ensslin, na wiadomość o śmierci Benno Ohnesorga, studenta zabitego przez policję w czasie demonstracji przeciw szachowi Iranu, stwierdziła: „Oni nas wszystkich zabiją - przecież wiecie, z jakimi świniami mamy do czynienia - mamy do czynienia z pokoleniem Auschwitz, z ludźmi, którzy zrobili Auschwitz nie można dyskutować”. Inny terrorysta Hans-Joachim Klein, pisał w książce opublikowanej w 1979 r.: „Wiem tylko jedno, że po 1945 r. trzeba by było zaprowadzić przed sąd połowę niemieckiego narodu”.

Jednak jak pokazały późniejsze badania, wiedza ogólna nie przełożyła się na rozliczenia rodzinne. Badania socjologów i historyków potwierdzają nadal istniejący syndrom wyparcia.

Jedna z opublikowanych na ten temat książek nosi tytuł „Dziadek nie był nazistą”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski