Anglicy mieli różne okresy w karierze. W latach 80. prowokowali perwersyjną erotyką, celebrując hedonizm wyzuty z wszelkich norm moralnych. Dekadę później radykalnie odmienili oblicze. Po tym jak wokalista, Dave Gahan, o mało nie zmarł po przedawkowaniu narkotyków, zaczęli bić się w piersi, śpiewając o bólu, samotności i grzechu.
Polityczna tematyka pojawiała się w piosenkach Depeche Mode niezwykle rzadko. Były jednak takie przypadki - jak słynne przeboje „Master & Servant” czy „Everything Counts” z epoki rządów premier Thatcher - które w metaforyczny sposób opisywały cienie korporacyjnego kapitalizmu w Wielkiej Brytanii.
W tym kontekście „Spirit” jest wyjątkowy. Większość tekstów z albumu lokuje się w głównym nurcie lewicowej ideologii, upatrującej w wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA, angielskim „Brexicie” czy antyimigracyjnych nastrojach kryzys zachodniej demokracji. Depeche Mode pytają więc retorycznie w singlowym przeboju: „Where’s The Revolution?”
Pamiętając, że muzycy grupy są milionerami żyjącymi wygodnie w USA i Anglii, to nawoływanie do globalnej rewolucji pod sztandarami Marksa i Engelsa (pojawiają się w klipie do wspomnianej piosenki) wydaje się mało wiarygodne.
Dlatego na „Spirit” większe wrażenie robią bardziej osobiste utwory - głównie te utrzymane w stylu mrocznego electro-popu, które przypominają najlepsze dokonania zespołu z lat 80., tym razem jednak uwspółcześnione przez producenta Johna Forda z duetu techno - Simian Mobile Disco.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?