- Kiedyś dostawaliśmy zaproszenia na spotkania organizowane w muzeum. Ale teraz wszystko ustało. Skoro więc oni nie są zainteresowani współpracą z nami, wystąpiliśmy o zwrot eksponatów - mówi wprost Tomasz Otrębski, prezes Fundacji im. T. Kościuszki z Krakowa. Założona w 1989 r. fundacja to jeden ze znaczących darczyńców i depozytariuszy Muzeum AK.
Decyzję o wycofaniu eksponatów zarząd fundacji podjął na początku br. Pierwsze pismo w tej sprawie wysłano do muzeum w marcu. Ale napisano w nim, że w przypadku wznowienia współpracy i umieszczenia na depozytach informacji, że są one własnością fundacji - „zarząd rozważy sprawę pozostawienia depozytów na czas dalszy”.
Niestety, mimo przygotowania na prośbę p.o. dyrektor muzeum Joanny Mrowiec treści porozumienia o współpracy do dzisiaj nie zostało ono podpisane. Dlatego pod koniec zeszłego tygodnia Tomasz Otrębski ponownie wystąpił do Muzeum AK. Tym razem z żądaniem definitywnego zwrotu eksponatów. W pierwszej kolejności do końca br. fundacja chce odzyskać depozyty znajdujące się w magazynach, a do końca roku te z ekspozycji stałych.
Chodzi m.in. o karabin maszynowy DSzK, CKM Maxim, dwie rusznice przeciwpancerne, zbudowany w warunkach konspiracyjnych karabin sten czy pistolety maszynowe zrzucane dla AK. Placówka dysponuje obecnie pojedynczymi egzemplarzami tej broni. - Muzeum od dłuższego czasu dołuje, a obecny sposób zarządzania nim wywołuje nasz niepokój o bezpieczeństwo powierzonych zbiorów. Wiele innych placówek na pewno będzie nimi bardziej zainteresowanych - mówi Tomasz Otrębski.
O planach wobec depozytu fundacji jej prezes poinformował również prowadzących wspólnie placówkę prezydenta Krakowa i marszałka Małopolski, a także wiceministra obrony Wojciecha Fałkowskiego. Przypomnijmy, MON wyraziło otwartość na rozmowy o przejęciu Muzeum AK.
Muzeum problemu z depozytami fundacji nie widzi, na początku kwietnia kupiło tylko najcenniejsze - oryginalną odezwę Ignacego Mościckiego z 1 września 1939 r. oraz akię (rodzaj wózka) do transportu wyposażenia wojskowego. - Pozostałe przedmioty są w pełni zastępowalne - tłumaczy jego rzecznik Piotr Koziarz.
Raczej jednak nie da się zastąpić unikatowej kurtki oficera Legionów Piłsudskiego z 1916 r. czy dokumentów Jana Bujwida, syna prof. Odona Bujwida - czyli depozytów, których zwrotu w połowie maja zażądał były wicedyrektor placówki i zwycięzca konkursu na jej dyrektora (nie dostał nominacji) Tadeusz Żaba. - Nosiłem się z tym od dawna, lecz nie chciałem, by uznano to za odgrywanie się czy zemstę. Ale uznałem, że to, co się dzieje w muzeum, jest niesłychane, dyrekcja popełnia głupotę za głupotą - mówi Żaba.
W odpowiedzi na żądanie zwrotu eksponatów otrzymał odpowiedź od Joanny Mrowiec, że ta uczyni to z... „przyjemnością”. - Za chwilę pani dyrektor z „przyjemnością” odda depozyt fundacji i nic w muzeum nie zostanie. Na litość boską taka osoba powinna być zatroskana o zbiory - kwituje Tadeusz Żaba.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?