Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Derby Krakowa. Dariusz Marzec: W klimacie derbów byłem wychowywany od małego

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Dariusz Marzec w swojej karierze trenerskiej prowadził m.in. juniorów Wisły Kraków
Dariusz Marzec w swojej karierze trenerskiej prowadził m.in. juniorów Wisły Kraków Andrzej Banaś
- Nie ma faworytów w takich meczach. Derby to są tak specyficzne mecze, że dużą rolę odgrywają przede wszystkim dyspozycja dnia, psychika, mentalne podejście do spotkania - mówi Dariusz Marzec, były piłkarz m.in. Wisły Kraków, w której pracował również w roli trenera młodzieży.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Po ostatniej porażce z Wisłą Płock na cztery kolejki przed końcem sezonu Wisła Kraków zajmuje miejsce spadkowe w tabeli ekstraklasy. Jakie perspektywy na finiszu ligi widzi pan przez „Białą Gwiazdą”?
- Gdy patrzę na grę Wisły w ostatnim czasie, to widzę poprawę w porównaniu do tego, co było wcześniej. Widać u tych chłopaków chęci, zaangażowanie. Popełniają błędy, bo nie można tracić bramek w tak łatwy sposób jak to miało miejsce w meczu z Wisłą Płock. Ale później naprawdę „gryźli trawę”, walczyli, nie poddawali się. Widać było taką pozytywną, sportową złość. Wydawało się, że ten mecz zakończy się inaczej, ale stało się jak się stało. Mamy kolejną porażkę, ale mimo wszystko jestem optymistą w kwestii utrzymania. Gdy oglądam inne zespoły, z którymi Wisła dzisiaj rywalizuje o pozostanie w lidze, to nie widzę u nich tak dużej determinacji. Nie widziałem jej choćby w ostatnich meczach Zagłębia Lubin czy Śląska Wrocław.

- Wisła ma dobre fragmenty, ale nie robi najważniejszego, nie wygrywa meczów. W tym roku ta sztuka udała się jej zaledwie jeden raz w jedenastu ligowych meczach. Tak się ekstraklasy nie uratuje.
- Tutaj akurat zgoda. Najważniejsze są punkty. Nikt nie będzie pamiętał o pięknej grze, jeśli nie będzie punktów. Sam to przeżywałem w Arce Gdynia, gdy prezentowaliśmy naprawdę dobrą piłkę w I lidze, ale marnowaliśmy wiele sytuacji, brakowało punktów. W Wiśle jest trochę podobnie, tzn. styl się poprawił, ale w ślad za tym muszą przyjść wygrane. Tylko wtedy Wisła rzeczywiście się utrzyma. Z drugiej strony w sporcie często suma szczęścia i pecha wychodzi na zero, a tyle słupków, poprzeczek, ile „Biała Gwiazda” miała w ostatnich meczach, to nie wiem czy jest jeszcze jakiś klub, który miałby podobną statystykę. W końcu jednak piłka musi zacząć wpadać do siatki. Mocno w to wierzę.

- Pan zna smak spadku z Wisłą Kraków. Był pan zawodnikiem drużyny, która opuszczała ekstraklasę w 1994 roku. Jak pan to wspomina?
- Za późno wtedy zareagowano w klubie. Pamiętam, że zespół przejął dopiero pod koniec kwietnia Orest Lenczyk. Zaczęliśmy grać lepiej, zaczęliśmy zbierać punkty, ale było już po prostu za późno. Były głosy w klubie i wokół niego już po spadku, że gdyby trener Lenczyk przejął nas wcześniej, to utrzymalibyśmy się. Ostatecznie na finiszu zabrakło nam jednak paru punktów. Spadek? Paskudne uczucie. Tym bardziej jeśli człowiek spada z ukochanym klubem. Wtedy po spadku miałem takie przekonanie, że muszę zrobić wszystko, żeby pomóc Wiśle wrócić do ekstraklasy. W pierwszym sezonie się nie udało. W drugim na pół roku odszedłem do GKS-u Katowice, ale na wiosnę wróciłem i w 1996 roku mogliśmy świętować powrót do ekstraklasy. Mam nadzieję, że teraz w Wiśle nie będą musieli przeżywać goryczy spadku. Dwa punkty straty do Zagłębia to moim zdaniem dystans do odrobienia w cztery kolejki. Jest przecież dwanaście punktów do zdobycia. Ci, którzy już teraz próbują grzebać Wisłę, mogą się zatem mocno rozczarować!

- Tylko perspektywy nie rysują się łatwe. Teraz przed Wisłą derby, a Cracovia nie dość, że gra u siebie, to jeszcze „Pasy” są podbudowane ostatnimi zwycięstwami. To w nich trzeba upatrywać faworyta tego meczu?
- Nie ma faworytów w takich meczach. Derby to są tak specyficzne mecze, że dużą rolę odgrywają przede wszystkim dyspozycja dnia, psychika, mentalne podejście do spotkania. Chodzi zarówno o to, żeby być odpowiednio zmobilizowanym, ale też, żeby z tym nie przesadzić. Ważne, żeby zespół wierzył w swoje umiejętności, szedł od początku po swoje z wiarą w sukces. Myślę, że Wisła, która pojedzie na Kałuży z nożem na gardle, absolutnie nie stoi na straconej pozycji.

- Pan wie doskonale czym są derby Krakowa, bo przeżywał pan je w trampkarzach, juniorach, seniorach, a także jako trener juniorów Wisły. Trochę tych wspomnień musiało się uzbierać…
- Zacznę może od tego, że jest pewnego rodzaju zmiana jeśli chodzi o futbol mojego pokolenia i obecnego. Ja wiedziałem czym są derby, bo byłem w ich klimacie wychowywany od małego. I takich zawodników w obu klubach było zawsze dużo. A dzisiaj? Jeśli miałbym z pełnym przekonaniem wskazać piłkarza Wisły, który zdaje sobie sprawę z tego czym są derby Krakowa, to paradoksalnie wskazałbym na Czecha, Zdenka Ondraska, bo to jest chłopak, który już mocno się tutaj zakorzenił. Są jeszcze Maciek Sadlok i Kuba Błaszczykowski, którzy wiedzą, o co chodzi, ale oni teraz nie zagrają. Trochę zagubiono ten element przez ostatnie lata, bo wcześniej choć Wisła ściągała piłkarzy z różnych stron Polski, to oni jednak potrafili wrosnąć w to środowisko i stawali się prawdziwymi wiślakami. Bracia Brożkowie, Arek Głowacki, by wymienić tylko pierwsze z brzegu nazwiska. A dzisiaj grają głównie obcokrajowcy, w Cracovii zresztą również i nawet im się nie dziwię, że pewnie dla wielu z nich ten mecz nie wywołuje podniesionego ciśnienia. Traktują go jak każde inne spotkanie. Rolą trenerów jest odpowiednio nastawić swoich piłkarzy.

- Wróćmy jednak do pańskich derbowych wspomnień.
- Znaliśmy się z chłopakami z Cracovii bardzo dobrze, z wieloma rywalizowaliśmy już w grupach młodzieżowych i była to walka zacięta, ale szanowaliśmy się. Ja np. dobrze znałem się z Edkiem Kowalikiem. On pasiak z krwi i kości, ja wiślak, ale szacunek obustronny zawsze między nami był. A co do meczów derbowych, każdy smakował inaczej. O punkty grałem najpierw w drużynach młodzieżowych, bo gdy wskoczyłem do pierwszego składu, Cracovia grała w III lidze. Z dzieciństwa pamiętam styczniowe starcia o Herbową Tarczę Krakowa, sam zagrałem chyba w jednym takim meczu. Później z tych spotkań zrezygnowano, ale zorganizowano z kolei mecz o Puchar Rektora UJ i akurat pamiętam to bardzo dobrze, bo wygraliśmy u siebie 2:0, ja strzeliłem jednego z goli, a w bramce Cracovii stał Artek Sarnat. Później miałem okazję zagrać już w ówczesnej II lidze. Jesienią 1995 roku byłem jeszcze w Katowicach, ale mocno przeżywałem porażkę 0:1 przy Reymonta. Wiosną 1996 roku byłem już znowu w Wiśle, wygraliśmy przy Kałuży 2:0, a gol, jaki strzeliłem wtedy na bramkę, za którą siedzieli kibice Wisły, zapamiętam do końca życia.

- Ten mecz z wiosny 1996 roku obrósł legendą. Są osoby, które do dzisiaj twierdzą, że Cracovia po prostu wam to spotkanie puściła. Co pan na to odpowie?
- To nieprawda, wręcz bzdura totalna. W 1996 roku byłem jednym ze starszych zawodników Wisły i wiem, co się działo w klubie i wokół niego. Wiele razy już słyszałem do kibiców Cracovii, że oni nam ten mecz niby puścili. Dla mnie to jest taka próba wytłumaczenia swojej słabości. Przecież oni wtedy mieli jeszcze szansę włączyć się w walkę o awans do ekstraklasy i tak nam by po prostu mecz sprzedali? Bzdura. Edek Kowalik, o którym już tutaj wspominałem, a który grał wtedy w Cracovii, w życiu by do czegoś takiego nie dopuścił. Wygraliśmy ten mecz czysto!

- Po latach na tym samym stadionie przy ul. Kałuży dokonał pan historycznej rzeczy prowadząc juniorów Wisły do zwycięstwa z Cracovią w finale mistrzostw Polski aż 10:0.
- To był już innego rodzaju smak zwycięstwa, ale również bardzo dobry. Wygrać derby na Cracovii 10:0 i jednocześnie przypieczętować tym zdobycie mistrzostwa Polski, to musi zostać w pamięci. Miałem wtedy przekonanie, że mamy lepszy zespół od „Pasów”, ale rozmiary tej wygranej przeszły najśmielsze oczekiwania moje i chłopaków. To była duża satysfakcja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Derby Krakowa. Dariusz Marzec: W klimacie derbów byłem wychowywany od małego - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski