- Co Pana zdaniem było najważniejszym wydarzeniem mijającego roku w krakowskiej polityce?
- Nie będę chyba oryginalny, na pewno tzw. desant krakowski do Warszawy. Po raz pierwszy w historii mamy prezydenta z Krakowa oraz premiera i kilku ministrów związanych z naszym miastem. A w polityce przecież kluczową rolę odgrywają ludzie, więc ta zmiana może mieć dla naszego miasta duże znaczenie.
- Tylko jakie znaczenie? Czy wierzy Pan, że obecność krakowian na najwyższych stanowiskach w państwie pomoże Krakowowi szybciej się rozwijać? Do naszego regionu popłynie więcej pieniędzy na inwestycje?
- Oczywiście z góry nie można stwierdzić, że coś nadzwyczajnego na Kraków spłynie dzięki temu, że np. prezydentem jest Andrzej Duda. Powiem jednak banalnie: lepiej, że ludzie z Krakowa są w rządzie, niż żeby ich nie było. Ja mam nadzieję, że nastąpi - tak naukowo mówiąc - dywersyfikacja personalna. Niestety, mamy w Polsce podział na Warszawę i resztę kraju, jeśli chodzi o kadry. Popatrzmy chociażby na kwestię studentów lub ogólnie młodych ludzi.
Możliwość zdobycia praktyk w ogólnopolskich mediach albo w placówkach dyplomatycznych to wszystko jest dużo łatwiejsze w Warszawie niż w Krakowie. A przecież nasze miasto pod względem akademickim bynajmniej nie ustępuje stolicy. I dlatego mam nadzieję, że obecność polityków z Krakowa w rządzie oraz w Pałacu Prezydenckim spowoduje, że więcej młodych ludzi z naszego województwa będzie miało możliwość współpracy czy też zdobywania doświadczenia w tzw. instytucjach centralnych.
- A jak Pan ocenia mijający rok, jeśli chodzi o działalność prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego? Znowu rozminął się on z opinią mieszkańców - chociażby przy sprawie Jana Tajstera.
- Powiem tak: cieszę się przede wszystkim, że powstał Barometr Krakowski, czyli cykliczne badanie opinii i preferencji mieszkańców. I to może w końcu przynieść efekt. Rozmijanie się odczuć władzy z odczuciami społeczeństwa jest bowiem bardzo widoczne w ostatnich latach, czego najlepszym dowodem było referendum w sprawie zimowych igrzysk olimpijskich. Jeśli prezydent będzie wykorzystywał tę wiedzę z badań, to uda się mu już uniknąć takich problemów, jakie miał. Z nadzieją obserwuję, że urzędnicy coraz bardziej wsłuchują się w głos mieszkańców i to jest światełko w tunelu.
- Może to też efekt tego, że mieszkańcy sami coraz częściej się organizują. Mamy już w Krakowie prawdziwe, dojrzałe społeczeństwo obywatelskie?
- Myślę, że można już tak powiedzieć. Ważne tylko, aby teraz odpowiednio skanalizować tę energię i nastroje społeczne. Chodzi mi to, żeby wszystkie działania mieszkańców, aktywistów nie szły tylko w kierunku protestu czy sprzeciwu, ale także w bardziej twórczą stronę. Dobrze by było, gdyby we władzy można było widzieć partnera, a nie przeciwnika, ale oczywiście to się uda, gdy sama władza zobaczy w mieszkańcach partnerów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?