MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Deszcz: przyjaciel Ferrari

Redakcja
Kiedy przyjdzie ścigać się w deszczu, na kierowców Ferrari nie ma mocnych

Deszcz: przyjaciel Ferrari

Deszcz: przyjaciel Ferrari

Kiedy przyjdzie ścigać się w deszczu, na kierowców Ferrari nie ma mocnych

Jeszcze raz potwierdziła się niezwykła umiejętność jazdy Michaela Schumachera po mokrym torze. W stanowiącym ósmą eliminację MŚ Formuły 1 Grand Prix Kanady, Niemiec nie dał szans rywalom, choć metę wyścigu osiągnął zaledwie o ułamek sekundy przed swoim kolegą z teamu, Rubensem Barrichello.
 W Kanadzie na ulicznym torze nazwanym imieniem tragicznie zmarłego przed laty Gillesa Villeneuve’a (ojca Jacquesa) Schumacher najpierw wygrał zacięty bój o pole position, następnie zaś prowadząc praktycznie od startu do mety sam wyścig Niemiec miał nieco ułatwione zadanie, zwłaszcza po niezbyt fortunnym starcie Miki Hakkinena oraz zastosowaniu dziesięciosekundowej kary _stop and go _wobec Davida Coultharda.
 Ekipę Mc Larena prześladował tym razem pech. Najpierw ruszający do boju z trzeciego pola Hakkinen zaspał nieco przegrywając start z Villeneuv’em i Trullim, zaś w chwilę potem siedzący na ogonie Schumacherowi David Coulthard powiadomiony został o nałożonej nań karze. Zjazd do boksu i dziesięciosekundowy w nim postój był ponoć konsekwencją uruchamiania przez ekipę mechaników silnika mc larena w momencie startu do poprzedzającego bezpośrednio wyścig okrążenia rozgrzewającego i stał się dla wicelidera gonitwy początkiem końca. Wprawdzie po odbyciu przymusowej kary Coulthard próbował odrabiać straty, ale wolniejsi rywale skutecznie zablokowali dostęp do czołówki i Brytyjczyk już do samego końca gonitwy snuł się w towarzystwie maruderów. Tymczasem Schumacher uciekał konkurentom, pozostawiając ich ze stratą kilkunastu sekund w tyle. Przewaga ta wzrosła jeszcze bardziej, kiedy nad torem zaczął padać deszcz. W zamieszaniu, jakiego narobiły obficie lejące się z nieba strugi wody, dwa bolidy Ferrari odjechały od grupy pościgowej w tempie ekspresu. Przy okazji wyszło na jaw, że równie dobrze jak "Schumi" na mokrej nawierzchni radzi sobie jego zespołowy kolega Rubens Barrichello, który w końcowej fazie wyścigu dogonił mistrza na odległość koła. Niestety, większość kierowców F-1 wciąż nie posiada umiejętności radzenia sobie na "śliskim". Szczególny to rodzaj baletu, kiedy zamiast tancerzy główne role kreują bolidy. Jazda po okalających tor żwirze i trawie, brak kontroli nad ślizgającymi się maszynami oraz najeżdżanie na siebie zdominowało większość poczynań na torze, zanim jako tako uformowano szyki. A kiedy już to uczyniono, "Schumi" i "Rubi" mijali właśnie linię mety.
 Swój osobisty dramat przeżył podczas Grand Prix Kanady "tubylec" Jacques Villeneuve. Najpierw doskonale wystartował, by przez długi okres zajmować trzecią pozycję (za plecami nie byle kogo, bo Schumachera i Barrichello). Wszyscy ze zdumienia przecierali oczy, bowiem tak wysoka pozycja kierowcy BAR-a to rzadkość. Niestety, w miarę upływu czasu Villeneuve tracił zdobycze, by ostatecznie ze zdefektowanym silnikiem swojego bolida zatrzymać się na poboczu toru kilka okrążeń przed metą.
 Po raz drugi w tym sezonie formą błysnął Giancarlo Fisichella. Błękitny benetton B200 Włocha minął linię mety jako trzeci, wyprzedzając o kilka sekund maszynę obrońcy tytułu Miki Hakkinena.

MH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski