Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Detektyw tropi w kuchni

Ewelina Skowron
Z sanatoryjnej kuchni korzystali nie tylko kuracjusze, ale również pracownicy. Po godzinach wynosili to, co zostało z obiadów, ale i świeże owoce, masło, jaja. Straty spółki związane z tym procederem były tak duże, że wynajęła ona agencję detektywistyczną
Z sanatoryjnej kuchni korzystali nie tylko kuracjusze, ale również pracownicy. Po godzinach wynosili to, co zostało z obiadów, ale i świeże owoce, masło, jaja. Straty spółki związane z tym procederem były tak duże, że wynajęła ona agencję detektywistyczną Fot. Stanisław Śmierciak
Krynica. Jedenastu pracowników z czterech sanatoriów jest podejrzanych o kradzieże zup, jaj i owoców. Spółka Uzdrowisko Krynica-Żegiestów wynajęła agencję detektywistyczną, żeby złapać złodziei

Jerzy Mucha, przewodniczący Związku Zawodowego w Uzdrowisku Krynica-Żegiestów, twierdzi, że przestępczy proceder trwał wiele lat.

Według jego wyliczeń, spółka Skarbu Państwa corocznie traciła milion złotych w związku z kradzieżą jedzenia i środków czystości.

- Trzeba raz na zawsze skończyć z tą patologią - grzmi Jerzy Mucha.

Detektyw w kuchni
Podanej przez związkowca sumy strat nie potwierdza Jarosław Wilk, prezes uzdrowiska, ale przyznaje, że były one dość spore.

I to na tyle, że spółka zdecydowała się na wynajęcie agencji detektywistycznej, by ukrócić notoryczny proceder kradzieży.
- Wzięliśmy przykład z innych uzdrowisk w Polsce, które wykorzystały tę metodę. A agencja przez nas wynajęta prowadziła już podobne sprawy - uzasadnia Wilk.

Praca detektywów trwała kilka miesięcy i zakończyła się sukcesem 17 kwietnia br., czyli ujęciem sprawców kradzieży. I to na gorącym uczynku, gdy wynosili z kuchni artykuły spożywcze

Jak potwierdza nam Anna Walczewska z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu, funkcjonariusze z Komisariatu w Krynicy-Zdroju w oparciu o kompleksowo zebrany materiał postawili już jedenastu osobom zarzuty dokonania szeregu drobnych kradzieży na szkodę uzdrowiska.

To trwało latami
Niewykluczone, że wśród złodziei zup, jajek i masła są osoby z kadry kierowniczej. Policja tego nie potwierdza.

Osób wynoszących jedzenie z uzdrowiskowej kuchni mogło być o wiele więcej.
- Jeszcze nie wiemy, jaka jest dokładnie skala tych kradzieży i ile osób brało w nich udział - mówi Marek Rutkowski, dyrektor do spraw marketingu Uzdrowiska Krynica-Żegiestów.

Wie natomiast, że wszyscy zatrzymani podejrzani przyznali się do winy.

Dla dobra interesów spółki, pracowników oraz kuracjuszy, Marek Rutkowski nie chce udzielać szczegółowych informacji o kradzieżach w spółce.

- Wiem jedynie, że policja dokonała rewizji pracowników, ale nie było mnie przy tym - zaznacza Rutkowski. Nie ma pojęcia, co przy nich znaleziono. Wyraża obawę, że w przypadku zatrzymanych osób to nie był ich jednorazowy wybryk.

Jerzy Mucha, przewodniczący Związków Zawodowych Uzdrowiska Krynica-Żegiestów uważa, że proceder kradzieży jedzenia w kurorcie musiał trwać od wielu lat.

Po godzinach pracy zatrudnieni mieli zwyczaj zabierania do domu tego, co zostało po obiedzie, ale nie tylko resztek.

- Brali na przykład zupę, która powinna być zutylizowana, ale w wypchanych torbach wynosili również masło, chleb, owoce, słowem wszystko to, co dało się wziąć do domu. Nie pomagały upomnienia, w końcu coś trzeba było z tym zrobić - opowiada Mucha.

Przypuszcza również, że kradzieże były możliwe, bo akceptowały taki stan kierowniczki kuchni.

Będą zwalniać złodziei?
Spółka zatrudnia 300 osób. Prezes Wilk jednak nie chce zdradzić, ile z nich pracuje w kuchni.
- Jestem pewien, że samo zatrzymanie tych jedenastu osób, które przyłapano na wynoszeniu jedzenia z uzdrowiska, jest dla nich ogromną karą - twierdzi Jarosław Wilk.

Oczywiście zostaną w stosunku do nich wyciągnięte również konsekwencje służbowe. Chodzi o kary dyscyplinarne.

Prezes Wilk nie zdradza, czy w grę wchodzą także zwolnienia stołówkowych złodziei.

Zaznacza, że dopiero trwa szacowanie szkód, jakie uzdrowisko poniosło w związku z kradzieżami żywności z kuchni czterech sanatoriów prowadzonych przez spółkę.

- Czasy, kiedy wynoszono jedzenie ze stołówek, już dawno powinny odejść w zapomnienie - dodaje Mucha. Jak mówi, dzisiaj, kiedy tak trudno jest o pracę, chyba każdy rozumie, że takie zachowanie jest słusznie piętnowane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski