Jerzy Mucha, przewodniczący Związku Zawodowego w Uzdrowisku Krynica-Żegiestów, twierdzi, że przestępczy proceder trwał wiele lat.
Według jego wyliczeń, spółka Skarbu Państwa corocznie traciła milion złotych w związku z kradzieżą jedzenia i środków czystości.
- Trzeba raz na zawsze skończyć z tą patologią - grzmi Jerzy Mucha.
Detektyw w kuchni
Podanej przez związkowca sumy strat nie potwierdza Jarosław Wilk, prezes uzdrowiska, ale przyznaje, że były one dość spore.
I to na tyle, że spółka zdecydowała się na wynajęcie agencji detektywistycznej, by ukrócić notoryczny proceder kradzieży.
- Wzięliśmy przykład z innych uzdrowisk w Polsce, które wykorzystały tę metodę. A agencja przez nas wynajęta prowadziła już podobne sprawy - uzasadnia Wilk.
Praca detektywów trwała kilka miesięcy i zakończyła się sukcesem 17 kwietnia br., czyli ujęciem sprawców kradzieży. I to na gorącym uczynku, gdy wynosili z kuchni artykuły spożywcze
Jak potwierdza nam Anna Walczewska z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu, funkcjonariusze z Komisariatu w Krynicy-Zdroju w oparciu o kompleksowo zebrany materiał postawili już jedenastu osobom zarzuty dokonania szeregu drobnych kradzieży na szkodę uzdrowiska.
To trwało latami
Niewykluczone, że wśród złodziei zup, jajek i masła są osoby z kadry kierowniczej. Policja tego nie potwierdza.
Osób wynoszących jedzenie z uzdrowiskowej kuchni mogło być o wiele więcej.
- Jeszcze nie wiemy, jaka jest dokładnie skala tych kradzieży i ile osób brało w nich udział - mówi Marek Rutkowski, dyrektor do spraw marketingu Uzdrowiska Krynica-Żegiestów.
Wie natomiast, że wszyscy zatrzymani podejrzani przyznali się do winy.
Dla dobra interesów spółki, pracowników oraz kuracjuszy, Marek Rutkowski nie chce udzielać szczegółowych informacji o kradzieżach w spółce.
- Wiem jedynie, że policja dokonała rewizji pracowników, ale nie było mnie przy tym - zaznacza Rutkowski. Nie ma pojęcia, co przy nich znaleziono. Wyraża obawę, że w przypadku zatrzymanych osób to nie był ich jednorazowy wybryk.
Jerzy Mucha, przewodniczący Związków Zawodowych Uzdrowiska Krynica-Żegiestów uważa, że proceder kradzieży jedzenia w kurorcie musiał trwać od wielu lat.
Po godzinach pracy zatrudnieni mieli zwyczaj zabierania do domu tego, co zostało po obiedzie, ale nie tylko resztek.
- Brali na przykład zupę, która powinna być zutylizowana, ale w wypchanych torbach wynosili również masło, chleb, owoce, słowem wszystko to, co dało się wziąć do domu. Nie pomagały upomnienia, w końcu coś trzeba było z tym zrobić - opowiada Mucha.
Przypuszcza również, że kradzieże były możliwe, bo akceptowały taki stan kierowniczki kuchni.
Będą zwalniać złodziei?
Spółka zatrudnia 300 osób. Prezes Wilk jednak nie chce zdradzić, ile z nich pracuje w kuchni.
- Jestem pewien, że samo zatrzymanie tych jedenastu osób, które przyłapano na wynoszeniu jedzenia z uzdrowiska, jest dla nich ogromną karą - twierdzi Jarosław Wilk.
Oczywiście zostaną w stosunku do nich wyciągnięte również konsekwencje służbowe. Chodzi o kary dyscyplinarne.
Prezes Wilk nie zdradza, czy w grę wchodzą także zwolnienia stołówkowych złodziei.
Zaznacza, że dopiero trwa szacowanie szkód, jakie uzdrowisko poniosło w związku z kradzieżami żywności z kuchni czterech sanatoriów prowadzonych przez spółkę.
- Czasy, kiedy wynoszono jedzenie ze stołówek, już dawno powinny odejść w zapomnienie - dodaje Mucha. Jak mówi, dzisiaj, kiedy tak trudno jest o pracę, chyba każdy rozumie, że takie zachowanie jest słusznie piętnowane.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?