Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deweloper zamówił ekspertyzę historyczną, ale interpretuje ją inaczej niż jej autor

Piotr Drabik
Piotr Drabik
W okolicach fortu mają powstać dwa budynki mieszkalne i biurowiec
W okolicach fortu mają powstać dwa budynki mieszkalne i biurowiec fot. Michał Gąciarz
Właściciele zabytkowego fortu Luneta Warszawska przekonują, że obiekt nie był miejscem kaźni działaczy antykomunistycznych w czasach stalinowskich. I nie rezygnują z planów budowania tuż obok fortu.

To kolejna odsłona sporu o przyszłość fortyfikacji z połowie XIX wieku. Deweloper zamierza postawić tutaj bloki mieszkalne i biurowiec, przeciwko czemu sprzeciwiają się okoliczni mieszkańcy. Ci ostatni w dyskusji podnoszą m.in. argument, że na terenie fortu po II wojnie światowej było więzienie bezpieki, w którym wykonywano wyroki śmierci na działaczach podziemia antykomunistycznego.

Inwestor, czyli Grupa Urba postanowił to zweryfikować. Deweloper zamówił ekspertyzę, którą przygotował dr Dawid Golik z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Jednak wnioski z 13-stronicowego dokumentu inaczej ocenia zarówno deweloper, jaki sam autor opinii. Inwestor nie podważa faktu, że Luneta Warszawska jako areszt i więzienie była wykorzystywana kolejno przez Gestapo, żołnierzy Armii Czerwonej oraz komunistyczną bezpiekę.

Ci ostatni więzili tutaj m.in. członków Armii Krajowej. Deweloper podkreśla jednak, że nie ma dowodów na wykonanie w tym miejscu wyroków śmierci na działaczach podziemia antykomunistycznego po II wojnie światowej . W ekspertyzie pojawia się tylko informacja o dwóch egzekucjach, ale po wyrokach w sprawach kryminalnych. „Nie ma powodu, żeby czynić z Lunety Warszawskiej żywy pomnik” - napisali nam wprost przedstawiciele Grupy Urba.

Tymczasem dr Golik nie ma wątpliwości: - Luneta Warszawska jest miejscem kaźni przetrzymywanych w nim żołnierzy podziemia niepodległościowego, w tym wielu akowców, którzy przebywali tam w straszliwych warunkach na mocy postanowień komunistycznych sądów.

Historyk podkreśla, że fort „zasługuje na odpowiednie i godne upamiętnienie”, bo obiekt był ważnym elementem aparatu represji w czasach stalinowskich. Śladów po okresie terroru nie brakuje na terenie Lunety Warszawskiej, zwłaszcza w tzw. karcerze. Na jego ścianach oraz drzwiach znajdują się inskrypcje z lat 1945 - 1946.

- Ponadto w całym forcie znajduje się kilkadziesiąt drzwi dawnych cel, na których odnaleźć można różnego rodzaju napisy, pseudonimy, daty. Inskrypcje te są obecnie analizowane i staramy się, żeby kiedyś przypisano je do konkretnych więźniów. W niektórych przypadkach już to się udało - wyjaśnia dr Golik.

Zdaniem dewelopera nie ma jednak przeciwwskazań, żeby „fort pełnił inne funkcje, a na przyległych działkach powstały nowe budynki”. Mimo że inwestor chce utworzyć w forcie oddział Muzeum AK, nie udało mu się przekonać przeciwników inwestycji. - Nasze stanowisko się nie zmienia. Fort jest wpisany do rejestru zabytków, a deweloper chce go budować na jego terenie. Ponadto, mimo zapewnień ze strony inwestora, nie mamy z nim kontaktu - podkreśla Jakub Niedźwiedź z inicjatywy „Ratujmy Fort Luneta Warszawska”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski