Jubilaci wspominali małżeńskie lata. Jak mówi pani Kazimiera, poznali się w drodze do kościoła. Ona chodziła do świątyni w Białym Kościele przez las, on podążał w tym samym kierunku z rodzinnej Murowni, więc gdzieś w połowie drogi się mogli spotkać.
– To były inne, weselsze. Ludzie chodzili na nogach, więc w drodze mieli czas na rozmowy, a dziś każdy wsiada do samochodu i odjeżdża – mówi jubilatka. Po trzech latach narzeczeństwa wzięli ślub. Wychowali czterech synów (najstarszy już zmarł), mają sześcioro wnucząt i prawnuka.
Małżonkowie mieli okazję wyprowadzić się do miasta, bo pan Józef pracował przy budowie bloków, mogli dostać mieszkanie w Krakowie, ale nie chcieli, bo kochają swoją wieś. Pani Kazimiera zawsze pracowała w domu i w polu. Nie wyobrażała sobie inaczej.
Gdy ich pierwszy syn był jeszcze meleńki, pana Józefa wzięli do wojska, a przepustkę dostał dopiero po roku. Synek go nie poznał i mówił do niego „pan”.
Jubilaci przyznają, że w trudnych czasach w ich 60-letnim, wspólnym życiu bywało różnie, ale chcieli być razem szczęśliwi. – Przecież przysięgaliśmy sobie na dobre i na złe – mówią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?