- Przyjechała do mnie mama. Święta spędzimy tutaj, w Warszawie - opowiada na co dzień mieszkający w stolicy, ale pochodzący z Tarnowa Dariusz Sęk. - Dietę, treningi teraz odpuszczam. Mogę sobie normalnie zjeść, zachowywać się jak normalny człowiek - dodaje z uśmiechem.
Właśnie kończy się jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, rok w zawodowej karierze walczącego w kategorii półciężkiej 29-latka. Wygrał cztery pojedynki, a w lipcu, pokonując w Monachium Shefata Isufiego, zdobył jeden z regionalnych pasów (Eurasia Pacific Boxing Council) najbardziej prestiżowej federacji WBC.
- Myślę, że następny rok będzie jeszcze lepszy. Wykonałem ku temu duży krok. Progres w moim boksie był wyraźny. To najlepszy czas, żebym mógł się sprawdzić z jakimś bardzo wymagającym rywalem. Zwłaszcza że bilans mam dość konkretny - twierdzi zawodnik, który z 28 swoich pojedynków wygrał 25. Dwa przegrał i raz zanotował remis.
- Do tego prawie trzydziestka na karku, więc organizm jest już na tyle wytrenowany, że śmiało mogę toczyć dobre boje z dobrymi zawodnikami. Wiele razy mówiłem, że chciałbym z kimś takim walczyć. Czekam na to. Jeśli pojawi się konkretna oferta, na pewno z niej skorzystam. Może być w Polsce, może być gdzie indziej. Obojętne. Musimy z moimi promotorami podejmować mądre decyzje - tłumaczy.
Sęk jest zawodnikiem grupy trenera Andrzeja Gmitruka (AG Promotion), która niedawno nawiązała współpracę z największymi polskimi promotorami, czyli Andrzejem Wasilewskim i Piotrem Wernerem (obaj Sferis KnockOut Promotions) oraz Tomaszem Babilońskim (Konspol Babilon Promotion).
Inny podopieczny Gmitruka, Maciej Sulęcki, regularnie walczy i trenuje w USA. - W moim przypadku też są takie plany. Po ostatnim zwycięstwie trener powiedział, że zorganizują mi walkę w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o to, żeby wejść na amerykański rynek. Jakby nie patrzeć, to w USA jest kolebka boksu zawodowego. Można tam toczyć fajne pojedynki, a mi głównie chodzi o wymiar sportowy. Mam przed sobą jeszcze kilka lat występów i chciałbym jak najlepiej je wykorzystać.
W rankingu wspomnianej WBC zajmuje 38. miejsce na świecie. Z kolei w polskiej klasyfikacji „półciężkich” jest drugi. Tuż za Andrzejem Fonfarą (walczy i mieszka w USA), który stał się już światową gwiazdą.
- Gdybym dostał szansę walki z Andrzejem, udowodniłbym, że to ja zasługuję na numer jeden - zapewnia.__
Zgadza się, że obecnie to Fonfara jest liderem. -__ Stoczył bardzo dobre pojedynki, wypracował sobie pozycję - twierdzi. I dopowiada: - Pokonam każdego, kto stanie mi na drodze, a tylko w gestii promotorów jest, z kim będę walczyć. Kogo bym nie dostał, postaram się wygrać, i głównie tak się właśnie dzieje. Zdarzyły mi się dwie porażki, ale jedna niezasłużona. Zostałem oszukany, jednak tylko dlatego, że wyjechałem za granicę Polski (do Niemiec - przyp.). Wiadomo, jak to jest w boksie zawodowym... Ale jak pojadę do Stanów... Tam Polonia jest ogromna, będę czuł się jak u siebie. Jeśli dostanę tylko taką szansę, na sto procent ją wykorzystam.
Z Fonfarą znają się dobrze, razem jeździli na zgrupowania reprezentacji Polski. - Wspólnie trenowaliśmy, znamy się siedem lat. Andrzej jest w porządku, ale boks to nasz zawód. Gdybyśmy mieli kiedyś się zmierzyć, to na pewno obaj podjęlibyśmy rękawice. No i wiadomo, w ringu kolegów już nie ma.
Sęk z kadry zna się też m.in. z Arturem Szpilką i Krzysztofem Głowackim. Ten pierwszy w styczniu walczyć będzie o tytuł w wadze ciężkiej, a drugi jest mistrzem kategorii cruiser. - Też zamierzam piąć się w __klasyfikacjach - zaznacza.__
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?