Zwłaszcza dzieci i młodzież, przyspawane do komputera i reagujące alergicznie na wszelkie formy kultury fizycznej. W efekcie mamy dziś sytuację, w której jedna trzecia dzieci nie chodzi na WF, zaś zajęcia sportowe, na które uczęszcza najwięcej uczniów, to wcale nie szkolna sekcja siatkówki i futbolu, ale... gimnastyka korekcyjna. W takiej rzeczywistości trudno się dziwić, że władze próbują wszystkimi siłami zatrzymać falę otyłości, która zalewa Polskę.
Kłopot w tym, że przygotowując nowe rozporządzenie, urzędnikom udzielił się kulinarny fundamentalizm. Przyrządzili tak radykalne przepisy, że dzieci i ich rodzice zareagowali zdecydowanym oporem. No i mamy „pasztet”. Piękna idea została wylana z kąpielą. Dzieci przemycają do szkół drożdżówki, batony, colę, sól i pieprz w woreczkach.
Niektórzy nawet zrobili z tego źródło dochodu. Czekam tylko, aż policja zacznie w codziennych raportach donosić o ujęciach dilerów, sprzedających nielegalne obwarzanki z solą i pikantne czipsy.
W sumie jednak nie ma z czego się śmiać. Nowe przepisy zostały ośmieszone, ale co teraz? Na Zachodzie już ponad połowa ludności ma nadwagę. W Polsce, która z komunizmu wyszła chuda jak patyk, problem też narasta lawinowo. Zawały, wylewy, nowotwory, cukrzyca - tym się zapewne ta fala skończy. Mam nadzieję, że zdają sobie z tego sprawę rodzice, wrzucający dziś dzieciom do tornistrów słodkie batony i drożdzówki zamiast jabłek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?