Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dinozaur - nasz sąsiad

Redakcja
Wkrótce nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka ukaże się książka "Jak zbudować dinozaura, czyli nauka w Jurassic Park" autorstwa Roba DeSalle i Davida Lindleya. Autorzy starają się dać odpowiedź m.in. na takie pytania: Czy uczeni zdołają zrekonstruować świat, który dawno uległ zagładzie, i stworzyć prawdziwy Park Jurajski, w którym harcowałyby dinozaury? Czy prawdopodobne jest uzyskanie ich DNA z zatopionego w bursztynie komara sprzed 65 milionów lat? A jeśli nawet, to jak z tych cegiełek "odbudować" owe imponujące zwierzęta? DeSalle i Lindley praktycznie na każdej stronie "rozprawiają się" z faktami na temat dinozaurów przedstawionymi przez Stevena Spielberga w "Jurajskim Parku" oraz w książce Michaela Crichtona, na podstawie której Spielberg nakręcił swój głośny film. Kim są autorzy? DeSalle jest kustoszem Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, a ponadto jako uczony wyizolował jeden z najstarszych fragmentów DNA dinozaura. Lindley jest fizykiem i redaktorem "Science News".

Czy uczeni zdołają zrekonstruować świat, który uległ zagładzie?

Wkrótce nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka ukaże się książka "Jak zbudować dinozaura, czyli nauka w Jurassic Park" autorstwa Roba DeSalle i Davida Lindleya. Autorzy starają się dać odpowiedź m.in. na takie pytania: Czy uczeni zdołają zrekonstruować świat, który dawno uległ zagładzie, i stworzyć prawdziwy Park Jurajski, w którym harcowałyby dinozaury? Czy prawdopodobne jest uzyskanie ich DNA z zatopionego w bursztynie komara sprzed 65 milionów lat? A jeśli nawet, to jak z tych cegiełek "odbudować" owe imponujące zwierzęta? DeSalle i Lindley praktycznie na każdej stronie "rozprawiają się" z faktami na temat dinozaurów przedstawionymi przez Stevena Spielberga w "Jurajskim Parku" oraz w książce Michaela Crichtona, na podstawie której Spielberg nakręcił swój głośny film. Kim są autorzy? DeSalle jest kustoszem Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, a ponadto jako uczony wyizolował jeden z najstarszych fragmentów DNA dinozaura. Lindley jest fizykiem i redaktorem "Science News".

Obecnie wydaje się, że dinozaury były zwierzętami wykazującymi złożone zachowania społeczne, a nie bezmyślnymi mordercami czy głupimi przeżuwaczami liści. Dawniej uważano je za ślepy zaułek ewolucji, dziś natomiast wielu naukowców sądzi, że odległymi potomkami jednej z gałęzi dinozaurów są ptaki, które niewątpliwie należy zaliczyć do zwierząt mogących się poszczycić ogromnym sukcesem ewolucyjnym.
Wyniki badań prowadzonych w ciągu ostatnich lat dowiodły też całkowitej bezpodstawności teorii o głupocie lub niezdarności dinozaurów, która miała stać się przyczyną ich wyginięcia.
Samo badanie skamieniałości nie dostarczy nam nigdy odpowiedzi na pytanie, czy dinozaury wymierały przez miliony lat, czy też zniknęły dosłownie z dnia na dzień. Duże skamieniałości są stosunkowo rzadkie, nie widzimy więc setek kości dinozaurów w jednej warstwie skalnej wobec ich całkowitego braku w warstwie leżącej wyżej (czyli młodszej). Paleontologowie mogą w jednym stanowisku odkopać kość udową tyranozaura sprzed 68 milionów lat, a gdzie indziej znaleźć kilka kręgów liczących sobie około 66 milionów lat. Nie znajdują natomiast żadnych skamieniałości, które miałyby mniej niż 65 milionów lat. Ale czy oznacza to, że wszystkie tyranozaury zginęły nagle 65 milionów lat temu, czy też że wymierały stopniowo, przez dłuższy czas? Te niejasności stały się przedmiotem długotrwałej i ożywionej dyskusji. Wielu paleontologom bardziej odpowiadała koncepcja stopniowego upadku, obecnie jednak prawie powszechnie się sądzi, że dinozaury wyginęły na skutek jakiejś nagłej katastrofy, wobec której były całkowicie bezradne.
Koncepcja globalnego kataklizmu zaczęła zyskiwać coraz więcej zwolenników pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy laureat Nagrody Nobla, fizyk Luis Alvarez oraz jego syn Walter, geolog, rozpoczęli badania nad nietypowymi formacjami skalnymi we Włoszech. Badali wyraźną, ciemną warstwę skalną, o grubości kilku milimetrów, leżącą na geologicznej granicy między okresem kredowym i trzeciorzędem - czyli liczącą około 65 milionów lat - i odkryli w niej wysoką zawartość irydu, metalicznego pierwiastka występującego na Ziemi w niewielkich ilościach, ale powszechnego w meteorytach, docierających do powierzchni naszej planety z przestrzeni kosmicznej.
L. Alvarez i W. Alvarez wysunęli hipotezę, że przed 65 milionami lat ogromny, skalisty obiekt, prawdopodobnie zabłąkana planetoida, uderzył z olbrzymią siłą w powierzchnię naszej planety. Zderzenie z tym ciałem, którego średnicę oszacowali na kilkanaście kilometrów - więcej niż wyspa Manhattan - spowodowało utworzenie kolosalnego krateru i wzbicie chmur pyłu do atmosfery, co pociągnęło za sobą globalną katastrofę. Stratosferyczne prądy powietrzne porwały unoszące się chmury pyłu i okryły nimi cały świat, odcinając dopływ światła słonecznego; planeta stała się nagle ciemna i zimna; rośliny masowo ginęły. Dinozaury, a wraz z nimi inne zwierzęta, znalazły się niespodziewanie w zimnym i ponurym świecie, pozbawione ciepła i pożywienia. Minęły dziesięciolecia, a może nawet całe wieki, zanim pył opadł i klimat wrócił do normy. A przez ten czas dinozaury wyginęły.
Była to teoria co najmniej kontrowersyjna. Wprawdzie w 1991 roku na skutek erupcji wulkanu Pinatubo na Filipinach w powietrze uniosła się umiarkowana ilość pyłu, który, rozprzestrzeniwszy się po całym globie, stał się przyczyną kilku wyjątkowo różowych zachodów słońca i przejściowego ochłodzenia atmosfery o ułamek stopnia, ale przypadek ten i inne podobne udokumentowane wydarzenia były niczym w porównaniu z katastrofą, która według Alvarezów nastąpiła pod koniec kredy. Po jakimś czasie uczeni zaczęli jednak odnajdywać coraz liczniejsze dowody potwierdzające słuszność koncepcji globalnego kataklizmu i gwałtownego wymierania. Bogatą w iryd warstwę znaleziono na całej kuli ziemskiej, zawsze w skałach mających 65 milionów lat.
Badając zawartość ziaren pyłku powyżej i poniżej wskaźnikowej warstwy irydowej, paleobotanicy odkryli wyraźną i nagłą zmianę: w warstwie niższej (czyli przed domniemanym zderzeniem) znajdowało się mnóstwo pyłków, podczas gdy w warstwie wyższej (czyli po zderzeniu) tkwiło ich dużo mniej. Dinozaury nie były jedynym gatunkiem, który niespodziewanie zniknął z powierzchni naszej planety - zginęła także znaczna część roślinności.
Kredowe wymieranie było naprawdę masowe. Wraz z dinozaurami zniknęły liczne gatunki roślin, organizmy morskie i mniejsze zwierzęta lądowe - w tym wiele ssaków. Teoria wielkiego zderzenia - choć wciąż jeszcze budzi wątpliwości niektórych badaczy - dawno już przestała być uważana za nieprawdopodobną i zaczęła pełnić rolę standardowego wytłumaczenia. Ostatecznym dowodem potwierdzającym słuszność tej hipotezy było odnalezienie przypuszczalnego miejsca kolizji.
Badacze uczestniczący w jego poszukiwaniach zdawali sobie sprawę, że chociaż musiał wówczas powstać olbrzymi krater, trwające 65 milionów lat procesy erozyjne i osadowe zatarły go i wypełniły. W Arizonie znajduje się bardzo wyraźny krater, ale jego wiek szacuje się najwyżej na kilka tysięcy lat. (Krater ma około jednego kilometra średnicy, natomiast meteoryt, który go utworzył, był prawdopodobnie obiektem o zaledwie dwudziestometrowej średnicy - czyli dużo mniejszym niż ten, który zdaniem Alvarezów uderzył w Ziemię 65 milionów lat temu).
Uczeni doszli do wniosku, że katastrofa na tak olbrzymią skalę powinna pozostawić jakieś ślady pod powierzchnią ziemi. W 1991 roku geologowie badający podziemne formacje skalne na półwyspie Jukatan w Meksyku natrafili na silnie zniekształcone warstwy skalne. Naruszone skały układały się w kolistą strukturę o średnicy ponad 150 kilometrów, mającą wszystkie cechy poszukiwanego krateru - rozmiary i wiek; znaleziono także ślady, w postaci kulek szkliwa, świadczące o niewyobrażalnie wysokiej temperaturze. A zatem najprawdopodobniej to właśnie tutaj wydarzyła się kredowa katastrofa. 65 milionów lat temu naprawdę doszło do potężnej kolizji planetoidy z Ziemią, a zdarzyło się to na terenie dzisiejszego Meksyku.
Odnalezienie pradawnego krateru nie zakończyło jednak trwającej od wielu lat debaty. Na czym tak naprawdę polegały katastrofalne skutki zderzenia? Teoria o pyle, który przesłaniał słońce, wydaje się prawdopodobna, a i samo zderzenie mogło być odczuwalne na całym świecie, powodując zapewne wtórne trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, potęgujące zniszczenia. A może siła uderzenia spowodowała uniesienie się do atmosfery nie tylko pyłów, ale też trujących gazów, które zniszczyły warstwę ozonową? Po zniknięciu chroniącego ozonu powierzchnia Ziemi została skąpana szkodliwymi promieniami ultrafioletowymi: dinozaury mogły umierać z powodu uszkodzeń wzroku albo raka skóry. Niewykluczone też, że na skutek gwałtownych zmian klimatycznych po powierzchni naszej planety zaczęły przetaczać się potężne huragany.
Jak udało się przetrwać innym zwierzętom, a zwłaszcza malutkim ssakom, które ostatecznie dały początek przeważającej części współcześnie żyjących stworzeń, w tym także ludziom? Najbardziej prawdopodobna wydaje się koncepcja, że istoty te okazały się lepiej przystosowane do życia w ciężkich warunkach niż majestatyczne dinozaury, przyzwyczajone do pewnego luksusu. Podejrzewa się także, że pierwsze ssaki były zwierzętami nocnymi, bo opuszczając swoje kryjówki tylko w nocy, miały większe szanse przeżycia wśród dinozaurów. Jeżeli istotnie tak było, nocny tryb życia stał się nagle bardzo korzystny w chłodnym, ciemnym świecie bezustannej zimy, jaki nastał po zderzeniu. W warunkach, które zapanowały po kolizji, małe, wszystkożerne gryzonie - przodkowie dzisiejszych szczurów i myszy - radziły sobie lepiej niż na przykład roślinożerne majazaury, przyzwyczajone do bujnej, obfitej roślinności. A jeżeli znikły majazaury, co Tyrannosaurus rex miał jeść na obiad? Trudno sobie wyobrazić króla dinozaurów żywiącego się myszkami i grzybkami i wybierającego robaki spod zwalonych drzew.

\*\*\*

w przyszłości naukowcy rzeczywiście będą mogli przywrócić do życia dinozaury? Jeżeli odnajdujemy fragmenty DNA owadów sprzed 125 milionów lat, to czemu nie mielibyśmy znaleźć DNA dinozaura sprzed 65 milionów lat? A gdy już je zdobędziemy, czyż nie będzie to równoznaczne z poznaniem genetycznych planów budowy organizmu - biochemicznej recepty na stworzenie samego zwierzęcia? Pomysł zbudowania dinozaura leży, oczywiście, w sferze spekulacji, ale są to spekulacje oparte na solidnej podstawie rzeczywistych osiągnięć i wiedzy naukowej.
Z drugiej strony, nie trzeba być naukowcem, by odgadnąć, że sprawa nie wygląda tak prosto. Gdyby miała wybuchnąć nowa zimna wojna i gdyby rządy Rosji i Ameryki postanowiły (z jakichś nie wyjaśnionych powodów) uznać dominację tego państwa, które jako pierwsze zrekonstruuje autentycznego dinozaura, nie byłoby co liczyć na to, że wystarczy zebrać zespół specjalistów, wyłożyć kilka miliardów dolarów i rzecz zostanie załatwiona w ciągu kilku lat. Projekt Manhattan z czasów drugiej wojny światowej, w efekcie którego powstała pierwsza bomba atomowa, był olbrzymim przedsięwzięciem, ale opierał się na ustalonych faktach naukowych: wprawdzie występowały poważne trudności, ale już na początkowym etapie stało się jasne, że skonstruowanie bomby jest zasadniczo możliwe. Projekt Manhattan, mający na celu zbudowanie dinozaura, przedstawiałby się zupełnie inaczej.
Naukowcy wciąż nie znają odpowiedzi na wiele pytań dotyczących DNA. Odbywający się w zwykłym jajku proces przekształcania kurzego DNA w nowego kurczaka jest bardzo słabo poznany. Trzeba będzie rozwiązać jeszcze wiele podstawowych problemów naukowych, zanim podejmiemy choćby próbę otrzymania żywego dinozaura z DNA, nie mówiąc o pełnym sukcesie.
Co więcej, budując dinozaura, będziemy zmagać się nie z jednym, dużym problemem, ale z całą masą większych i mniejszych trudności. Jakiś pozornie nie znaczący szczegół, jedna nie rozwiązana sprawa, może doprowadzić do klęski całego przedsięwzięcia. Albo możemy utonąć w powodzi drobnych przeszkód, z których każda z osobna byłaby do pokonania, ale które razem stanowią problem przerastający nasze możliwości i środki. Nawet jeżeli naukową podstawę Jurassic Park stanowią, przynajmniej w ogólnym zarysie, fakty i uzasadnione domysły, nie daje nam to gwarancji, że zdołamy przezwyciężyć wszystkie trudności, jakie nieuchronnie pojawią się na naszej drodze.
Wiele problemów wydaje się dziś nierozwiązywalnych, co nie oznacza wcale, że nie zostaną one nigdy przezwyciężone. W porównaniu z innymi gałęziami nauki genetyka i biologia molekularna są jeszcze w powijakach. Mnóstwo procesów pozostaje, jak to określają naukowcy, "nie w pełni poznanych". Wbrew temu, co sugeruje tytuł tej książki, ci, którzy przeczytają ją od początku do końca, nie będą potrafili zbudować dinozaura. Może nawet nie będą umieli ocenić, czy zbudowanie dinozaura stanie się kiedykolwiek realne. Mamy jednak nadzieję, że zdołamy uświadomić naszym Czytelnikom, jakiego typu problemy mogą się pojawić na tej drodze i jak wiele pracy trzeba będzie włożyć w ich rozwiązanie.
Wybrał i opracował: (K.W.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski