MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dla całych Węgier to wielka sprawa

Rozmawiał Bartosz Karcz
Rozmowa. - Napisaliśmy historię, ale do mnie ciągle nie do końca to dociera - mówi o awansie na Euro 2016 piłkarz Wisły RICHARD GUZMICS.

- Awans do mistrzostw Europy to dla Pana największy sukces w dotychczasowej karierze?
- Na pewno. Nie tylko dla mnie, ale dla całych Węgier to wielka sprawa. Od 43 lat nie graliśmy w mistrzostwach Europy, od 29 w mistrzostwach świata. Radość jest ogromna.

- Pan może znać tylko z opowieści, jak grali Węgrzy na dużych turniejach. Urodził się Pan w 1987 roku, czyli już po mundialu w Meksyku, na którym wasza reprezentacja wystąpiła ostatni raz w wielkiej imprezie.
- Dużo słyszałem na temat historii naszego futbolu, ale przez wiele ostatnich lat głównie mówiło się o tym, że znów nie udało się awansować. Cieszę się, że udało nam się to zmienić i że wreszcie Węgry zagrają na wielkim turnieju.

- Myśli Pan, że awans może być pozytywnym bodźcem dla całego węgierskiego futbolu, od lat pogrążonego w kryzysie?
- Taką mam nadzieję. Nie mamy jeszcze drużyny, która z każdym może wygrać. Nie mamy wielkich gwiazd, naszą siła jest kolektyw. Wszyscy walczymy od pierwszej do ostatniej minuty. Dzięki takiemu podejściu wywalczyliśmy ten awans.

- W barażowych meczach z Norwegią stawialiście na defensywę i kontry. Takie Węgry zobaczymy też na Euro 2016?
- Tak musimy grać. Nie stać nas na otwarty futbol z każdym rywalem.

- Traktuje Pan ten awans jako swój osobisty sukces? Pańska przygoda z reprezentacją Węgier nie zawsze była tak pozytywna, jak w ostatnich dniach.
- Ciągnął się za mną błąd popełniony w meczu z Rumunią w eliminacjach mistrzostw świata. Byłem bardzo krytykowany przez całe Węgry. Długo z tego powodu nie grałem w reprezentacji. Wróciłem do niej, dostałem szansę, i to od razu w meczu z... Rumunią. Po tym spotkaniu zmienił się odbiór mojej osoby, bo zagrałem dobrze. Po kolejnych meczach ludzie powoli zaczęli zapominać o tamtym błędzie. Teraz wszyscy mówią, że Guzmics był jednym z najlepszych zawodników ostatnich spotkań. To dla mnie naprawdę wielka sprawa.

- Jak wyglądała radość po niedzielnym meczu z Norwegią?
- Euforia była ogromna. Cieszyliśmy się razem z kibicami. Pojawiły się również łzy w moich oczach, gdy cały stadion zaczął śpiewać nasz hymn. Tego momentu nie zapomnę do końca życia. Napisaliśmy historię, ale, jeśli mam być szczery, ciągle to wszystko do końca do mnie nie dociera.

- W internecie można znaleźć filmy z waszej szatni. Było wesoło...
- Było, było. A wszystko spontaniczne. Nasza federacja nie przygotowała niczego specjalnego, bo nikt nie chciał zapeszyć przed meczem. Nie było zatem dużej imprezy, ale wspólnie pośpiewaliśmy w szatni. Zresztą mieliśmy nawet piosenkarza, który śpiewał na żywo. To takie węgierskie disco polo, ale wszyscy świetnie się bawili.

- Pewnie do późnej nocy...
- Czytałem w internecie, że Budapeszt, całe Węgry długo świętowały, ale ja akurat nie. Kilkadziesiąt minut po meczu spotkałem się z moją rodziną i pojechaliśmy do mojego rodzinnego Szombathely. Tam spędziłem tylko trochę czasu, a w poniedziałek musiałem jechać już do Wiednia, skąd miałem samolot do Krakowa. Czas na większe świętowanie przyjdzie, gdy zakończy się sezon.

- W reprezentacji Węgier grał nie tylko Pan, ale również paru innych przedstawicieli polskiej ekstraklasy. Zrobiliście jej dobrą reklamę.
- Na pewno, ale ja przede wszystkim jestem wdzięczny Wiśle, bo to dzięki grze w Krakowie mogłem wrócić do mojej reprezentacji. Zawsze będę o tym pamiętał.

- Jaki będziecie mieli cel na mistrzostwach Europy?
- Będziemy chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Grać po prostu swoją piłkę. Wyjście z grupy byłoby naszym sukcesem. Na Węgrzech jest teraz bardzo dobra atmosfera wokół kadry. Wszyscy są z nią.

- Myśli Pan, że dobrymi występami na mistrzostwach Europy może się wypromować, trafić do lepszej ligi?
- Nie zastanawiam się nad tym. Kiedyś analizowałem, w jakiej lidze mógłbym grać. Ale jak człowiek za dużo o tym myśli, to nie gra dobrze i tak też było ze mną. Dlatego teraz koncentruję się tylko na Wiśle. Takie podejście do sprawy dało mi powrót do kadry i awans na Euro.

- Czyli nie będzie Pan miał problemów z przestawieniem się teraz na grę w polskiej lidze? Już w piątek czeka was mecz z Górnikiem Zabrze.
- Nie będę krył, że będzie trudno wyrzucić z głowy ostatnie dni, ale muszę to zrobić. Jestem profesjonalistą. Przed nami w tym roku jeszcze sześć meczów w lidze i chcę w nich zaprezentować się z jak najlepszej strony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski