Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla jednych jo-jo jest zabawką, dla innych to sport i styl życia

Piotr Drabik [email protected]
W kategorii kobiecej rywalizowało dziewięć zawodniczek
W kategorii kobiecej rywalizowało dziewięć zawodniczek Fot. Andrzej Banaś
Reportaż. – My nie rolujemy, tylko machamy – podkreślali zgodnie zawodnicy startujący w mistrzostwach Europy w jo-joingu, czyli profesjonalnym odbijaniu jo-jo. Dla większości z nich nie liczyła się sportowa rywalizacja, ale klimat zawodów na krakowskim Kazimierzu.

Kołowrotek owinięty sznurkiem przyczepionym do palca, dla większości z nas to tylko zabawka z dzieciństwa, która leży zakurzona w kartonie na strychu. Jednak z każdym rokiem przybywa zawodników traktujących jo-jo jak prawdziwy sport.

Najlepsi z nich spotkali się w Starej Zajezdni na Kazimierzu, gdzie po raz pierwszy w naszym kraju odbyły się mistrzostwa Europy w profesjonalnym machaniu jo-jo.

Wszystko zaczęło się w 2000 roku wraz z pierwszym światowym boomem na jo-jo, które było już znane w starożytnej Grecji. Zaowocował on powstaniem profesjonalnej dyscypliny jo-joingu, polegającej na połączeniu efektownych tricków z muzyką i choreografią.

– _Pierwsze mistrzostwa Polski odbyły się w 2002 roku. Od tego czasu zmieniło się wszystko. Wtedy używano głównie plastikowych jo-jo, a dziś zastąpiły je te z metalowym łożyskiem. Pozwalają one wykonywać dłuższe i o __wiele bardziej skomplikowane ewolucje _– tłumaczy Adrian Koniecki, współorganizator zawodów.

Do rywalizacji stanęło prawie 200 zawodników, nie tylko ze Starego Kontynentu. O zwycięstwo walczyli w pięciu najbardziej popularnych kategoriach. – _Najważniejszą z nich jest 1A. W tym stylu używa się jo-jo z szerokim łożyskiem, które sznurkiem przyczepione jest do palca _– wyjaśnia Adrian Koniecki.

Jednocześnie dodaje, że 1A jest szczególnie popularna w naszej części świata. Dla porównania zawodnicy z Dalekiego Wschodu są bezkonkurencyjni w bardziej wymagających konkurencjach jak 4A. – Nazywane jest ono także „off-string”, ponieważ sznurek jest przyczepiony do palca, a nie do __jo-jo – dodaje Adrian Koniecki.

Od kilku lat na międzynarodowych zawodach rozgrywana jest również specjalna kobieca kategoria 1A. Startuje w niej między innymi Julia Gutowska, studiująca na warszawskiej AWF.

Moja przygoda z jo-jo rozpoczęła się 6 lat temu, kiedy obejrzałam w internecie pierwszy filmik z trickami. Potem zaczęłam się spotykać z ludźmi, którzy również zarazili się tą pasją – podkreśla.

Julia od dziesięciu lat gra także w piłkę ręczną, ale to właśnie w jo-joingu odnosi największe sukcesy. Ma na swoim koncie mistrzostwo Europy sprzed dwóch lat oraz wicemistrzostwo świata.

Nie jestem zadowolona z dzisiejszego występu. Stres na scenie zawsze jest ten sam bez względu na to, czy to regionalne zawody, czy międzynarodowe mistrzostwa – tłumaczy Julia, przykładając sobie lód do czoła.

Kilka chwil wcześniej, podczas wykonywania jednej z ewolucji, jo-jo uderzyło ją w czoło. Jednak szybko zapomniała o bólu, gdy sędziowie uznali ją za najlepszą spośród ośmiu konkurentek.

180 sekund – dokładnie tyle ma każdy z zawodników, aby oczarować publiczność i jurorów. – Występy oceniają dwie grupy sędziów. Jedna zwraca uwagę tylko na elementy techniczne takie jak udane ewolucje i zepsute próby. Druga – na elementy artystyczne, czyli choreografię i kontakt z __publicznością – tłumaczy Adrian Koniecki.

Wśród zawodników rywalizujących w Krakowie, na szczególną uwagę zasłużył Andres „Pac” Pegam. Pochodzący z Berlina zawodnik to samozwańczy król jo-jo, który w koronie i lśniącej pelerynie przechadzał się między kolejnymi stolikami. „Pac” rozpoczął swoją karierę przed ponad 20 laty, kiedy nikt nie myślał o machaniu jo-jo jako o sporcie.

Kluczowym momentem dla rozwoju popularności jo-joingu okazało się pojawienie internetu. Możemy w nim pokazywać swoje tricki, jak i poznawać podobnych sobie ludzi z całego świata – wyjaśnia „Pac”.

Prawdziwym fenomenem jo-jo na skalę światową są Czesi. U naszych południowych sąsiadów panuje teraz moda na jo-jo porównywalna z tym, co działo się u nas w latach 90. Tysiące dzieciaków hobbystycznie macha jo-jo, ale część z nich potem rozpoczyna zawodową karierę. Jednym z nich jest Jakub Dekan, który w Krakowie wygrał rywalizację w kategorii 1A.

Powszechnie mówi się, że aby zostać profesjonalnym zawodnikiem, trzeba trenować przez 100 godzin – tłumaczy 18-letnia Amerykanka Ann Connolly, która od kilku lat mieszka u naszych południowych sąsiadów.

Na ostatnich mistrzostwach świata zajęła 4. miejsce, ale nie była zadowolona ze swojego występu w Krakowie. – Jo-jo jest nie tylko dla młodych. Ostatnio zaczął nim machać mój 50-letni tata – mówi z uśmiechem Ann.

Między zawodnikami można było również spotkać fanów jo-joingu. – _Jestem tutaj hobbystycznie, ponieważ zawsze chciałem zobaczyć, jak wyglądają profesjonalne zawody. Samo oglądanie filmików nie uczy, trzeba po __prostu poczuć tę atmosferę, gdy każdy dookoła ciebie macha jo-jo _– tłumaczy Bartek z Trójmiasta.

Do Krakowa przyjechał ze swoją siostrą i dziewczyną Olą, która stara się nauczyć najbardziej podstawowych ewolucji. Bartek uprawia jo-joing od trzech lat, ale nie zdecydowałby się na start w takich zawodach. Dla niego to przede wszystkim dobra zabawa. – Najlepsze w jo-jo jest to, że mogę je wszędzie ze sobą zabrać i ćwiczyć tricki na ulicy czy czekając na przystanku – wyjaśnia.

Na tym sporcie da się zarabiać, ale to odosobnione przypadki. Moim głównym sponsorem jest firma z Hongkongu, która finansuje zarówno sprzęt, jak i wyjazdy na zawody – tłumaczy 20-letni Maciek Cwynar, który wystartował w mistrzostwach Starego Kontynentu po raz piąty. Za otrzymane od sponsorów pieniądze pokrywa koszty wyjazdów na zawody i samych jo-jo. Ich ceny zaczynają się kilkudziesięciu złotych, kończą nawet na kilkuset.

Mistrzostwa Europy w Krakowie były najbardziej prestiżowymi zawodami jo-joingu w naszym kraju. Pod Wawel sprowadził je pochodzący z Rabki-Zdroju Piotr Śmietana. – Kiedy miałem 14–15 lat, znajomy w szkole pokazał mi kilka tricków jo-jo i tak mi się spodobało, że coraz bardziej wkręcałem się w tę zajawkę _– wspomina. Najpierw swoją pasją starał się zarazić znajomych w rodzinnej miejscowości. – _Pojechałem do Krakowa, by studiować na Uniwersytecie Ekonomicznym, ale moja pasja do jo-jo na __tym nie straciła – podkreśla.

Piotr Śmietana po raz pierwszy w ME wystartował przed dwoma laty w Czechach. – Byłem pod wrażeniem organizacji tego wydarzenia i pomyślałem: dlaczego by nie sprowadzić takich zawodów do naszego kraju? – tłumaczy. Wybór padł na Kraków, choć jak podkreśla, kolebką polskiego jo-joingu jest Warszawa i Łódź, gdzie odbyło się jedenaście pierwszych mistrzostw Polski. Zdecydowała jednak lokalizacja i warunki głównej areny zawodów, czyli Stara Zajezdnia. Nie bez znaczenia były także walory turystyczne Krakowa.

Większość z nas patrzy na jo-joing jako doskonałą formę odstresowania i źródło świetnej zabawy. Jeżdżąc na __zawody, poznajemy nowych ludzi, którzy myślą tak jak my – wyjaśnia Piotr Śmietana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski