Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla Pa-pieża! Po-jed-nanie!

Redakcja
Msza na stadionie przy Kałuży zgromadziła 25 tysięcy fanów piłki nożnej z całej Polski, przede wszystkim zaś zwaśnionych kibiców krakowskich drużyn - Cracovii, Hutnika i Wisły Fot. Wacław Klag
Msza na stadionie przy Kałuży zgromadziła 25 tysięcy fanów piłki nożnej z całej Polski, przede wszystkim zaś zwaśnionych kibiców krakowskich drużyn - Cracovii, Hutnika i Wisły Fot. Wacław Klag
Była sobota wieczór, 2 kwietnia 2005 roku. Gdy do Krakowa dotarła wiadomość o śmierci papieża Jana Pawła II, przed krakowską kurią obok zniczy i kwiatów pojawiły się flagi Wisły i Cracovii.

Msza na stadionie przy Kałuży zgromadziła 25 tysięcy fanów piłki nożnej z całej Polski, przede wszystkim zaś zwaśnionych kibiców krakowskich drużyn - Cracovii, Hutnika i Wisły Fot. Wacław Klag

KIBICE. Co zostało z deklaracji o zakopaniu topora wojennego przez fanów krakowskich drużyn po śmierci Jana Pawła II?

- Stałem z szalikiem "Pasów", a obok mnie grupa wiślaków. Wyciągnęliśmy do siebie dłonie. Tego gestu nigdy nie zapomnę - wspomina 25-letni dzisiaj Mirek.

A potem na forum internetowym kibiców Cracovii pojawił się niecodzienny wpis:

"Szanowni Koledzy, zwracam się do Was z prośbą i apelem. Zaprośmy na poniedziałkową mszę kibiców wszystkich klubów krakowskich. W imię nauki i przykładu Ojca Świętego, jego tolerancji i wielkiego serca dla innych. Pokażmy, że te uniwersalne wartości pozostały w nas. Wisła, Garbarnia, Hutnik były i są częścią Krakowa. JEGO ukochanego Krakowa. Bądźmy przyjacielscy i dumni, że to na naszym stadionie piłkarska brać naszego miasta złoży HOŁD NAJWIĘKSZEMU POLAKOWI I KIBICOWI NR 1 NASZEJ CRACOVII."

Pomysł podchwycono. Msza odbyła się 4 kwietnia 2005 roku na stadionie przy ulicy Józefa Kałuży 1. Zgromadziła około 25 tysięcy fanów piłki nożnej z całej Polski, przede wszystkim zaś zwaśnionych kibiców krakowskich drużyn Cracovii, Hutnika, Wisły. Kibice "Pasów" wywiesili wielki transparent "Ojcze Święty! Żegna Cię Twoja Cracovia". Mszę celebrowali kapelani obu klubów: ksiądz Henryk Surma(Cracovia) i ksiądz infułat Bronisław Fidelus (Wisła).

Kibice zadeklarowali zawieszenie broni; wzajemnej niechęci nie da się szybko wykorzenić, ale trzeba próbować powstrzymać falę przemocy. - "Koniec świętej wojny! Jesteśmy Mu to winni, po prostu dosyć nienawiści; (...) Zrobię wszystko, żeby kibice w Krakowie zaczęli się szanować. Dla Niego to zrobię" - pisał na forum internetowym "Pasów" kibic Wisły. - "Jeżeli nie teraz, to kiedy?" - pytał inny.

Wygłaszający wtedy kazanie duszpasterz Cracovii ks. Henryk Surma nawoływał: - Każdy z nas powinien być bogaty w miłość, nie odrzucajmy tego papieskiego przesłania. Nie zmieniajmy serc w kamienie. Nie zawiedźmy Ojca.

Większość obecnych przekazała sobie wtedy znak pokoju. Nie wszyscy. Ci drudzy, nieliczni, mówili: - Przyszliśmy tu dla papieża, a nie dla pojednania. Ale na koniec mszy cały stadion już razem skandował słowo: "Pojednanie, pojednanie!".

Ksiądz Henryk Surma mówi dzisiaj: - Minęło 5 lat, a ja wciąż słyszę śpiewaną na stadionie Cracovii "Barkę". Wszyscy, którzy tam wtedy przyszli czuli wyjątkowość chwili. Jan Paweł II znów wlał w nasze serca nadzieję i miłość. Tyle, że serca zgromadzonych były różne. Jedne żyzne, inne skaliste lub całkiem jałowe. Tak więc ziarno, które zostało zasiane tamtego wyjątkowego wieczoru nie wszędzie zakiełkowało od razu. W sercach skalistych potrzeba na to więcej czasu, w tych jałowych może ono nie zakiełkować wcale. Ważne jest jednak to, że kibice różnych klubów poczuli, że tak jak mogli wtedy współuczestniczyć we mszy, tak mogą współkibicować na stadionie. Z perspektywy tych pięciu lat od śmierci Jana Pawła II, mogę powiedzieć, że na stadionach, wśród kibiców, nie chuliganów, jest wbrew temu, co się pisze i mówi - spokojniej. Mniej słyszę wulgaryzmów, mniej obserwuję nienawiści. Te ziarenka nadziei i miłości zaczynają tu i tam kiełkować.
To, że fani Wisły i Cracovii przebywali na jednym stadionie bez oddzielających ich kordonów policji, to najwyraźniej efekt pierwszej decyzji papieża z drugiego świata - mówiono pięć lat temu. A potem pojawiły się głosy, że termin "Msza Pojednania" wymyśliły media w trakcie lub nawet po mszy. Dla większości kibiców była to po prostu "Msza w intencji papieża Jana Pawła II". Niektórzy dziennikarze uznali ją jednak za trwały, bezterminowy pokój między kibicami. Ale większość z nich traktowała owo "pojednanie" jako tymczasowe zawieszenie waśni, spowodowane tragedią, która dotknęła wszystkich - bez względu na sympatie i antypatie klubowe.

Realiści powtarzali, że potrzeba trochę czasu, aby nauki papieża Polaka mogły zaowocować, i że dopiero wtedy rywalizacja Wisły i Cracovii przybierze zdecydowanie łagodniejsze formy. Henryk Kasperczak, wówczas (i od niedawna znowu) trener wiślaków nie krył, że środowiska piłkarskie dostały na stadionie Cracovii szansę na pojednanie. - Trzeba wierzyć - mówił - że ta niecodzienna chwila i te relacje między kibicami przetrwają. Jeśli człowiek nie wierzy, to nie zrobi żadnych postępów. Powinno się udać.

Agata z Krakowa od lat kibicuje Wiśle Kraków. Tego wieczoru, gdy stan Jana Pawła II bardzo się pogorszył była ze znajomymi w Rynku. Gdy podano wiadomość, że papież zmarł, wszyscy bez słowa poszli na Franciszkańską i modlili się. - Pamiętam, że zawiązaliśmy na płotku szaliki Wisły. Obok stali kibice Cracovii i Arki Gdynia. Nie wyczuwałam między nami napięcia, tylko żal po śmierci papieża. Msza na stadionie Cracovii była kulminacją tamtego smutku. Ale prawdę powiedziawszy nie bardzo wierzyłam, że te niezwykłe relacje zostaną między nami i kibicami Cracovii na dłużej. Nasze stosunki są wypadkową 100 lat współistnienia obu klubów w Krakowie. Żeby kibice nauczyli się żyć w przyjaźni, musi pewnie minąć kolejne sto.

Potem był pogrzeb papieża i wspaniały, spontaniczny marsz kibiców. Najpierw okrążyli Rynek, poszli pod kurię, stamtąd ul. Piłsudskiego na Błonia i znów do Rynku. Nieśli flagi Wisły, Hutnika i Cracovii. - Pakt o nieagresji działa - mówili wtedy zwolennicy "Pasów" i wiślacy. A Kraków po raz kolejny w ciągu jednego tygodnia oniemiał z wrażenia, gdy kilkanaście tysięcy kibiców z całej Polski śpiewało na Błoniach "Barkę", wiązało szaliki, skandowało "Nie ma lepszego od Jana Pawła Drugiego!", "Każdy to powie, Wojtyła rządzi w Krakowie!", "Wszyscy to wiecie, Wojtyła rządzi na świecie!", "Dla Papieża morze łez! Wisła, Pasy, HKS!",

- Brałem udział w tamtym marszu. Miałem 36 lat, a więc nie tak mało. Byłem pewien, że na zawsze uda się zakopać topór wojenny. Pozytywnych emocji starczyło jednak na krótko, ale poczułem, jak to jest nie nienawidzić. Inni też poczuli. I to się liczy - opowiada 41-letni dziś Zbigniew, kibic Cracovii.

Marsz zintegrował fanów piłki. W jednym szeregu szła przystrojona w klubowe barwy Wisła, Cracovia, Hutnik, Widzew Łódź, GKS Katowice, Karpaty Krosno, Ruch Chorzów, Chrobry Głogów, Legia Warszawa, inni.
- Większość z nas chce po prostu kibicować swojej drużynie - nie ma wątpliwości 29-letni Krystian spod Krakowa, fan Wisły. - W 2005 roku miałem 24 lata i wydawało mi się, że po śmierci Jana Pawła II, po tym jak modliliśmy się wspólnie, my kibice z całej Polski, za jego duszę, musi nastać czas pokoju. Życie zweryfikowało moje nadzieje, ale wiem już, że można pokazać się z szalikiem swojej drużyny na szyi, nawet wtedy, gdy obok idzie taki sam facet jak ja, tyle, że w innym szaliku. I nie ma między nami nienawiści. Takich momentów się nie zapomina.

Niespełna miesiąc później, 6 maja 2005, po piłkarskich derbach Krakowa na ulicach miasta kibice stoczyli regularną bitwę. Na stadionie Cracovii jak zwykle zapłonęły szaliki Wisły. Radni miasta Krakowa, którzy chcieli nadać obiektowi przy ul. Kałuży imię Jana Pawła II, wycofali się z pomysłu. 26 maja 2005 r. na os. Albertyńskim pięciu pijanych młodych ludzi śmiertelnie zaatakowało nożem 18-letniego chłopaka. W czerwcu 2005 w przerwie, meczu Pucharu Polski między Zagłębiem Lubin a Wisłą Kraków dwustu chuliganów wybiegło z sektora zajmowanego przez miejscowych i usiłowało dostać się do sektora zajmowanego przez wiślaków. Interweniowała policja.

Niespełna rok od pojednania stadionowa nienawiść doprowadziła do śmierci młodego człowieka na jednym z krakowskich osiedli. PZPN nakazał wtedy Cracovii rozegranie dwóch kolejnych meczów przy pustych trybunach i zapłacenie 50 tys. zł oraz zawiesił na miesiąc spikera, który nie reagował na skandaliczne zachowanie fanów jego drużyny.

W trzecią rocznicę śmierci Jana Pawła II działacze krakowskich klubów i księża znów podjęli próbę pojednania zwaśnionych kibiców Wisły i Cracovii. - Choć może zamiast pojednania odpowiedniejszy byłby wzajemny szacunek - mówił ks. Henryk Surma, kapelan Cracovii.

Mijają kolejne lata, a mniej lub bardziej brzemienne w tragiczne w skutki ekscesy zdarzają się regularnie każdego roku. Obraźliwe transparenty i słynny już na całą Polskę świński łeb w barwach Wisły, który pojawił się na stadionie Cracovii, palenie szalików, skandowanie obraźliwych haseł, a także niefortunny zwrot, jakiego użył prezydent Krakowa Jacek Majchrowski podczas noworocznego treningu "Pasów" - to nie są oznaki zawieszenia broni.

Czy zatem deklaracje kibiców po śmierci Jana Pawła II o zakopaniu topora wojennego mogły się spełnić? - Wynikały one ze szczerego żalu po kimś, kto był niewątpliwie autorytetem, osobą szanowaną także przez osoby niewierzące. Może pod wpływem tego żalu zrodziła się refleksja i niektórzy kibice zmienili swoje nastawienie do innych kibiców. Silne emocje, jak na przykład żal po stracie powodują, że obiecujemy sobie poprawę, chcemy być lepsi. Z czasem te postanowienia bledną i coraz rzadziej potwierdzają się w czynach. Jeśli jednak choć niewielka grupa kibiców przemyślała swoje postępowanie i zrewidowała nastawienie, to moim zdaniem idea mszy pojednania miała sens - mówi dr Joanna Basiaga-Pasternak, psycholog sportu z krakowskiej AWF. Pod jej kierunkiem powstaje praca magisterska (autorstwa Leszka Sawickiego) dotycząca postaw młodych piłkarzy wobec religii. Z badań jednoznacznie wynika, że dla szesnastolatków Jan Paweł II w dalszym ciągu jest autorytetem.
Zdaniem psychologa sportu prof. Janusza Zdebskiego, rektora krakowskiej AWF, przyczyny agresji wśród kibiców sportowych są złożone. - Jeśli prześledzimy widowiska sportowe na przestrzeni lat, zauważymy eskalację agresji. Kiedyś te formy zachowań kibiców mieściły się w kategoriach żartobliwych.

Wizytówkami fanów poszczególnych drużyn są ich szaliki. - Stały się one przez ostatnie ćwierć wieku niezbędnym rekwizytem meczów, symbolem przywiązania do barw klubowych, ale też skutecznym sposobem wywoływania agresji u osobników o innych gustach kolorystycznych. Stały się modną częścią odzieży używaną również przez osoby, które w ogóle nie chodzą już na stadiony. Mówi się nawet, że w Polsce szalik stał się barwnym symbolem upadku krajowego futbolu, który na trybuny siłą rzeczy musi ściągać ludzi nie zwracających uwagi na poziom gry, a nawet nie znających wyniku po 90 minutach - uważa prof. Zdebski.

Aktor, reżyser i wielki fan Wisły Kraków Jerzy Fedorowicz, przez wiele lat usiłował zmienić nastawienie kibiców i do siebie nawzajem, i do świata. - Byłem na tamtej mszy i powiem pani, że miałem nadzieję, iż to wyjątkowe spotkanie kibiców z tylu klubów zmieni agresję na stadionach w prawdziwe kibicowanie. Na razie jeszcze nie do końca się to udało, ale ja wiem, że bójki między kibicami nie są związane z piłką nożną, ani innym sportem. One się wywodzą z antagonistycznych postaw różnych subkultur, które zagnieździły się na stadionach, bo tam mają publikę. Z doświadczenia wiem też, że młodzież dymi, jak się nudzi. Nie dajmy się im nudzić.

Msza pojednania pozostała w sercach wszystkich prawdziwych kibiców. - W moim też - mówi profesor Janusz Filipiak, prezes Cracovii. - Chodzę na mecze i uważam, że relacje pomiędzy kibicami, nie chuliganami, poprawiły się. I cieszę się, że rozmawiamy dziś, nie dlatego, że ktoś z kimś się pobił, ale żeby przypomnieć relacje, jakie się nawiązały między kibicami dzięki Janowi Pawłowi II, który nawet po śmierci jednoczył ludzi. Trzeba o tym mówić. Chcemy, na naszym nowym stadionie, jeśli tylko władze kościelne wyrażą zgodę, upamiętnić tamte niezwykłe wydarzenia tak, by były obecne w klubowym życiu zawsze.

Ale żeby złagodzić konflikty między kibicami potrzebna jest zmiana w nich samych. A na to z pewnością przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Ksiądz Paweł Łukaszka, hokeista, olimpijczyk mówi, że Jan Paweł II był przyjazny wszystkim ludziom. Śledził ich poczynania, starał się zrozumieć, co nimi kieruje, podpowiedzieć właściwą drogę. - Czy msza pojednania, jak nazwano tamten wyjątkowy czas na stadionie Cracovii mogła zniwelować konflikt, który trwa między fanami obu krakowskich drużyn od dziesięcioleci? Nie sadzę, że od razu. Uważam jednak, że ten, kto tam był, doznał łaski. Mógł i wciąż może otworzyć swoje serce na tamto przesłanie. I może zmienić swoje życie.

 

MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski