Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla psychicznie chorych brakuje lekarzy, leków, łóżek i pieniędzy

DOROTA STEC-FUS
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu
Krakowski Szpital im. J. Babińskiego za ośmiodniową terapię osób z problemami alkoholowymi otrzymuje od 1700 do 1800 zł. Oddział toksykologiczny w placówce ogólnej za to samo dostaje około 3800 zł. A szpital psychiatryczny w Niemczech wydaje na każdego pacjenta dziennie około 300 euro.

Fot. sxc.hu

KONTROWERSJE. W najtrudniejszej sytuacji są dzieci i najstarsi pacjenci. Do nielicznych specjalistów muszą czekać w bardzo długich kolejkach. Lekarze nie garną się do zawodu, bo im się to nie opłaca.

Nic więc dziwnego, że w Polsce jest tylko 2,2 tysiąca psychiatrów dla dorosłych, a powinno być blisko 4 tysiące. Psychiatrów pediatrycznych - dla dzieci - jest jeszcze mniej. Powinno ich być 1,5 tysiąca, a jest zaledwie 380.

Dlaczego absolwenci studiów medycznych nie garną się na specjalizacje psychiatryczne? - Bo się im to nie opłaca. Nie widzą perspektyw w tej skrajnie niedoinwestowanej branży medycznej - twierdzi prof. Marek Jarema, krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii. Brak personelu był m.in. powodem zamknięcia oddziału psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży w Szpitalu Wojewódzkim w Radomiu.

Małopolski oddział NFZ przeznaczył w tym roku na psychiatrię 3,15 procent budżetu, tj. 165,3 mln zł. Prawdopodobnie kwoty tej nie zdoła jednak wydać. Dlaczego? Ze względu na brak ofert. Z tego powodu unieważniono ogłoszony w lutym konkurs na świadczenia psychiatryczne dla dzieci i młodzieży w powiecie olkuskim. Tak samo stało się z dwoma konkur- sami w powiecie nowosądeckim oraz - po jednym - w tarnowskim i dąbrowskim.

W latami nieremontowanych placówkach pacjenci nierzadko leczeni są w koszmarnych warunkach. "Aż 70 proc. skontrolowanych sal było nieprzystosowanych lub niewystarczająco przystosowanych do specyfiki leczenia psychiatrycznego. Często nie przestrzegano nawet podstawowych wymogów: łóżka nie były dostępne z trzech stron, a odstępy pomiędzy nimi nie zapewniały swobodnego dostępu do pacjentów. Połowa oddziałów była zaniedbana: ściany były brudne, okna nieszczelne, a w toaletach brakowało papieru toaletowego" - czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.

Kto jest temu winien? NIK za przedzawałowy stan psychiatrii obwinia głównie ministra zdrowia, który nie wdrożył nowych rozwiązań, wynikających z Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego.

Swój udział mają też dyrektorzy szpitali. Chcąc zmniejszyć zadłużenie, redukują koszty, gdzie tylko mogą. W Szpitalu im. Babińskiego od tygodni trwa dyskusja pomiędzy lekarzami a dyrekcją, która chce, aby nocne i weekendowe dyżury pełnili oni nie w ramach etatu, lecz tzw. kontraktów. Medycy obawiają się nie tylko spadku realnych dochodów, ale przede wszystkim odpowiedzialności za zdarzenia, na które - w ich ocenie - nie mogą mieć wpływu. Chodzi o to, że około 700 pacjentami szpitala - rozlokowanymi w oddziałach na rozległym terenie - opiekuje się już tylko dwóch psychiatrów.

Obecnie odpowiedzialność za ewentualny nieszczęśliwy wypadek ponosi szpital. Jeśli jednak lekarze założą działalność gospodarczą i podpiszą kontrakty na świadczenie dyżurów, to przejmą także odpowiedzialność za wypadki, do których dojdzie w trakcie ich dyżurów. A na to nie chcą się zgodzić.

Na brak pieniędzy narzekają wszystkie placówki psychiatryczne

W krakowskim Szpitalu im. J. Babińskiego około 700 pacjentami - rozlokowanymi w oddziałach na rozległym terenie - opiekuje się teraz już tylko dwóch psychiatrów.
Niewiele lepiej jest w szpitalu psychiatrycznym w Andrychowie. W noce i weekendy opiekę nad 240 chorymi sprawuje "półtora" lekarza - do godz. 19 jest ich dwóch, potem jeden dyżuruje w domu pod telefonem.

Dr Jarosław Bartkowiak, dyrektor szpitala do spraw medycznych, zwraca uwagę nie tylko na brak pieniędzy na zwiększenie obsady lekarskiej, ale także na kłopot ze znalezieniem psychiatrów. Placówkę ratuje wpółpraca ze szpitalem psychiatrycznym w... niemieckiej Szwabii. Otrzymuje stamtąd nieodpłatnie łóżka, szafy... (tam wymieniane są co kilka lat).

Dotknięci chorobami psychicznymi nie mają również dostępu do nowoczesnych leków. Dr Urszula Grabiec długo wylicza preparaty, które u nas są refundowane wyłącznie w przypadku jednej choroby. Tymczasem ich podawanie w mniejszych dawkach daje znakomite efekty, także w leczeniu wielu innych zaburzeń, m.in. tych, które dotykają najstarszych pacjentów. Chcąc je przyjmować, musieliby płacić za nie 100 procent. A na to polskiego emeryta nie stać.

W listopadzie ubiegłego roku Krystyna Barbara Kozłowska, rzecznik praw pacjenta, wystąpiła do prezes NFZ o zwiększenie nakładów na lecznie psychicznie chorych, dorosłych oraz dzieci. Stwierdziła m.in, że kontrakty z NFZ pokrywają jedynie około 80 proc. kosztów ponoszonych przez szpitale psychiatryczne.

Być może interwencja ta sprawiła, że w tym roku na psychicznie chorych i uzależnionych NFZ wyda 2,2 mld zł, tj.3,6 (!) proc. wszystkich, przeznaczonych na leczenie kwot. To o 0,4 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Prof. Marek Jarema, krajowy konsultant do spraw psychiatrii, zaznacza, że wobec wieloletnich zaniedbań taki wzrost, niestety, niewiele pomoże.

Dorota Stec-Fus

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski