Urszula Jarosz na co dzień zarządza sporą grupą ludzi. Jest kierownikiem Zespołu Placówek Caritas w Proszowicach. Jej wnuczęta, zwłaszcza te młodsze, niewiele sobie jednak robią z ważnej funkcji. - Mówią na mnie babuszka - mówi ze śmiechem.
Miło jest być młodą babcią
W roli babci ma duże doświadczenie. Najstarszy syn postarał się, by otrzymała to miano w wieku 42 lat. Jego młodszy brat był wówczas zaledwie sześciolatkiem. - Miałam wnuka i sześcioletniego syna. Ale mnie to nie przeszkadzało, choć wiem, że niektóre kobiety od tego uciekają. Miło jest być młodą babcią - mówi.
Dzisiaj najstarsza wnuczka Urszuli Jarosz, Klaudia, to już 25-letnia kobieta. Tylko rok młodszy jest jej brat Michał. - Choć są już dorośli, z roli wnucząt dobrze się wywiązują. Mam nadzieję, że w sobotę zjawią się u mnie w komplecie - mówi babcia i dodaje, że czeka też na zaproszenie do przedszkola od młodszych wnuków Iwa i Bruna.
Najmłodsza w rodzinie jest siedmiomiesięczna Zuzia. Ona jeszcze życzeń babci nie złoży. Może za rok...
Wnuczek trenuje w Chelsea
Piątki wnucząt doczekał się również Andrzej Zajączkowski, wieloletni proszowicki radny. Na miejscu mieszka trójka dzieci syna: drugoklasistka Małgosia, Kasia, która jest w przedszkolu i dwuletni Wojtuś. - Pamiętają o dziadku. Przez cały tydzień biegają do mnie z laurkami. Już mam prawie całą ścianę wytapetowaną. A za kilka dni czeka mnie jeszcze wizyta w przedszkolu u Kasi - opowiada pan Andrzej.
Dwójka starszych wnuków - 10-letni Emanuel i 8-letni Daniel - mieszka z rodzicami w Anglii. Emanuel odziedziczył po dziadku zamiłowanie do piłki nożnej. Andrzej Zajączkowski w młodości był piłkarzem Proszowianki, a dzisiaj jest wielkim kibicem Wisły. Jego wnuk natomiast trenuje w londyńskiej Chelsea. Z zespołem klubowych dziesięciolatków gra w prawdziwej dziecięcej lidze. Na mecze dojeżdża czasem po 200 kilometrów. - Idzie mu świetnie, jest jednym z najlepszych w drużynie. Jak jestem w Londynie, zawsze jeżdżę na jego mecze i treningi. Córka pilnuje, żeby pilnie trenował. Sama też jest zapalonym kibicem - opowiada szczęśliwy dziadek. „Angielskie” wnuki Andrzeja Zajączkowskiego z okazji Dnia Dziadka zawsze dzwonią do niego i śpiewają przez telefon „Sto lat!”.
W portugalskiej szkole w Chińczykami
Również wnuki Henryka Pomykalskiego, emerytowanego dyrektora Zespołu Szkół w Piorkowicach Małych, są rozsiane po świecie. Dwoje dzieci młodszej córki, Marcinek i Emilka, mieszka w Lizbonie. Chodzą do międzynarodowej szkoły, której patronuje święty Dominik. - Ciekawa szkoła. Uczniów obowiązują jednakowe stroje z logo świętego Dominika. Każdego opiekuna, przyprowadzającego do szkoły dziecko, dyrektor wita osobiście. Ponieważ towarzystwo jest międzynarodowe, każdy musi mówić po angielsku. Jak inaczej mogliby się porozumieć, na przykład z Chińczykami? - opowiada dziadek, który życzenia z okazji swojego święta usłyszał przez skype`a.
Na bezpośrednie gratulacje może liczyć od dwójki licealistów, dzieci starszej córki Marty, które mieszkają znacznie bliżej. - Zawsze pamiętają i uświadamiają mi rangę instytucji dziadka - mówi.
Wnuczęta na wyciągnięcie ręki
W komfortowej sytuacji jest za to wójt Koszyc Stanisław Rybak. On dwójkę swoich wnucząt ma na wyciągnięcie ręki. - Wcześniej mieszkali z rodzicami w Krakowie i wtedy jeździliśmy do wnuczki do przedszkola na spotkania z okazji Dnia Babci i Dziadka. Od roku jednak mieszkają obok nas we Włostowicach. Kontakt mammy zatem codziennie - mówi wójt o siedmioletniej Nataszy i rocznym Piotrusiu.
Natasza jest uczennicą Centrum Oświatowego w Koszycach, a przy okazji tamtejszej szkoły muzycznej. Na lekcje przywozi ją dziadek. Natasza ma już za sobą nawet pierwszy publiczny występ. Dziadek był oczywiście jego świadkiem. - Pewnie, że byłem dumny. Uważam zresztą, że dzieci, które uczą się szkole muzycznej, bardzo zmieniają się na plus. Stają się bardziej obowiązkowe, lepiej zorganizowane, zdyscyplinowane. Najgorzej, jak dziecko ma za dużo czasu i spędza go przed komputerem - tłumaczy wójt i spodziewa się otrzymać od wnuczki kolejną laurkę.
Są wnuczki, a wkrótce będzie wnuk
Dwójką rezolutnych wnuczek może się pochwalić kierująca Centrum Kultury i Wypoczynku w Proszowicach Danuta Bucka. Starsza, Gabrysia, ma 8,5 roku i chodzi do II klasy szkoły podstawowej. Jej siostra Kornelka to czterolatka. I właśnie młodsza zapewniła babci niespodziewane atrakcje w związku z jej świętem. - Kornelka powiedziała pani w przedszkolu, że jej babcia na spotkanie z okazji Dnia Babci i Dziadka upiecze ciasteczka. Dopiero później ja się o tym dowiedziałam... Ale oczywiście z babcinego obowiązku się wywiązałam i ciasteczka zostały upieczone - mówi.
Ciasteczka zostały skonsumowane już wczoraj, ale babcię i dziadka czekają jeszcze odwiedziny w szkole u Gabrysi. Wnuczki przyjadą też z rodzicami do domu, by osobiście złożyć życzenia. Nie zapomną też o prababci Michalinie.
Mąż Danuty Buckiej, Zbigniew, z racji braku męskiego wnuka może utrzymywać, że on jeszcze dziadkiem nie jest, ale i to się wkrótce zmieni. - Nasza córka Agnieszka spodziewa się dziecka i to będzie syn - zdradza babcia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?