Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Drzymała przewraca się w grobie

Leszek Mazan
Od 10 sierpnia 1904 r. budowa nowego domu mieszkalnego w Prusach wymagała zgody odpowiednich władz. Zgody takiej nie otrzymał mieszkaniec Podgradowic w Poznańskiem, polski chłop, 47-letni Michał Drzymała,świeży właściciel gospodarstwa rolnego. Gospodarstwo kupił i podanie o zezwolenie na budowę złożył przed wejściem w życie ustawy, ale stanowisko pruskiej administracji było jednoznaczne: nie i już.

Chłop był przecież Polakiem. Przeganiani z kąta w kąt Drzymałowie zamieszkali w końcu w dawnym wozie cyrkowym, przesuwając go codziennie w przód i w tył o kilka metrów, a więc nie będącym - w myśl przepisów - domem mieszkalnym. Awantury z władzami pruskimi trwały kilka lat. Uparty wielkopolski chłop nie płacił grzywien, wędrował kilkakrotnie do kryminału, znosił najbardziej wymyślne szykany, ale ziemi, skąd jego ród, nie rzucił. Gdy słynny już w całej Europie wóz skonfiskowano, zbudował, przy finansowej i moralnej pomocy Polaków z wszystkich zaborów, drugi. Gdy zabrano mu i ten wehikuł, zamieszkał wraz żoną i pięcioma synami w prymitywnej ziemiance. Jego historia stała się sławna,a jego wóz był symbolem, który zainspirował m.in. Konopnicką („Rota”) i Prusa („Placówka”).

W marcu 1909 r. „symbol” zaciągnięty został do ogrodu ówczesnego sołtysa w Podgradowicach, Jabkiego i stał tam czekając na dalsze decyzje władz pruskich. I tu, dla wszystkich prawie Wielkopolan, kończy się historia legendarnego, polskiego domu na kółkach. Na pytanie, gdzie jest wóz Drzymały, odpowiadają chórem: stoi do dziś w Drzymałowie, dawnych Podgradowicach. Owszem, stać - stoi. Tyle, że to tylko dość prymitywna kopia.

5 marca 1910 r. Muzeum Narodowe w Krakowie otrzymało alarmujący sygnał z Poznania: legendarny wóz, lada dzień zostanie przez Prusaków albo zniszczony, albo wywieziony. Najlepszym miejscem schronienia byłby - zdaniem Wielkopolan - Kraków, osobliwie, że zbliżają się obchody 500-lecia Victorii Grunwaldzkiej. Prezydent miasta zgodził się natychmiast. W kwietniu 1910 r., myląc czujność Prusaków, wóz przewieziono koleją do Krakowa. Najpierw stanąć miał w parku Jordana, potem jednak - w przebłysku geniuszu - wybrano Barbakan, gdzie oglądali go, płacząc, uczestnicy obchodów. Aliści gdy grunwaldzka feta się skończyła, o przesyłce znad Warty zapomniano.

Wóz stał w Barbakanie i niszczał. Nie pomogła szeroko relacjonowana uroczystość odsłonięcia pomnika Sienkiewicza w Bydgoszczy, kiedy to prezydent Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, według legendy, publicznie pocałował wielkopolskiego chłopa w rękę (w rzeczywistości w ramię). Skandal wybuchł już po śmierci (1937) Drzymały, po artykule w „Kurierze Warszawskim”. „Ustawiony w Barbakanie wóz Drzymały zmarniał pod wpływem słoty, słońca i powietrza do tego stopnia, że zostało tylko podwozie. które następnie nabył jakiś przedsiębiorca i zrobił z niego platformę do rozwożenia towarów (…). Reszta została przez konserwatorów krakowskich rozebrana, a jedną ścianę umieszczono w Muzeum Narodowym”. Zagadka podwozia wciąż czeka na swego Kolumba. Nadwozie Muzeum przekazało w latach 30. do swych magazynów na Wawelu. Na polecenie Hansa Franka, na początku grudnia 1939 r. na podwórku wawelskim spalono w wielkim ognisku wiele polskich pamiątek niebędących dziełami sztuki. Wraz z nimi także pozostałości wozu Drzymały. W Muzeum Narodowym przechowywana jest do dziś jedna, jedyna deska. A w 1995 r. ojcowiznę, o którą walczył Michał Drzymała kupił za uczciwe, jak zapewnia gmina, pieniądze obywatel holenderski Jan Timmermans, budując na niej wielką firmę spedycyjną.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 12

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski