Policja z powiatu suskiego prowadzi śledztwo, które ma ustalić, dlaczego 23 sierpnia doszło do bardzo niebezpiecznego zdarzenia na torach w Suchej Beskidzkiej.
Około godz. 17 do przejazdu kolejowego w stolicy regionu zbliżał się pociąg pospieszny z Zakopanego. Jego maszynista nagle na swojej drodze zobaczył auto, które wjechało na przejazd przez otwarte rogatki. Na szczęście klakson z lokomotywy wystraszył kierowcę, a sam maszynista zaczął hamować i nie doszło do zderzenia.
Teraz śledczy muszą wyjaśnić, dlaczego dróżniczka pracująca w ten dzień na przejeździe nie zamknęła na czas szlabanu. Hipotezy są dwie. Pierwsza mówi, że kobieta po prostu zapomniała to zrobić. Druga (jak mówią policjanci, obecnie bardziej prawdopodobna) zakłada, że kolejarka z Suchej Beskidzkiej nie zamknęła rogatek, bo nie dostała sygnału, że nadjeżdża pociąg, od dyżurnej ruchu z poprzedzającej przejazd stacji kolejowej w Makowie Podhalańskim. Tym samym wina za niebezpieczną sytuację spadałaby na tę drugą kobietę.
Obie panie w czasie pracy były trzeźwe i współpracują z mundurowymi. W feralnym dniu w pociągu jechało kilkaset osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?