Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego podczas remontu podniesiono dno Bysinki?

Redakcja
Niewielka Bysinka dawno nie poczyniła tak dużych szkód w centrum Myślenic FOT. MACIEJ HOŁUJ
Niewielka Bysinka dawno nie poczyniła tak dużych szkód w centrum Myślenic FOT. MACIEJ HOŁUJ
Cztery dni po wielkiej ulewie, która przeszła nad Myślenicami i najbliższymi okolicami miasta, poszkodowani wciąż szacują straty. Większość myśleniczan zapytana o to, czy pamięta, aby spokojna zazwyczaj Bysinka wystąpiła z koryta i stała się przyczyną powodzi, odpowiada, że nie. Andrzej Burzawa, chodząca historia myślenickiego pożarnictwa, przypomina jednak mało znane fakty.

Niewielka Bysinka dawno nie poczyniła tak dużych szkód w centrum Myślenic FOT. MACIEJ HOŁUJ

SKUTKI ULEWY. Mała rzeka płynąca przez Myślenice już raz zalała miasto, ponad... pół wieku temu. - Tym razem straty mogły być mniejsze - twierdzi Andrzej Burzawa.

- Większość społeczeństwa Myślenic rzeczywiście może nie pamiętać tego zdarzenia, bo miało ono miejsce przed ponad pół wiekiem, dokładnie 51 lat temu - mówi prezes zarządu oddziału ZOSP RP w Myślenicach. - Bysinka wystąpiła wówczas z koryta i zalała miasto, dokonując sporych szkód. Woda wyrwała między innymi kawał trawnika przy budynku strażnicy OSP Śródmieście i zalany został plac Kilińskiego przed kościołem - tam, gdzie dzisiaj parkują samochody.
Zdaniem Andrzeja Burzawy szkody wyrządzone w tym tygodniu przez przepływający przez centrum miasta potok mogły okazać się dużo mniejsze, gdyby nie błąd popełniony kilka lat temu przez ekipę remontującą koryto Bysinki. - Podczas remontu podniesiono prawie o metr dno Bysinki, wykładając je najpierw kamieniami, a potem zalewając betonem. Teraz ten zabieg się zemścił. Moim zdaniem jest duże prawdopodobieństwo, że gdyby nie podniesiono wówczas dna, Bysinka nie wystąpiłaby dzisiaj z koryta i nie narobiła tyle szkód.
We wszystkich komunikatach oraz relacjach tych, którzy brali udział w akcjach ratowniczych podkreślany był fakt, że najbardziej podczas powodzi ucierpiały okolice położone wzdłuż Bysinki oraz wzdłuż cieku San. Ten ostatni to na co dzień niewinna, choć nie najładniej pachnąca strużka wodna sącząca się na tyłach ulicy Kazimierza Wielkiego. - San to chimeryczny ciek wodny - mówi mieszkaniec ulicy Konopnickiej, wzdłuż której ciągnie się koryto cieku. - W ciągu wielu lat jego obserwacji mamy już pewne doświadczenia. Dlatego w piwnicach naszego domu są zamontowane na stałe trzy pompy wodne, które rozpoczynają pracę natychmiast, gdy tylko w piwnicy pojawi się woda. Także tym razem system zdał egzamin. W przeciwnym razie szkody poczynione przez wodę byłyby znacznie większe.
San dał się we znaki także w okolicy ulicy Partyzantów, zalewając m.in. stację paliw. - W ciągu pół godziny stacja znalazła się pod wodą - mówi jeden z pracowników placówki. - W budynku poziom wody osiągnął wysokość dwudziestu centymetrów. Na zewnątrz było podobnie. Zachodziła obawa, że jeśli deszcz będzie padał dłużej, woda może dostać się do zbiorników z paliwem. Na szczęście do najgorszego nie doszło. W chwili obecnej stacja funkcjonuje już normalnie, ale przez wszystkie te dni od czasu zalania obiekt jest sprzątany. Sporo kłopotów sprawiło usunięcie warstwy mułu.
Występująca z koryta Bysinka nie oszczędziła także podziemnego parkingu przy budynku hipermarketu Carrefour. - Woda sięgała do wysokości pół metra - mówi mężczyzna zbierający z podłogi błotnistą maź. - Dwa czy trzy samochody musiały opuścić parking na lawetach. Coś takiego widziałem tutaj po raz pierwszy.
Zdaniem właściciela pobliskiego kiosku parking w konfrontacji z tak dużą ilością wody nie miał szans. - To nie tylko woda z Bysinki, także ta, której nie zdążyły zebrać studzienki kanalizacji burzowej. "Atak" nastąpił z dwóch stron - od parkingu busów oraz od tyłu, od drogi dla samochodów dostawczych prowadzącej wzdłuż budynku marketu.
W Jasienicy i Bysinie nie ma praktycznie domu, który nie zostałby podtopiony przez spływającą z pól wodę. - Patrzyłem z przerażeniem, jak masy wody rozprawiają się z przepustem drogowym i podmywają brzeg - opowiada jeden z mieszkańców Bysiny. - Z przerażeniem, bowiem zaraz przy drodze, wzdłuż której płynie Bysinka, stoi mój dom. Gdyby opady deszczu trwały godzinę albo dwie dłużej, dom zostałby zalany - mówi mieszkaniec Bysiny.
- Mój dom stoi nieco poniżej linii drogi i wszystko, co spłynęło z pól, znalazło się w jednej chwili w piwnicy. Woda sięgała około pół metra. Musieliśmy zabrać się za jej opróżnianie całą rodziną. W ruch poszły wszystkie wiadra, które w tamtej chwili znalazły się pod ręką. Trzeba było także uprzątnąć zwały żwiru i kamieni, które nagle woda naniosła na drogę - skarży się mieszkanka Jasienicy. - Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam, odkąd mieszkam w tym miejscu.
Zdzisława Pniaczek mieszka na myślenickim Osiedlu Tysiąclecia w bloku numer 1 od 46 lat i również nie miała dotychczas do czynienia z kataklizmem o takich rozmiarach. - Najbardziej ucierpiała klatka pierwsza i druga. W jednej chwili w piwnicy poziom wody sięgnął około trzydziestu centymetrów. Wszystko, co stało na podłodze albo znalazło się w zasięgu lustra wody pływało. Wodę z grubsza, czyli do poziomu pięciu centymetrów wypompowali strażacy, dalej musieliśmy ją usuwać wiadrami, bowiem strażackie pompy nie są w stanie działać na tak niskim poziomie. Praca trwała około czterech godzin. Teraz piwnica schnie. Niestety, niemiły zapach stęchlizny pozostanie w niej zapewne jeszcze przez jakiś czas.
Maciej Hołuj
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski