Rozmowa z socjologiem i psychoterapeutą TERESĄ STASZCZYŃSKĄ, prowadzącą Poradnię Socjalno-Prawną w Uniwersyteckim Szpitalu Pediatrycznym w Krakowie
- Czym zajmuje się placówka ukryta pod tak pojemną nazwą?
- Co to znaczy: "reagujemy"?
- Dajemy znać odpowiednim instytucjom, czyli policji, prokuraturze, sądom. Często robimy tylko wywiad środowiskowy i szukamy pomocy w miejscu zamieszkania rodziny.
- Czy opinia psychologa i socjologa szpitalnego jest dla sądu istotna?
- Mam nadzieję, że tak, choć wiążącą decyzję podejmuje sąd. Jeśli dziecko, w interesie którego występujemy, jest naszym pacjentem, to jednak my - szczególnie lekarz i psycholog szpitalny - mamy z nim najdłuższy kontakt.
- Czy często się zdarza, że fizyczna choroba dziecka, z którą trafiło ono do szpitala, budzi podejrzenia lub choćby tylko zainteresowanie specjalistów z waszej poradni?
- Bardzo często. W ciągu miesiąca spośród wszystkich przewijających się przez szpital pacjentów, w tym również ambulatoryjnych, przyjmujemy 200 do nawet 300 osób. Przypadki bicia i molestowania seksualnego są w sumie najrzadsze. Najczęściej widzimy, że rodzina wymaga pomocy socjalnej, że w domu są problemy wychowawcze lub szkolne. Nie w każdym przypadku prosimy o interwencję policji lub sądu, choć współpracujemy ściśle ze wszystkimi instytucjami mogącymi pomóc rodzinie, a więc i dziecku. Czasem kontaktujemy się ze szkołą albo odpowiednim ośrodkiem pomocy społecznej lub z poradnią psychologiczno-pedagogiczną. Każdą interwencję z naszej strony poprzedza ścisła współpraca lekarza, psychologa i socjologa. Zespołowo zastanawiamy się nad strategią postępowania po to, by dziecko mogło opuścić szpital nie tylko zdrowe, ale z zapewnioną pomocą w miejscu swojego zamieszkania.
- Sporo słyszy się ostatnio o przypadkach pobicia dzieci przez rodziców lub inne bliskie im osoby. Czy można powiedzieć, że ten proces się nasila? Czy obserwujecie znaczący przyrost dzieci bitych bądź wykorzystywanych seksualnie?
- Po codziennej lekturze prasy można by sądzić, że istotnie takich przypadków przybywa, jednak byłabym bardzo ostrożna z formułowaniem jakichkolwiek uogólnień. W skali kraju możemy, jak sądzę, mówić o większej ilości takich wypadków. Jeśli chodzi o nasz szpital, to nie powiedziałabym, że to wzrasta lawinowo, choć oczywiście zdarzają się przypadki dzieci molestowanych seksualnie lub pobitych.
- Trudno się dziwić - rodzice dość powszechnie przyznają się do tego, że biją swoje dzieci. Klaps, a nawet lanie wydaje się jedną z powszechniej stosowanych metod wychowawczych.
- Faktycznie, warto na to spojrzeć w kontekście kulturowym. W Polsce klaps, poszturchiwanie, nawet porządne baty traktowane są przez społeczeństwo w sposób przyzwalający. 80 procent rodziców przyznaje się do stosowania kar cielesnych. Trudno to popierać, ale trzeba zrozumieć: dorośli w naszym kraju od kilku lat żyją pod wielkim ciśnieniem ekonomicznym, są niepewni jutra. To oczywiście przerzuca się na najsłabszych, czyli dzieci. Stres, niewielkie zarobki, obawa o utratę pracy - to powoduje frustrację dorosłych, która bardzo często przekłada się na agresję wobec dzieci.
- Dominika, tymczasową decyzją sądu, została umieszczona w Pogotowiu Opiekuńczym. Czy sądzi Pani, że jest to dla niej dobre rozwiązanie?
- Jest to decyzja tymczasowa. Jestem przekonana, że sąd, podejmując taką decyzję, daje sobie czas na rozpatrzenie wszystkich aspektów za i przeciw po to, by znaleźć najkorzystniejsze dla dziecka rozwiązanie.
ELŻBIETA BOREK
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?