Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego w Hutniku nie chcą piłki ręcznej?

SAS
Prezes krakowskiego Hutnika Jan Popiołek w zamieszczonej we wczorajszym "Dzienniku" (w wyd. 1) rozmowie przekonywał o nieuchronności zawieszenia działalności pierwszoligowego zespołu piłki ręcznej ze względów finansowych. Były dyrektor klubu Zbigniew Podolski, przed laty trener "siódemki" Hutnika, uważa, że zarząd nie zrobił prawie nic, aby uratować drużynę znajdującą się obecnie - po awansie do Serii A - najwyżej w hierarchii sportowej.

- Nie chciałem firmować działań prezesa i zarządu, które zmierzały do likwidacji pierwszoligowego zespołu piłkarzy ręcznych. Jak mógłbym zawodnikom i trenerowi popatrzeć w oczy. Dlatego już w styczniu wypowiedziałem umowy o pracę. Sprawa ciągnęła się aż do 15 kwietnia, mogę się tylko domyślać, dlaczego tak długo.
Zdaniem Podolskiego, o kłopotach finansowych klubu zarząd klubu doskonale wiedział już na początku roku, ale przez kilka miesięcy nie zrobił praktycznie nic, żeby zapobiec kryzysowi.
- Jeśli zarząd nie mógł, jak twierdzi prezes Popiołek, znaleźć pieniędzy na zgłoszenie piłkarzy ręcznych do rozgrywek następnego sezonu, dlaczego tylko raz doszło do spotkania z władzami Akademii Wychowania Fizycznego i Akademickiego Związku Sportowego w sprawie połączenia lub przejęcia sekcji?
Podolski nie ma wątpliwości, że działania były pozorne.
- Zdecydowałem się zostać dyrektorem Hutnika, bo miałem nadzieję, że uda się coś zrobić, doprowadzić do sytuacji, że piłkarze ręczni i koszykarze nie będą ubogimi krewnymi piłkarzy. Lobby piłkarskie okazało się jednak bardzo mocne, prezes wyraźnie mu sprzyjał, nie pozostało mi nic innego, tylko odejść. I wcale nie przesądziła o tym, wbrew temu, co mówi prezes Popiołek, propozycja objęcia stanowiska dyrektora w gimnazjum. Praca w gimnazjum była ostatecznością. Choć w szkole wziąłem bezpłatny urlop, w pewnym momencie chciałem skupić się wyłącznie na obowiązkach dyrektora klubu. Sytuacja, w jakiej znalazłem się w Hutniku, zmusiła mnie do zmiany planów.
Na decyzję zarządu, która ma być podjęta 31 maja, spokojnie czeka trener piłkarzy ręcznych Jan Sowa. - Nic nie wiem o tym, żeby działacze podejmowali jakieś próby ratowania naszego zespołu. Tym bardziej, że poproszono mnie o przygotowanie wyceny zawodników. W klubie praktycznie nie bywam. Gdy Tomex odmówił wpuszczenia nas do hali, trenujemy w Szkole Podstawowej nr 91. Prawie wszystkim zawodnikom w maju wygasają kontrakty. Dłuższe umowy mają na pewno Szmal i kurujący się po kontuzji Kierczak. Sezon transferowy jeszcze się nie rozpoczął. Wciąż czekamy na nowy regulamin. Prawdę mówiąc, nie słyszałem, żeby interesowano się naszymi zawodnikami. Być może ktoś otrzymał już ofertę, ale się nie chce tym chwalić.
Może się okazać, że zarząd Hutnika mocno się przeliczył, spodziewając się sporych wpływów za transfery piłkarzy ręcznych. A to przecież miało być jedno ze źródeł uzyskania pieniędzy na zaległe wypłaty dla szczypiornistów i koszykarzy. Jak się dowiadujemy, kilkumiesięczne zaległości finansowe ma też Hutnik wobec niektórych trenerów. (SAS)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski