Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długi weekend majowy. O pożytkach z nicnierobienia

Liliana Sonik
Kto mógł, ten wziął trzy dni urlopu, które magiczną różdżką pomnożą święta państwowe. Zaczynamy tydzień świętowania, grillowania, zwiedzania wsi i miast, i odwiedzania się nawzajem.

Jedni będą leniuchować, inni jak ruchliwe żuczki wypełnią każdą chwilkę zwiedzaniem albo szykowaniem rodzinnych spotkań. Lubię jedno i drugie... Lubię gorączkową aktywność i nicnierobienie. Nicnierobienie czeka na apologię, bo pedagogiczny wierszyk „na kanapie siedzi leń, nic nie robi cały dzień…” jakoś się zdezaktualizował. Teraz od przedszkola do późnej starości wszyscy się spieszą aż dnia brakuje. I to wcale nie jest dobre.

Mam zatem zamiar bez pośpiechu i bez wyrzutów sumienia, po prostu się zatrzymać i rozejrzeć wkoło. Z początkiem maja łatwo zgromadzić kapitał zachwytów: bzy kwitną na potęgę, ruszyły też rododendrony, w ogródkach prężą się irysy i tulipany. Przyroda ładuje nam baterie sto razy skuteczniej niż suplementy diety i komputer. Na kłopoty z koncentracją, na kompulsywne zachowania i inne biedy, spacer w zieleni jest najlepszym antidotum.

W tym nie ma żadnej magii. To lek na pokawałkowanie świata. Gdy patrzymy na wnerwiający obrazek z oburzającym komentarzem, wszystko poza złymi emocjami zostaje wypchnięte poza kadr naszej uwagi. Takie widzenie świata - jako serii stop-klatek - jest toksyną XXI wieku. Odtrutką może być przyroda, gdzie w tym samym czasie dzieje się trylion rzeczy: ginie chrząszcz, ale trzmiele uwijają się nad kwiatkiem, bzy czarują zapachem a wiewiórka zbiera pączki dla młodych.

„Witaj maj, 3 Maj, u Polaków błogi raj” - nucił w tych dniach dziadek, a dzieci kompletnie nie rozumiały o co chodzi. Sytuacje oczywiste dla ludzi starych, a dla dzieci nie do pojęcia, najlepiej charakteryzują epokę. Bywa też odwrotnie: co oczywiste dla młodych jest niezrozumiałe dla starych. I to też odsłania charakter epoki.

Stara pieśń o 3 Maju była w PRL źle widziana. Władcom PRL zależało, by wyciszyć pamięć o wielkich chwilach Polski niesłusznej. Całą uwagę miało skupić „postępowe” święto 1 maja. Obowiązkowe pochody maszerowały przez Polskę kłaniając się władzy. Na trybunach siedzieli partyjni sekretarze a lud przed nimi wiwatował. Na pociechę masy dostawały bułki z szynką. A szynka była wtedy wielkim rarytasem , bo peerelowskie prosiaki rosły bez szynek, które tajemnicą komunistycznej gospodarki rosły osobno, na eksport. Opowiadam to dzieciom, które patrzą na mnie okrągłymi oczami nie do końca mi wierząc.

PRL pozbawił moje pokolenie szacunku do 1 Maja. A jednak szanuję to święto. Przypomina czasy, gdy pracowano 6 dni w tygodniu, 12 godzin dziennie, bez prawa do jakiegokolwiek urlopu. Tak powstała potęga gospodarcza Zachodu. Jednak wzruszenie budzi we mnie tylko Święto Trzeciego Maja. Ono przypomina desperacką próbę ratowania Rzeczpospolitej i pokazuje, że bagaż idei, raz wypracowany, nie ginie. Pozwólmy sobie więc na radość.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski