"Dziennik" na antypodach: dzień piąty
Ponieważ wczoraj rozpoczął się turniej tenisowy, spodziewacie się, że będzie o Annie Kurnikowej. Ale Rosjanki nie ma w Sydney, nie warto więc poświęcać jej ani słowa. Tym razem chodzi o nogi Anny Łęckiej, które - wyciągnięte tuż pod trybuną prasową - dekoncentrowały obserwujących pojedynek Joanny Nowickiej z Koreanką Kim w łuczniczym ćwierćfinale. Ponieważ trzymała je na barierce, tak wysoko, jak to tylko było możliwe (a zapewniam, że barierka była wysoka), nic dziwnego, że im dłużej Nowicka napinała łuk, tym na trybunie panowało większe napięcie. Niestety, zakończenie tej historii nie jest pomyślne - Łęcka szybko schowała wyciągnięte na słońce nogi, gdyż pojedynek o olimpijski półfinał nie skończył się dla Nowickiej dobrze. Choć, co akurat ją rozpraszało, wyjaśnić nie potrafiła.
Chyba dobrze się stało, że nie ma tu Kurnikowej. Zapatrzeni w nią, zapewne przestalibyśmy zwracać uwagę na kogokolwiek innego. Na przykład na Annę Łęcką.
KRZYSZTOF KAWA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?