Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długo bronił się przed architekturą. Dziś bada i projektuje nam miasto

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Architekt Jacek Węcławowicz wykracza poza standardowe ramy swojego zawodu. Jest też rzeźbiarzem, twórcą ceramiki, badaczem
Architekt Jacek Węcławowicz wykracza poza standardowe ramy swojego zawodu. Jest też rzeźbiarzem, twórcą ceramiki, badaczem fot. Anna Kaczmarz
Młody Kraków. Jacek Węcławowicz chciałby Krakowa kolorowego i odważnego. Choćby z wielkimi ceramicznymi pnączami na budynkach...

W rodzinie ma 13 architektów (w tym nauczycieli akademickich), począwszy od rodziców. Ale najbliżsi nie chcieli, by wybierał ten kierunek, sam też długo się przed architekturą bronił. Teraz wyciąga z szafy pięć indeksów i... uprawnienia spawalnicze.

- Przede wszystkim zamierzałem być informatykiem. Kiedy chodziłem do liceum, miałem indywidualny program zajęć z tego przedmiotu. Po maturze zaocznie zdobyłem tytuł technika informatyka - opowiada 32-letni krakowianin Jacek Węcławowicz.

A jednak - dobrze rysował. Zwróciła na to uwagę siostra jego taty i przymusiła do rysunkowych ćwiczeń, szlifowania talentu. W efekcie wylądował na architekturze na Politechnice Krakowskiej i teraz indeks z tego kierunku pęka od piątek i piątek z plusem.

- Ale sama architektura, według mnie, nie jest fajna. Ona kusi, jest trudnym kierunkiem i pozwala uwierzyć, że architekt zna się na wszystkim, daje też złudne poczucie, że się jest artystą. Natomiast ja od początku szukałem wielokierunkowości - mówi Jacek Węcławowicz.

Nie sama architektura

Pięcioletnie studia architektoniczne zrobił w cztery lata, by w piątym roku wyjechać do Lwowa i uczyć się rzeźby. Chwali, że tamtejsza klasyczna akademia wyposaża absolwentów w rzetelny warsztat. Przekonanych o sile natchnienia ściąga na ziemię.

Studia z rzeźby na Ukrainie zaowocowały - poza zdobytymi umiejętnościami - także np. pomnikiem Jana Pawła II. Węcławowicz zrobił go w darze dla franciszkanów. Posąg stanął w 2007 r. przed kościołem w Bołszowcach (przed wojną było to województwo stanisławowskie). Architekt wspomina, że ludzie mieli łzy w oczach, cieszyli się, robili sobie z Ojcem Świętym zdjęcia, obsadzili pomnik kwiatami.

Węcławowicz od tego czasu ma na koncie rozmaite rzeźby ołtarzowe, posągi Chrystusa (jedną z rzeźb można zobaczyć przy ul. św. Jacka, u Salwatorianów), plakiety ze świętymi, dewocjonalia tworzone w ramach spółki z Opactwem Cystersów w Wąchocku, kilka pomników na Kaszubach, rzeźby ogrodowe, ceramiczne i łączące beton z metalem czy... popiersia Lenina - jak to, które stanowi dekorację hostelu Good bye Lenin przy ul. Starowiślnej. - Lenin to wcale nie jest prosty temat, wymaga bardzo mocnej, wyrazistej rzeźby - zaznacza twórca.

Studia rzeźbiarskie Węcławowicz kontynuował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jak mówi, z tych studiów wyniósł to, co najcenniejsze, czyli żonę, również magistra rzeźby. Dziś są rodzicami pięcioletniego Leona, a także oczekują, już w lutym, przyjścia na świat drugiego syna, Norberta. Bywa, że razem pracują, np. ich wspólne dzieła to Groby Pańskie oraz powiększająca się z roku na rok bożonarodzeniowa szopka w kościele św. Anny, z popiersiami postaci, które przewinęły się przez historię kolegiaty

Dodajmy, że w międzyczasie Jacek Węcławowicz był też przez rok studentem prawa (potwierdza to kolejny indeks). A później został jeszcze owym dyplomowanym spawaczem. Mając 25 lat, założył firmę architektoniczną, prowadzi też - w piwnicach przy św. Tomasza - pracownię rzeźbiarską i ceramiczną.

Nie wciąga go projektowanie domków jednorodzinnych ani szklanych biurowców. Za to z zapałem oddaje się badaniom architektury, podczas których zdarza mu się poczuć dreszcz odkrywcy. Jego pracownia może się pochwalić ogromnymi i niezwykle dokładnymi inwentaryzacjami kościołów Bożego Ciała, św. Katarzyny, św Anny, kościoła Mariackiego oraz bazyliki w Mogile.

Młody architekt chętnie angażuje się w projekty związane z konserwacją zabytków. Cieszy go, że np. w sklepiku Wedla przy ul. św. Jana 2, na podstawie dawnych fotografii i wykonanych badań, udało się przywrócić srebrzony sufit, nieistniejący już sklepowy mebel oraz ladę czy odlać na nowo kratki wentylacyjne jak z międzywojnia. Swego czasu wykonał dla Ministerstwa Kultury inwentaryzację kilku tysięcy zabytkowych stolarek w śródmieściu Krakowa, a teraz z pasją ratuje i rekonstruuje np. stare bramy wejściowe. Zaprojektowane przez niego remonty elewacji zabytkowych kamienic można by długo wymieniać, pośród nich jest np. remont z rekonstrukcją dekoracji sgraffitowej fasady budynku przy ul. Długiej 38, doceniony w konkursie Modernizacja Roku.

Powrót do rzeczy z duszą

Ostatnio Jacek Węcławowicz przygotował niezwykle szczegółową koncepcję (niewiele jej brakuje do gotowego projektu budowlanego) rewitalizacji parku Bednarskiego, który od lat czeka na uporządkowanie. Będą tam strefy dla dzieci, dla odpoczywających z książką, jak i miejsca na organizację koncertów. Asfalt z czasów komuny zastąpią wyremontowane i na nowo urządzone alejki, park stanie się bardziej dostępny dla niepełnosprawnych. Węcławowicz jest też tym, który zaprojektował nową aranżację placu Nowego i kramy, które dzięki temu, że będą zamykane, pozwolą na funkcjonowanie tego targowiska niezależnie od sezonu. Odmienianie placu ma się zacząć lada moment. Kolejny ważny projekt to pomysł na park Jalu Kurka, jednak ten trafił na razie tylko do szuflady zamawiającego i nie słychać, by zbliżała się jego realizacja. Węcławowicz chętnie wspomina też o całkowicie nowej stylizacji kościoła w Golasowicach na Śląsku, a także podniesionym z ruin kościele w Kamieńcu Podolskim czy pracach przy zamku krzyżackim w Bytowie.

Architekt, zafascynowany rzeźbą, podkreśla, że potrafi i lubi działać nieszablonowo. Dlatego np. na studiach zamiast szkiców architektonicznych wykonywał projekty... w glinie. W swojej pracowni ceramicznej produkuje m.in. zastawę stołową do restauracji meksykańskich w całej Polsce (w Krakowie jest taka przy Floriańskiej), a także detale architektoniczne czy płytki podłogowe i ścienne. Kolejną taką produkcję, dzięki napotkanemu na zawodowej drodze biznesmenowi z Litwy, rozkręca w... Hawanie na Kubie. Ma ogromną tęsknotę za ręką człowieka w wykonawstwie, za trochę krzywymi, niedoskonałymi, ale autentycznymi, a nie maszynowo powielanymi elementami. Chce tworzyć i odtwarzać rzeczy z duszą. Wyznaje, że bardzo lubi klientów, którzy proszą tylko o kilka metrów kwadratowych ręcznie robionych płytek do kuchni.

- Uważam, że sama architektura nie da tyle radości i sukcesu, co połączenie jej z jakąś jeszcze dziedziną, jak np. rzeźba, malarstwo. Stawiam na interdyscyplinarność. Podchodzę do mojej pracy z dużą pokorą, uważam, że trzeba ciągle szukać i zadawać sobie pytania - wyznaje młody krakowianin. Jego marzeniem jest powrót do rzemieślników z sercem.

Więcej odwagi w Krakowie

Jeden z nauczycieli i mistrzów Węcławowicza, rzeźbiarz prof. Stefan Dousa docenia jego energię i to, że nie zamknął się w jednej dziedzinie. - Takich osób trzeba sobie życzyć jak najwięcej. Wykracza poza typowy standard, jego droga zawodowa jest stale pełna poszukiwania, a dzięki temu dokłada coś od siebie do sztuki i architektury - mówi Stefan Dousa. Wspomina też pomoc Jacka Węcławowicza w prowadzeniu zajęć, wspólne szukanie rozwiązań dydaktycznych.

Jak młody architekt chciałby odmieniać Kraków? Mówi, że brakuje mu odważnych działań w przestrzeni miasta. Gdyby mógł, wyburzyłby bezduszne osiedla domków nieróżniących się niczym od siebie, jak z jednej foremki. Denerwuje go, że Kraków nie jest kolorowy. Chciałby zabytkowym budynkom nadawać śmiałe, mocne kolory, a nie odtwarzać te wyblakłe przez wieki, znalezione podczas odkrywek. Odbudowałby - ale w sposób nowoczesny, np. z użyciem szkła - fragment murów miejskich, by pokazać rozmach i skalę niegdysiejszego Krakowa.

- Nie jestem zwolennikiem zalewania zabytkowego miasta formaliną. Architektura musi żyć. Trzeba pozwolić na troszkę więcej dobrej jakościowo zmiany, zostawić w przestrzeni świadectwo naszych czasów - podkreśla Węcławowicz. Bardzo chciałby np. zaprojektować i wykonać oryginalne nowe ławki dla Krakowa - inne dla różnych części miasta. Kolejne jego marzenie to wprowadzenie rzeźby w skali architektonicznej, co nadaje charakter budynkowi. Proponuje, by elewacje budynków - choćby i te z wielkiej płyty - ozdobiły np. ceramiczne lub wykonane z blachy miedzianej pnącza, o liściach sięgających ponad pół metra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski